Rozdział 4

1.5K 77 16
                                    


Godzinę później wszyscy przejechali przez ogromną bramę, wykonaną z ciemnego metalu z herbem szkoły. Teren był bogato zalesiony, Silva zauważyła nawet jezioro, kort tenisowy i ogromne boisko do gry. Po około kilometrze drogi ich oczom ukazała się Akademia, będąca w rzeczywistości zamkiem o kremowych ścianach, czerwonym dachu i bluszczu pnącym się po lewej stronie budynku. Posiadał cztery, ostro zakończone wieże z małymi oknami o łukowym zakończeniu. Pojazd stanął przed schodami, na żwirowym podjeździe.

Trwała przerwa, o czym świadczyło wielu młodych ludzi, siedzących na ławkach lub pod drzewami, którzy z zaciekawieniem przyglądali się nowoprzybyłym. Zapewne nie często dochodzi tu nowa osoba.
Nastolatka wysiadła z samochodu, niemalże natychmiast zakładając na głowę kaptur, który dawał jej poczucie bezpieczeństwa i odgradzał od wścibskich spojrzeń.

— Dyrekcja zgodziła się przyjąć ciebie bez badań — poinformował ją Steve, po czym gestem przywołał chłopaka, podobnego do człowieka w zbroi. — To jest Nathan Stark. Jest synem Tony'ego — przedstawił go Kapitan, na co dziewczyna skinęła głową w geście powitania. — Zgodził się oprowadzić cię po szkole, ale najpierw zaprowadzi cię do twojego pokoju, abyś mogła trochę się ogarnąć. Na koniec zaprowadzi cię do sali, gdzie rozwiążesz testy, o których ci wspominałem — zakończył.

Silva podziękowała cicho, wzięła swój skromny dobytek z bagażnika i podążyła za Nathanem. W milczeniu przemierzali korytarze budynku, a białowłosa rozglądała się wokół nie mogąc powstrzymać zachwytu. Wbrew pozorom w środku Akademia urządzona była bardzo nowocześnie. Dominował chłodny marmur w jasnym odcieniu, czasem mijali jakąś paproć królewską, korytarz oświetlały eleganckie żyrandole, podłoga w części mieszkalnej (jak zdążyła zauważyć po wielu drzwiach ze złotymi tabliczkami z numerkami) wyściełana była miękkim, czerwonym dywanem. Chłopak zaprowadził ją pod drzwi z numerem 21.

— To jest twój pokój — poinformował ją chłodno. — Masz współlokatorkę, jest nią Alice, córka Bartona. Ogarnij się i zostaw tam swoje rzeczy, a ja poczekam na ciebie na korytarzu.

Ton jego głosu wskazywał, że najchętniej byłby teraz gdzieś indziej. Najwyraźniej zmuszono go do pomocy, czego Silva nie rozumiała. Sądziła, że nie potrzebuje niczyjej łaski, sama doskonale by sobie poradziła. Nie chcąc powiedzieć o słowa za dużo, zacisnęła tylko usta, kiwając głową i weszła do środka.

Pokój był przytulny. Urządzony w odcieniach szarości i fioletu, miał dwa łóżka, wiszące półki, dwie szafy i dwa biurka. Duże okno miało szeroki parapet, wypełniony poduszkami.

Nie zdążyła się dokładnie rozejrzeć, bo została zaatakowana potokiem słów niskiej dziewczyny o czarnych włosach i brązowych oczach.

— Cześć! Jestem Alice Barton, a ty to pewnie nowa uczennica? — zawołała radośnie dziewczyna, energicznie potrząsając jej dłonią

— Tak — potwierdziła skołowana dziewczyna. — Mam na imię Silva. Wybacz, ale za drzwiami czeka na mnie Nathan, któremu przypadł obowiązek oprowadzenia mnie. Kazał mi się ogarnąć i zostawić swoje rzeczy.

— A myślałam, że sobie pogadamy — wydęła zabawnie wargi Alice. — Ale cóż... — wzruszyła ramionami, po czym zaczęła opowiadać. — Tam jest twoje łóżko i szafa, w której są wszystkie potrzebne ciuchy. Mundurek oraz takie zwykłe. Zapewne na koniec będziesz miała testy, więc ubierz się wygodnie. To moja rada — oznajmiła dziewczyna, mrugając do niej. — A tam jest łazienka — wskazała na białe drzwi.

Alice była entuzjastyczną, wysportowaną dziewczyną, bardzo empatyczną i żywiołową. Kiedy tylko dowiedziała się o nowej koleżance nie mogła usiedzieć w miejscu. W końcu nie będzie sama w pokoju! Za punkt honoru postawiła sobie zaskarbienie sympatii nowej uczennicy i wprowadzenie jej w nudną, szkolną rutynę.

Silva podziękowała za radę i położyła swoje rzeczy na łóżku. Z ciekawością zajrzała do szafy, gdzie zauważyła masę ubrań na każdą okazję plus dwa mundurki. Zastanawiała się co będzie musiała dać w zamian, w końcu na świecie nic nie było za darmo. Odsunęła nieprzyjemne myśli i pospiesznie wybrała zwykłe, czarne dresy i szarą koszulkę. Przebrała się w łazience, po czym przemyła twarz zimną wodą. Spojrzała w lustro.

Była gotowa.

Uśmiechnęła się do Alice, zajętej czytaniem jakiegoś podręcznika i wyszła. Nathan stał oparty o ścianę i patrzył w telefon.

— Możemy iść — poinformowała go Silva, gdy wyszła z pokoju.

Chłopak spojrzał na nią i nie mógł ukryć zaskoczenia. Bez tych łachmanów, jak określił jej poprzedni ubiór, była naprawdę piękna.

— O-okej — zająknął się, po czym odchrząknął. — Chodź, idziemy.

Ruszyli. Na końcu korytarza skręcili w lewo, potem w prawo, zeszli schodami w dół i przeszli długim korytarzem. Mijali klasy od zwykłych, szkolnych przedmiotów, potem strzelnicę, specjalną salę gimnastyczną, siłownię, salę od majsterkowania i kilka innych. Zobaczyła nawet galerię historii Akademii i ogromną salę bankietową.

— Koniec wycieczki — powiedział młody Stark, zatrzymując się przed salą, gdzie miała odbyć testy psychologiczne. — Teraz będziesz miała testy. Dotrzesz potem do swojego pokoju? — zapytał chłopak.

— Tak, dziękuję za oprowadzenie — odpowiedziała Silva.

Ten tylko skinął głową i odszedł w swoją stronę. Silva zamknęła oczy i westchnęła, w myślach licząc do dziesięciu, po czym nacisnęła klamkę, wchodząc do środka.

Nie było już odwrotu.





Angel From Heaven HellWhere stories live. Discover now