Sto czterdzieści trzy

83 11 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Nadmiar doznań i ból, który zdawał się emitować z każdej komórki mojego ciała, dosłownie mnie poraziły. Otworzyłam oczy i machinalnie chciałam nabrać powietrza do płuc, kiedy uświadomiłam sobie, że coś zalega mi w gardle. Zdezorientowana spróbowałam rozejrzeć się dookoła i zamarłam, próbując jakoś zapanować nad plątaniną myśli; kręciło mi się w głowie, dlatego dopiero po kilku chwilach uporządkowałam sobie wszystko.

Respirator? Nie byłam pewna, czy to odkrycie bardziej mnie zdziwiło czy raczej przestraszyło. Przez moment nie miało to dla mnie sensu, po chwili jednak przypomniałam sobie, jak Gabriel tłumaczył mi, że Isabeau uprosiła Michaela o zorganizowanie kilku rzeczy, który mogły się przydać, gdyby coś poszło nie tak. Zaczynałam się wręcz zastanawiać, czy siostra Gabriela drugi raz przypadkiem nie widziała, jak umieram, nie miałam jednak teraz siły i chęci, żeby się nad tym zastanawiać; najważniejsze było to, że w końcu się obudziłam.

Dłuższa chwila minęła, zanim moje tęczówki przywykły do słabego światła lampki, która paliła się w pokoju. Starając się ignorować rurkę w gardle, która zaczynała przyprawiać mnie od odruch wymiotny i atak paniki, w miarę możliwości rozejrzałam się dookoła, próbując pewne rzeczy ustalić. Po pierwsze, z pewnością już nie byłam w pokoju, który posłużył za salę porodową; leżałam w swoim łóżku, w swoim pokoju, co odpowiadało mi bardziej niż stół operacyjny. Po drugie, z pewnością już nie płonęłam; wszystko mnie bolało, ale było to jedynie echem cierpienia, które spowodował jad – dokładnie tak, jak po ataku Jane.

Gabriel miał rację – nie czułam się jak wampir, poza tym moje serce biło, co potwierdzało ciche, ale irytujące pikanie innej maszyny, którą zorganizował Michael. Swoją drogą, Isabeau musiała być naprawdę przekonująca, skoro skłoniła go do tego, żeby zdobył te wszystkie rzeczy. Przy najbliższej okazji musiałam podziękować jej albo samemu zainteresowanemu – temu drugiemu po raz kolejny, bo chociaż przez niego wylądowałam w przeszłości, już któryś raz z kolei zawdzięczałam mu to, że udało mi się wybrnąć z opresji. Pojawiał się i znikał, za każdym razem bez ostrzeżenia – irytujące, ale naprawdę dużo mu zawdzięczałam.

Przestałam o tym myśleć, przypominając sobie rozmowę z Gabrielem, zanim zostałam brutalnie wyrwana ze snu i zmuszona do przebudzenia się. Alessia. Tak, teraz najważniejsze było to, żebym zobaczyła ją jak najszybciej i zrobiła... No, po prostu zrobiła cokolwiek, co mogłoby jej pomóc, nawet jeśli nie miałam pojęcia co. Carlisle wydawał się być bezsilny, więc co dopiero mówić o mnie, ale naprawdę mnie to nie obchodziło. Musiałam coś zrobić, byleby pomóc małej – co prawda jeszcze nie wymyśliłam żadnego sposobu na to, żeby rozwiązać ten problem, ale to nie było istotne. Teraz jedynie chciałam ją zobaczyć.

Chciałam kogoś zawołać, ale rurka, która do tej pory pomagała mi oddychać, utrudniała mi wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Jęknęłam w duchu, zaraz jednak wzięłam się w garść, bo przecież nie byłam całkowicie bezsilna. Miałam przynajmniej nadzieję, że znajdę w sobie dość siły, żeby zdołać przekazać swój telepatyczny krzyk Gabrielowi albo że przynajmniej tata usłyszy moje myśli, zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, zorientowałam się, że nie jestem sama.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now