Osiemdziesiąt siedem

97 13 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Stanęłam przed lustrem i bardzo powoli wypuściłam powietrze z płuc. Pierwszy raz od kilku dni mogłam cieszyć się chwilą samotności i miałam głowę jedynie dla siebie, mogłam więc na spokojnie pomyśleć, przede wszystkim o pewnej istotnej rzeczy sprzed kilku dni – a konkretnie wydarzeniu, którego samo wspomnienie sprawiało, że przychodził mnie cudowny dreszcz rozkoszy, a na policzkach rozkwitał wyraźnie widoczny na mojej bladej skórze rumieniec.

Nie byłam już dziewicą – jak to dziwnie brzmiało. Przyznałam się do tego przed sobą po raz pierwszy od momentu, kiedy Gabriel w końcu mi uległ i musiałam przyznać, że bynajmniej nie żałowałam. Jeśli miałam być szczera, chętnie powtórzyłabym to raz jeszcze. Jasne, trochę bolało, choć Gabriel starał się być jak najdelikatniejszy, wciąż tuląc mnie do siebie i zapewniając, że gdyby coś było nie tak, mam mu natychmiast powiedzieć. Ale po bólu przyszła rozkosz i już zupełnie zapomniałam o czymkolwiek innym – i to na dłuższy okres czasu.

Teraz, patrząc w lustro, zaczęłam się zastanawiać, czy jakkolwiek się zmieniłam. Po tamtym akcie miłości, byłam niemal pewna, że jest to po mnie widać, a napis „Zrobiliśmy to!" mam wypalony na czole; zaczęłam nawet wpadać w panikę, dopiero wtedy zastanawiając się nad tym, czy przypadkiem kogoś nie było w domu. Dopiero Gabriel uspokoił mnie, zapewniając, że mój dziadek przecież jest w pracy, a Edward i Esme pojechali do Seattle na niewielkie zakupy. A raczej to babcia wyciągnęła go niemal siłą, chcąc zorganizować kilka rzeczy, bo wciąż pracowała nad tym, by jakoś urządzić nasz nowy dom.

Mimo wszystko trudno było mi kryć się przed darem taty i gdyby nie umiejętności mojego ukochanego, pewnie już dawno czymś bym się zdradziła, i wybuchłaby wielka awantura. Na szczęście po kilku dniach jakoś w końcu nad sobą zapanowałam, tym bardziej, że coraz częściej dręczyła mnie inna sprawa.

Jacob.

Nie czułam się, jakbym go zdradziła, bo i do niczego się nie zobowiązywałam. Powiedział mi o wpojeniu, kochał mnie, ale ja nie potrafiłam odwzajemnić tego uczucia. Już nie – ostatnie dwa miesiące wszystko zmieniły i Jake po prostu wrócił do mojego życia zbyt późno, by liczyć na to, że stanie się dla mnie kimkolwiek więcej. Nie mógł, po prostu nie mógł. Konie. Kropka.

Po prostu dręczyło mnie, że skoro jestem jego wpojeniem, nie zakocha się nigdy w kimś innym. Był skazany na nieszczęśliwą, nieodwzajemnioną miłość o mnóstwo bólu, którego bardzo chciałam mu oszczędzić, ale po prostu nie mogłam. Jedynym wyjściem byłoby, gdybym zerwała z Gabrielem i przymusiła się do bycia z Jake'm a to też żadnym rozwiązaniem nie było – wtedy wciąż cierpielibyśmy, tym razem we troje, bo oszukiwana miłość to żadna miłość i byłam tego świadoma.

Żałowałam, że nie mogę przyjacielowi jakoś ulżyć. Jasne, mogłam się z nim spotykać, bo z dala ode mnie również cierpiał, ale nie widzieliśmy się od dnia naszego pierwszego spotkania, kiedy zaatakował Gabriela. A przynajmniej nie twarzą w twarz, bo wiedziałam, że kilka razy kręcił się w pobliżu domu, ale nie miał odwagi pojawić się i poprosić o rozmowę. Ja również byłam zbyt wielkim tchórzem, by udać się do niego, poza tym wiedziałam, że bliscy nie puściliby mnie samej do rezerwatu, a pójście z kimkolwiek – zwłaszcza Gabrielem – mogłoby się zakończyć tragedią.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now