Sto trzydzieści siedem

87 11 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Gabriel był najbardziej upartą, irytującą istotą, jaką znałam. Wiedziałam, że jest zmęczony, że ledwo panuje nad tym, by nie okazywać przede mną słabości, a jednak uparł się, żeby donieść mnie do samego domu, chociaż równało się to niemal godzinie biegu z obciążeniem i naruszaniem złamanej ręki. Ale przecież co ja tam wiedziałam? Masochista? A skąd, po prostu dżentelmen, jak odpowiadał na moje zaczepne uwagi, kiedy wytracał na prędkości, kiedy opadał z sił. Carlisle już dawno się poddał, jeśli chodziło o proponowanie mu pomocy, a i ja ostatecznie doszłam do wniosku, że bardziej sensowne byłoby rozmawiać z najbliższym drzewem na temat tego, czy mogłoby się przesunąć.

– Och, ty nic nie rozumiesz – westchnął, jakieś pięć kilometrów od domu, rozdrażniony moimi myślami. – Nie wiesz jak się czuję, mogąc cię w końcu dotykać. Mam wrażenie, że rozpłyniesz się, kiedy tylko cię puszczę – wyznał, nie zważając na obecność pozostałych Cullenów.

Na moment zamarłam, zaskoczona, bo Gabriel Licavoli bardzo rzadko przyznawał się do słabości, a tym bardziej do tego, że coś wywołuje u niego lęk. Poczułam się naprawdę rozczulona, kiedy to usłyszałam, bo sama czułam się podobnie i wciąż nie docierało do mnie to, że naprawdę jest już po wszystkim i jestem bezpieczna. Podobnie zresztą jak nie mogłam się na razie zmusić do tego, żeby zmierzyć się z tym, co stało się w banku krwi – z tym, że zabiłam i że ktoś poświęcił za mnie swoje życie.

Sebastien nie żył. Zdradził mnie, ale potem wszystko naprawił, podejmując najbardziej nieoczekiwaną decyzję, którą przypłacił życiem. Nie mogłam mu mieć już nic za złe.

I Alba. Nie było możliwości, żeby przeżyła walkę z Margaret, a potem zawalenie się budynku. To było najdziwniejsze i najsmutniejsze jednocześnie. Od początku nie wiedziałam, skąd kotka się wzięła i dlaczego tak bardzo przywiązała się do mnie; może Gabriel miał rację, może była moją opiekunką – nie wiedziałam, ale miałam pojęcie, że będzie mi jej bardzo brakowało.

Myślenie o przygnębiających sprawach nie było dobrym pomysłem, kiedy bowiem wspomniałam Margaret, momentalnie też pomyślałam o Cain'ie. Zabiłam, uświadomiłam sobie nagle i zanim zdążyłam nad sobą zapanować, po prostu rozszlochałam się, doprowadzając do tego, że zdezorientowany moją reakcją Gabriel omal nie zderzył się z najbliższym drzewem.

Z trudem wyminął i przyśpieszył, w końcu wybiegając na polankę przed domem. Kilka sekund później już kładł mnie na wygodniej leżance w gabinecie Carlisle'a. Mogłam się spodziewać, że nie od razu będę mogła wypocząć w pokoju – Gabriel wyglądał marnie, podejrzewałam więc, że i ja przypominam siódme nieszczęście, poza tym sama chciałam, żeby dziadek sprawdził, czy z bliźniętami wszystko jest w porządku.

– Płaczesz. Dlaczego? – zapytał mnie zatroskany Gabriel, kciukiem ocierając mi łzy z policzków. – Coś cię boli? Zaraz wszystko będzie dobrze – obiecał mi, głaskając mnie po włosach.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now