Rozdział 6

1.4K 68 17
                                    


Silva wróciła do pokoju, który dzieliła z Alice. Kiedy tylko zdążyła przekroczyć próg czarnowłosa podbiegła do niej, wyrywając kartkę. Z zaciekawieniem czytała kilka linijek, lecz przy ostatniej wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił. Spojrzała na białowłosą z zaskoczeniem i spytała:

— Coś ty zrobiła na tych testach, że dostałaś się do młodych Avengers?

—Nic nadzwyczajnego — Silva skromnie wzruszyła ramionami. — Podasz mi plan zajęć? — spytała, zmieniając temat rozmowy.

Jej współlokatorka z marsową miną oddała jej kartkę i z szuflady swojego biurka wyciągnęła inną.

— Tam masz swoje biurko — wskazała na mebel wykonany z ciemnego drewna. — Przepisz sobie plan, a mój odłóż na moje łóżko. Za godzinę powinni przynieść ci nowy mundurek. Jak coś to wychodzę na zajęcia. Możesz się przejść potem, czy coś — powiedziała chłodno Alice, po czym wyszła, trzaskając drzwiami.

Zatrważające jak jedna decyzja mogła zmienić nastawienie człowieka do drugiej osoby. Silva podświadomie czuła, że straciła sprzymierzeńca. Trudno. Nie będzie nikogo zmuszać do polubienia jej osoby. Wymagała tylko akceptacji stanu rzeczy. Z resztą poradzi sobie sama. Wzięła czyste ubrania i poszła wziąć prysznic, który przyjemnie rozluźnił jej spięte mięśnie. Po wszystkim założyła czarne rurki i granatową koszulkę. Usiadła przy biurku, by przepisać plan. Podczas tej czynności do pokoju wszedł jakiś chłopak, przynosząc nowy mundurek i zabierając stary. Wyszedł bez słowa. Białowłosa wzruszyła ramionami i według życzenia panny Barton, odłożyła jej plan na łóżko dziewczyny. Postanowiła trochę rozprostować kości na świeżym powietrzu, dlatego założyła ciemnozieloną bluzę z kapturem i wyszła. Idąc korytarzem przekonała się, że Alice Barton miała niezdrową tendencję do rozpowszechniania informacji, co potwierdziły dziwne spojrzenia, jakie rzucali jej inni uczniowie. Z westchnięciem wyszła na zewnątrz, rozkoszując się ostatnimi promieniami słońca i świeżym powietrzem. Los chciał, aby wpadła na Nathana i jego grupę, którzy uśmiechali się szyderczo. Czuła, że będą z nimi problemy.

— No, no, no. Kogo my tu mamy? Dziewczynę z lasu, która nie wiadomo, jak dostała się do naszej grupy — powiedział kpiąco syn Iron Mana.

Nastolatka postanowiła zignorować zaczepkę. Chciała ich wyminąć, gdy chłopak o czarnych jak smoła włosach i zielonych oczach chwycił ją za nadgarstek. Zadziałała instynktownie, wyswobadzając się z ucisku i powalając go na ziemię.

— Nic wam nie uczyniłam, więc zostawcie mnie w spokoju — powiedziała zimno, odchodząc.

Zapoznała się z terenem, znajdując kilka miejsc, gdzie mogłaby w samotności spędzić czas podczas wolnych lekcji.
Po wszystkim wróciła do pokoju, spoglądając pobieżnie na plan na następny dzień.

5.30 - 5.55 — śniadanie
6.00 - 7.00 — Biologia
7.00 - 7.10 — przerwa
7.10 - 8.10 — Fizyka
8.20 - 8.30 — przerwa
8.30 - 9.30 — Strzelnica
9.30 - 9.40 — przerwa
9.40 - 10.40 — Strzelnica
10.40 - 10.50 — przerwa
10.50 - 11.50 — Sala od majsterkowania
11.50 - 12.00 — Informatyka
12.00 - 12.10 — przerwa
12.10 - 13.10 — Informatyka
13.10 - 13.30 — przerwa obiadowa
13.30 - 14.30 — Historia
14.30 - 14.40 — przerwa
14.40 - 15.40 — Matematyka
15.40 - 15.50 — przerwa
15.50 - 16.50 — W-f
16.50 - 17.00 — przerwa
17.00 - 18.00 — W-f
19.00 - 19.30 — kolacja

Jasno wyznaczony czas i określone lekcje nie stanowiły dla niej problemu. Przyzwyczaiła się do rutyny i wykonywania rozkazów. O dwudziestej wzięła piżamę i poszła się wykąpać. Następnie nastawiła zegar na piątą, na wypadek, gdyby jakimś cudem zaspała. Alice dalej nie było, ale nie przejmowała się tym.  Ułożyła się do snu, krzywiąc się lekko. Wiedziała, że czeka ją ciężka noc. Już dawno nie spała na niczym miękkim. Z niepokojem zapadła w sen.






Angel From Heaven HellWhere stories live. Discover now