Rozdział 102

203 17 9
                                    


Nie wiedziała, ile tak trwała, pogrążona w bólu i rozpaczy, zatracając się w nich. Przestała czuć emocje jakiś czas później.

Żadnych uczuć.

Tylko pustka.

W pewnym momencie poczuła ciepłe ramiona, które obejmują ją z czułością. Wszystko odeszło jak mgnienie oka. Poczuła się jakby została wyłowiona z głębokiej studni. Zaczerpnęła drżącego tchu i ufnie wtuliła się w postać, czując znajomy różany zapach. Płakała. Płakała tak mocno jak nigdy przedtem i nigdy później. Potrzebowała tego.

— Ciii, moja dzielna dziewczynka. Już wszystko dobrze, jestem tu — szeptał jej do ucha czule kobiecy głos, na którego brzmienie Silva poczuła uścisk w sercu.

— Mamo — chlipnęła żałośnie, trzymając się rodzicielki jak ostatniej deski ratunku.

— Wypłacz się, skarbie. Łzy oczyszczą twoją duszę — powiedziała kobieta.

Trwały w tym uścisku przez długi czas. Dwie identyczne kobiety z tym, że jedna z nich była znacząco starsza i delikatnie gładziła po plecach drugą, młodszą, która wylewała w jej ramionach potok łez. Kiedy Silva poczuła, że nie ma już czym płakać z jej ust wydobyło się drżące westchnięcie. Pociągnęła głośno nosem.

— Już lepiej? — zapytała delikatnie Catherine.

— Troszkę — mruknęła. — Tak bardzo za Tobą tęskniłam, mamo.

— Ja za tobą też, skarbie. Jesteś bardzo dzielna.

— Nie jestem — zaprzeczyła Silva słabo. — Nie zdołałam pokonać Chaosu. Wszystkich zawiodłam. Nie zdołałam ich uratować. Jestem potworem.

Uścisk jej matki stał się stalowy. Silva zaskoczona spojrzała na jej twarz.

— Nigdy więcej tak nie mów — nakazała Catherine. — Nie jesteś potworem, tylko moją córką. Nie znam dzielniejszej istoty. Nic z tego, co widziałaś, nie miało miejsca naprawdę. To tylko iluzje stworzone przez tego barbarzyńcę. Złamał Cię — stwierdziła z nutami smutku w głosie.

— Przepraszam — szepnęła Silva. — Ja naprawdę...

— Kochanie — przerwała jej matka, tuląc ją mocno do siebie. — To nie twoja wina. Nie obwiniaj się. Jesteś wyjątkowa. Jedyna, zdolna wywołać wojnę przeciw Chaosowi i ją wygrać.

— Nie wiem, czy dam radę — przyznała dziewczyna, drżąc lekko. — To takie trudne.

— Nie jesteś sama, kochanie — zaprzeczyła stanowczo anielica. — Masz ojca, brata, przyjaciół, ukochanego, a ja zawsze będę przy tobie. Nigdy Cię nie opuszczę. Głowa do góry — starła łzy z policzków córki. — Idź i pokaż temu ignorantowi, gdzie raki zimują. Samar nadal w nim żyje. Zebrał siły. Dla mnie powstrzymał jego magię na pewien czas, dzięki czemu mogę tutaj teraz być. Jednak mój czas już się kończy. Pamiętaj, kochanie. Nigdy się nie poddawaj.

— Dziękuję — wtuliła się w nią, podbudowana na duchu. Jej matka miała rację. Prabyt okrutnie sobie z niej zadrwił. Teraz jej kolej. — Kocham Cię mamusiu.

— Ja ciebie też skarbie — ucałowała córkę w czoło, po czym uśmiechnęła się czule.

Silva wyprostowała się powoli. W jej oczach na nowo roziskrzyła się chęć walki.

— Złamali niewłaściwą część mnie. Złamali mi skrzydła, zapomnieli, że mam sprzymierzeńców — powiedziała, podnosząc się.

Matka uśmiechnęła się do niej z dumą. A wtedy Silva Barnes wrzasnęła z całych sił.

°°°°°

Polana rozbłysła błękitnym światłem. Chaos, który przez ostatnie siły Samara na parę minut stracił panowanie nad magią, którą oplótł młodą Barnes, z przestrachem przyglądał się stojącej przed nim świetlistej postaci.

Jej białe włosy unosiły się jakby w porywach wiatru. Srebrno-złota zbroja lśniła nadnaturalnym blaskiem, podobnie jak cała jej postać. A najpiękniejsze miała skrzydła. Ich czterometrowa rozpiętość była niczym w porównaniu do barwy. Białe jak śnieg, skrzyły się miliardem barwnych iskier, wyglądając jak diamenty. Otworzyła oczy, które także wyglądały jak te szlachetne kamienie.

Tak oto Silva Barnes stała się pełnej krwi aniołem.

— Byłam, jestem i będę — wyszeptała, trzymając gorejący błękitnym ogniem miecz przed twarzą, by potem skoczyć niespodziewanie ku Chaosowi.

Rozgorzała się walka. Teraz jednak wszystko wyglądało inaczej. Panna Barnes poruszała się do przodu, atakując z zadziwiającą siłą, a Chaos cofał się do tyłu z przestrachem. Wiedział, że to już jego koniec.

Silva wytrąciła mu miecz z dłoni. Mając przed oczyma wszystkie zdarzenia, których on był prowodyrem, czując w sercu cały ból i gniew wielu lat niewoli, cierpienia oraz żywiąc nadzieję na lepszą przyszłość ruszyła na niego po raz ostatni i w akompaniamencie jego wrzasku, przebiła mu pierś na wylot. Rozbłysło oślepiające światło. Niespodziewany wybuch mocy odrzucił ją na kilka metrów.

I tak właśnie wypełniła się ostatnia część starej przepowiedni, którą odszyfrowała Fay.

(...)

I gdy mrok cały świat ogarnie,
A ziemi ostatnia godzina nastanie,
Powróci z Zaświatów krańca,
By zgładzić Chaos jak zwykłego samozwańca.

***

Kiedy otrząsnęła się z szoku było już po wszystkim. Na polanie została sama. Po prabycie nie było żadnego śladu. Pochodnie już dawno zgasły. Śnieg przestał padać, niebo lekko pojaśniało, kiedy z trudem podniosła się i oparła o pień drzewa, oddychając głęboko.

Już po wszystkim.

Ukryła twarz w dłonie, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Jej twarz pojaśniała w uśmiechu.

Już po wszystkim.

Odbiła się od drzewa, powoli kierując się w stronę pola bitwy. Czuła przyjemny spokój, który po raz pierwszy od wielu lat zagościł w jej jestestwie. Delikatny wiatr muskał pióra jej nowych skrzydeł. Ten dar był tak cudowny, że Silva nie potrafiła wyrazić swojej radości.

Stała się pełnej krwi aniołem.

Droga przez las minęła jej zdecydowanie za szybko. Wyszła, patrząc na dolinę, w której dotychczas rozgrywała się bitwa. Teraz wszystko jakby zamarło. Wszyscy wpatrywali się w nią jak w obrazek.

— Chaos nie żyje — ogłosiła. — Wygraliśmy.

Przez chwilę panowała cisza. A potem rozległ się szczęk porzucanej przez ich wrogów broni, którzy poddali się ich woli. Uczniowie Akademii, absolwenci i sprzymierzeńcy panny Barnes nie mogli uwierzyć w to, co usłyszeli. A potem wybuchła ogólna radość. Zwycięzcy śmiali się i ściskali nawzajem, radując z tej nowiny. Dolina skąpała się w pomarańczowym blasku.

Właśnie wzeszło słońce.

Silva wystawiła twarz ku jego promieniom i zamknęła oczy. A potem rozłożyła ręce, jakby chciała objąć cały świat i zaśmiała się szczerze.

Już po wszystkim.

Wygrała.

Angel From Heaven HellWhere stories live. Discover now