Dziewięćdziesiąt cztery

70 10 1
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Wilczyca zaatakowała. Zaskoczona krzyknęłam i pośpiesznie odskoczyłam na bok. Jednak czegoś nauczyłam się podczas treningów z Gabrielem, więc zupełnie machinalnie wybiłam się w górę, chcąc ratować się ucieczką na drzewo – wilki się nie wspinały, obojętnie czy miały w sobie cokolwiek ludzkiego, czy też nie. Później zamierzałam liczyć na łut szczęścia i to, że skacząc z gałęzi na gałąź uda mi się bezpiecznie dotrzeć w okolice domu. Nad ewentualnymi przyczynami zachowania Shelby miałam się zastanowić później.

Pomysł był może i dobry, ale nie doceniłam mojej przeciwniczki. Zmiennokształtna potrzebowała jedynie chwili, by otrząsnąć się po nieudanym ataku i zawrócić, uderzając we mnie nim jeszcze zdążyłam chociażby dosięgnąć gałęzi. Poczułam ból w żebrach, kiedy olbrzymie cielsko wilczycy uderzyło mnie na wysokości klatki piersiowej; oszołomiona, wylądowałam na plecach, chwilowo nie mogąc się ruszyć.

Shelby nie zamierzała zmarnować okazji. Nie czekając, aż dojdę do siebie i będę w stanie się ruszyć, przycisnęła mnie łapami do ziemi. Już samo to wystarczyłoby jej, żeby móc mnie zabić – powietrze momentalnie uleciało z moich płuc, a ja nie mogłam złapać tchu. Wystarczyło, żeby poczekała aż się uduszę, ale ona nie miała takiego zamiaru.

Ciemne oczy odnalazły moje – jedyny ludzki punkt w jej zwierzęcej postaci. A mimo to nie dostrzegałam w nich żadnych emocji, prócz chłodnej determinacji – była gotowa, by zabić. Olbrzymie szczęki, przystosowane do tego, by rozszarpać bardziej wytrzymałego ode mnie nieśmiertelnego, rozwarły się i nie miałam już wątpliwości, że zaraz zacisnął się na mojej szyi. Ta świadomość była straszna, ale właściwie w tym momencie było mi wszystko jedno.

Nie mogłam oddychać – męczenie się w ten sposób było wystarczająco trudne, więc naprawdę nie miałam nic przeciwko, by to zakończyć. Co jednak nie znaczyło, że nie chciałam żyć.

Dziwne, ale w obliczu śmierci czas nagle wydaje się okropnie dłużyć – możesz myśleć o wielu rzeczach jednocześnie, choć niestety to nagle zatrzymanie nie równa się z tym, że możesz zrobić cokolwiek, żeby ocalić życie. Mimo to doceniałam, że mogę choć ostatni raz o pewnych osobach pomyśleć.

Alice, Rosalie, Jasper i Emmett – tęskniłam za nimi wszystkimi, podobnie jak za Charlie'm i Renèe. Żałowałam, że więcej nie miało być nam dane się spotkać.

No i oczywiście mama. Liczyłam, że kiedyś dowie się, co się stało i że do samego końca ją kochałam, że naprawdę tęskniłam...

Nie mogłabym też nie pomyśleć o Esme i Carlisle'u, o tacie – całej tej trójce, którą dane było mi mieć po tym, jak wszystko się skomplikowało. Szkoda tylko, że ich próby chronienia mnie ostatecznie spełzły na niczym – i tak miałam zginąć.

A najbardziej żałowałam mojej jedynej prawdziwej miłości, mojego...

Świat nagle przyśpieszył. Shelby, ze zwinnością kobry, nagle zaatakowała.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now