Następnego dnia Silva obudziła się w pełni wypoczęta i gotowa do działania. Od wczoraj układała w głowie nowy plan działania, a przy pomyślnych wiatrach dzisiejszy dzień będzie obfitował w cudowną współpracę. Ciemne spodnie i elegancki żakiet, jaki dziś przywdziała świadczyły o dużej wadze spotkania, na które miała zamiar się udać. Włosy zaplotła w kłosa, którego przerzuciła przez lewe ramię. Wyszła z pokoju i ruszyła przed siebie pewnym siebie krokiem. Kiedy tylko dotarła na parter jej wzrok przykuła czarna, łysa czaszka pewnego pirata. Uśmiechnęła się, zadowolona, że pierwszy krok do celu został właśnie osiągnięty.
— Dyrektorze Fury! — zawołała, zwracając tym samym na siebie uwagę szefa SHIELD. Podeszła do niego, uśmiechając się ciepło do wicedyrektor Marii Hill, która właśnie zdecydowała się zakończyć rozmowę o nowych szkolnych wydatkach. — Dzień dobry — przywitała się, a kiedy kobieta była dostatecznie daleko powiedziała. — Mam do pana prośbę.
Może trochę ciężko jej to przeszło przez gardło, nie zwykła do proszenia o pomoc. Jednak ta sytuacja tego wymagała, należało więc schować dumę w kieszeń i postarać się osiągnąć cel.
— Ty? Już nie jesteś samowystarczalna? — spytał, unosząc w niemym rozbawieniu brwi.
— Proszę ze mnie nie kpić — powiedziała poważnie, a na potwierdzenie dodała. — Ja nie żartuję.
Dyrektor chyba zrozumiał, że nie przyszła jak zwykle pokłócić się i poprzekomarzać. Sytuacja musiała być nad wyraz poważna, skoro lazurowooka posunęła się do takiego kroku.
— Przejdźmy może do gabinetu — zaproponował, przybierając poważną maskę i ruszając. Doskonale wiedział, że dziewczyna szła tuż za nim. Kiedy tylko zamknął drzwi swego gabinetu na klucz, aby nikt nie śmiał im przeszkodzić, oparł się swobodnie o biurko i spytał. — O co chodzi?
Silva złożyła ręce, zastanawiając się jak odpowiednio dobrać słowa. Chyba najlepiej będzie, jeśli powie wprost. Dlatego też rzekła:
— Proszę o zwołanie narady. To pilne.
Fury milczał przez dłuższą chwilę, unosząc wysoko brwi. To, o co go prosiła było trudne i nieodpowiednie, lekko mówiąc.
— Wiesz, że nie mogę zwoływać Rady Nadzwyczajnej ot, tak sobie? — spytał się w celu upewnienia, czy osiemnastolatka zdaje sobie sprawę o co go prosi. — Jaki jest powód?
— Coś pan wymyśli. Jestem tego pewna — rzekła, patrząc na niego hardo, nie chcąc zdradzać od razu swoich powodów.
Czarnoskóry westchnął ciężko. Ta dziewczyna jest niemożliwa, ba, żąda niemożliwego!
— A co ja będę z tego miał? — spytał, na poły poważnie, na poły prześmiewczo.
W końcu w życiu nie ma nic za darmo, prawda?
— Hmm, zastanówmy się — postukała się teatralnie w brodę, jakby rzeczywiście nad tym się zastanawiała. — Nikomu nie wspomnę o pańskim wstydliwym sekrecie? — uniosła w górę brew.
— O czym ty mówisz, dziecko? — spytał srogo, tracąc wszelkie chęci na żarty.
Z młodą Barnes zawsze są jakieś problemy! Chwała Bogu, że nie ma tu jej brata. Z tą dwójką nie wytrzymałby zbyt długo.
— Myślał pan, że się nie dowiem, że projekt "Nowe Jutro" wcale nie został zawieszony? Czy ma nas pan za bandę kretynów? — spytała z niejakim wyrzutem w głosie.
— Tak. Zasadniczo to tak — potwierdził, przerażająco poważnie i szczerze.
Osiemnastolatka zaśmiała się sucho, łapiąc się za głowę.
CZYTASZ
Angel From Heaven Hell
FanfictionOpowieść napisana na spółkę z @Estralier Krew anioła i człowieka. Żołnierz i wrażliwa dziewczyna w jednym. Połączenie niemożliwe, prawda? A jednak Silva Barnes od lat żyje na Midgardzie. Las jest jej domem, ale czy niespodziewane spotkanie i pomoc n...