Dziewięćdziesiąt trzy

81 11 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Leśny zapach przybrał na sile i nie miałam już najmniejszych wątpliwości co do tego, że to nie zasługa otaczających mnie drzew. Zatrzymałam się momentalnie, żałując, że jak zwykle musiałam się uprzeć i nie zaczekałam na Gabriela, żebyśmy mogli razem wybrać się na polowanie.

Może gdybym była z nim, Jacob trzymałby się ode mnie z daleka. Może wtedy mogłabym dalej odwlekać naszą kolejną rozmowę w nieskończoność.

Może...

Wbiłam wzrok w drzewa przede mną, próbując wypatrzeć cokolwiek pomiędzy nagimi konarami drzew. To był kolejny z powodów dla którego nie lubiłam zimy – nie tylko niskie temperatury mnie zniechęcały, ale i szarość oraz nieco mroczny wygląd pięknego zwykle lasu. Teraz, dodatkowo świadoma obecności kogoś z kim nie chciałam rozmawia, czułam się niemal jak w scenie z horroru, przez co zapragnęłam momentalnie się wycofać i po prostu uciec.

Zanim zdążyłam podjąć jakąkolwiek sensowną decyzję, Jacob w końcu wyszedł spomiędzy drzew. Musiał dopiero co się przemienić, miał bowiem na sobie jedynie krótkie szorty; na jego widok momentalnie zrobiło mi się zimno.

– Hej, Ness – przywitał mnie niepewnie, nieco speszony tym, że patrzę na niego jak na kogoś, kogo chciałabym jedynie wyminąć, nawet nie zaszczyciwszy go spojrzeniem.

Założyłem ręce na piersi, żeby było mi ciepłej i nieznacznie się skrzywiłam.

– Nie nazywaj mnie tak – poprosiłam zupełnie machinalnie, bo akurat tego skrótu mojego imienia szczerze nie znosiłam. – Trochę się spieszą, Jake – zaryzykowałam, pocierając ramiona, by przypomnieć mu, że choć miałam temperaturę nieco wyższą od człowieka, nie chroniła mnie ona przed lodowatym ziąbem styczniowego poranka.

– Och... – zreflektował się. – To chodź tutaj. Masz tu całe czterdzieści stopni – przypomniał, rozkładając zachęcająco ręce.

Propozycja była w jakimś stopniu kusząca i jeszcze jakieś trzy miesiące temu bez wahania wskoczyłabym w jego objęcia, ale nie tym razem – wszystko się zmieniło, a ja jedynie pokręciłam głową i cofnęłam się o krok.

Jacob powoli opuścił ręce.

– Chcę tylko porozmawiać – powiedział, po czym westchnął, bo znów się cofnęłam, tym razem zdecydowanie mniej dyskretnie. – Renesmee, co się właściwie stało? – zapytał; coś w tym pytaniu sprawiło, że zapragnęłam histerycznie się roześmiać.

– Co...? Jacob, przecież ty praktycznie zmusiłeś mnie do pocałunku! – jęknęłam. – Nie rozumiesz, że ja już ułożyłam sobie życie? – zapytałam, odrobinę spuszczając z tonu.

– Jesteś zdecydowanie zbyt uparta, zupełnie jak matka – stwierdził jedynie. – Też będziesz się upierać, że nic nie poczułaś, kiedy się... kiedy cię całowałem – poprawił, bo otworzyłam usta, by zaoponować. Coś w jego głosie podpowiedziało mi, że sprostował swoją wypowiedź jedynie po to, żebym siedziała cicho. – Czy może wierzysz w brednie swojej pijawki i to, że mógłbym cię skrzywdzić? – zapytał, trzęsąc się lekko ze złości.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz