Rozdział 15

1K 56 6
                                    


— Witam w naszych skromnych progach — uśmiechnęła się Silva, wchodząc razem z Morganą do pokoju nr. 21. — Tam jest twoje łóżko i biurko, po lewej łazienka. Dam ci później do przepisania plan — zadeklarowała po czym dodała. — Masz ogromne szczęście, że przyjechałaś w piątek. Następne dwa dni są wolne, więc nie musisz męczyć się z pracami domowymi.

— To chyba jeden z największych plusów. Chociaż i tak znając życie będę musiała nadrobić materiał — westchnęła czarnowłosa. — Dziękuję za wszystko. Pozwól, że pójdę się teraz odświeżyć, a potem się rozpakuję.

— Jasne — uśmiechnęła się białowłosa, zasiadając do biurka.

Panna Stark wyjęła piżamę z czarnej walizki i zakluczyła się w łazience. Silva, kiedy tylko usłyszała dźwięk przekręcanego zamka, po cichu wstała i prędko uprzątnęła swoje bronie, poukrywane w całym pokoju, które "pożyczyła" z tutejszej zbrojowni do nowych schowków po swojej części pokoju. Nie chciała, aby jej nowa współlokatorka wystraszyła się, gdyby któregoś dnia znalazła chociażby stary dobry rewolwer Kałasznikow gdzieś pod swoim łóżkiem. Wolała ukryć go w innym miejscu. Dlaczego wykradła broń? Przezorny zawsze ubezpieczony. Poza tym żołnierz bez broni jest jak ryba bez wody — martwy. Zdążyła na czas. Blisko kwadrans później drzwi od łazienki otworzyły się, akurat w momencie w którym lazurowooka wróciła na miejsce. Uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic do dziewczyny, która odwzajemniła gest.

— Już wolne — poinformowała ją córka Iron Mana, ubrana w szarą piżamę w białe wzorki.

— Zauważyłam — zaśmiała się cicho Silva. — W takim razie teraz moja kolej — rzekła, wstając i zabierając ze sobą czarną piżamę w kolorowe kwiaty.

Prysznic wpłynął relaksująco na jej spięte mięśnie. Wykonała wszystkie czynności i wyszła. Ku jej zdziwieniu zielonooka zdążyła już się rozpakować. Schowała do swojej szafy walizki i wyciągnęła z niej ostatnią rzecz — białego misia z czerwoną kokardą.

— Ładny — zauważyła Silva, siadając na łóżku.

— Bazyli? Jest ze mną od małego. Nie jestem w stanie się z nim rozstać, to pamiątka z dzieciństwa — wyjaśniła Morgana, czując jak czerwień przyozdabia jej policzki.

— Przynajmniej nie jest ci zimno — zażartowała panna Barnes, na co obie dziewczyny zaśmiały się szczerze.

— Malujesz? — spytała panna Stark, wskazując na leżące obok szafy sztalugi i płótna.

— Czasami — przyznała Silva, spuszczając wzrok. Nie mówiła nikomu o tej pasji. Miłości do sztuki nauczyła ją mama. — To dobry sposób na odreagowanie stresu — dodała.

Faktycznie przelewanie emocji na płótno powodowało wyzbycie się ich nadmiaru i wewnętrzny spokój. Chociaż godzinne walenie w worek dawało o wiele więcej satysfakcji.

— Nathan bardzo ci się naprzykrza? — zmieniła temat czarnowłosa. — Mogę go ustawić do pionu, jak chcesz, choć nie wyglądasz na taką, co daje sobie w kaszę dmuchać — przyznała szczerze Morgana.

— Dziękuję, ale poradzę sobie — uśmiechnęła się osiemnastolatka. — Nathan nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia, choć fakt faktem jest upierdliwy i działa mi na nerwy.

— Mam podobnie. Chyba każdy brat jest denerwującą istotą — westchnęła tamta sfrustrowana.

— Racja — przyznała Silva uśmiechając się melancholijne.

Kiedyś jeszcze przed... szybko zmieniła tor swoich myśli. Nie lubiła wracać wspomnieniami do tamtych wydarzeń.

— Robisz jutro coś konkretnego? — spytała Morgana.

Angel From Heaven HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz