Rozdział 101

207 15 8
                                    


— Silva! — zawołał za nią Nathan, na co dziewczyna odwróciła się na chwilę, obdarzając go pytającym spojrzeniem. — Uważaj na siebie — poprosił. — Nikt nie oczekuje, że anioł podpali świat.

Lazurowooka uśmiechnęła się do niego ciepło.

— Wiem. Ale ja nie jestem już aniołem, więc mam drogę wolną — zażartowała, a następnie zniknęła za linią lasu.

Im dalej szła, tym odgłosy walki były coraz bardziej przytłumione. Nagie drzewa trwały w martwym bezruchu, wiatr ustał zlękniony nadchodzących wydarzeń. Losy świata ważyły się na szali i spoczywały w dłoniach młodej kobiety, która kroczyła po skrzypiącym śniegu, zostawiając za sobą krwawy ślad, którego źródłem był opuszczony przy jej boku miecz.

Wiedziała, co musi zrobić. Nie miała, co do tego żadnych wątpliwości.

Stanęła na krańcu niewielkiej polany, gdzie po drugiej stronie czekał na nią wróg. Jedyne źródło światła stanowiły pochodnie, przytwierdzone do metalowych prętów najpewniej przez jego sługi. Rubinowooki również spoglądał na nią z kpiącym uśmiechem i obnażonym czarnym mieczem.

— Chaosie — jako pierwsza przerwała ciszę między nimi. — Wreszcie się spotykamy.

— Istotnie — przyznał. — Długo na to czekałem.

— Dlatego chciałeś się wyręczyć Azjelem? — przechyliła lekko głowę, a lazur jej oczu skrzył się wyzwaniem.

— To już nie twoja sprawa — odparł chłodno.

— Owszem, moja — zaprzeczyła ostro. — Mam zamiar odpłacić ci się pięknym za nadobne.

— Chcesz mnie zabić? — spytał rozbawiony, marszcząc brwi z politowaniem.

— Tak — potwierdziła, mocniej zaciskając dłoń na mieczu.

— Ach tak — westchnął, spoglądając w zasnute śniegowymi chmurami nocne niebo. — Zdajesz sobie sprawę, że razem ze mną zginie także Samar?

— Wojna niesie za sobą ofiary — odparła.

Już dawno pogodziła się z tą myślą.

— To ostre słowa, lecz prawdziwe — przyznał, na powrót skupiając na niej świdrujące spojrzenie. — Spójrzmy na to z innej strony. Ja zabiję ciebie, a twoja głowa będzie gnić na palu pożerana przez kruki ku przestrodze buntowników. Ach, cóż to będzie za widok! O tej wojnie będą opowiadać następne pokolenia, wspominając me zwycięstwo — uniósł głos, oczyma wyobraźni widząc nadchodzące dni swojej chwały.

— Myślisz, że będę ciemnym niebem, żebyś mógł być gwiazdą? — zapytała podniesionym głosem. — Zabiję cię, a wtedy nie zostanie z ciebie nic.

— Jesteś tego pewna? — zakpił. — Jesteś jeszcze młoda, Barnes. Nie rozumiesz wielu rzeczy.

— Rozumiem więcej niż ci się wydaje — odparowała.

— Jesteś tego taka pewna?

— Właściwie jest jedna rzecz, której nie pojmuję — przyznała. — Jak możesz być tak okrutny? Po co ci to wszystko?

— Wszyscy mamy demony, ja po prostu zdecydowałem się nakarmić moje — powiedział.

— Ty? — prychnęła. To była gra słów i pozorów, sprawdzali siebie nawzajem, badając słabości przed starciem. — Nigdy bym cię o to nie posądziła.

— To tylko potwierdza moją tezę, że śmiertelnicy są ograniczeni — mruknął, lecz przerwała mu ostro.

— Nie kończ. Sądzisz, że jesteśmy głupi? Gardzisz nami, a my Tobą. Jesteś tylko naiwnym głupcem myślącym, że wszyscy ci się pokłonią kiedy tylko Cię ujrzą. To tak nie działa.

Angel From Heaven HellTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang