Siedemnaście

176 19 2
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

– Renesmee.

– To trochę dziwne imię – zauważył Gabriel, spoglądając na mnie z zaciekawieniem. – Ale pasuje do ciebie – dodał po chwili, bez cienia złośliwości.

Szliśmy powoli przez las, niemal ocierając się o siebie ramionami. Co ciekawe, ta bliskość bardzo mi odpowiadała, choć przecież pół-wampir był dla mnie zupełnie obcy.

Ale, jak usiłowałam usprawiedliwić swoje zachowanie, może właśnie chodziło o to, że był taki jak ja. Od dawna pragnęłam spotkać swoich pobratymców – w końcu myślałam o tym nieustannie, odkąd Carlisle powiedział mi, że ktoś kręci się w pobliżu, więc chyba nic dziwnego nie było w tym, że byłam zafascynowana i pewnie czułam się w towarzystwie Gabriela.

– Mamie właśnie o to chodziło – odpowiedziałam i musiałam ugryźć się w język, by nie zacząć tradycyjnie wyjaśniać, że „Renesmee" pochodzi od połączenia imion moich babć. Niby nie miał prawa znać żadnej z nich, ale po co miałam ryzykować, że zacznie węszyć albo zaintryguje go, że w Columbus mieszka niejaka Esme Platt? – A ty Gabriel? Jak ten anioł? – lekko zmieniłam temat.

Nie wyglądał na wysłannika z Biblii, tego, który zwiastował Marii, choć na swój sposób przypominał mi anioła. Nieprzeciętna uroda, kontrastujące ze sobą ciemne włosy i blada skóra sprawiały, że przywodził mi na myśl mroczne uosobienie zemsty. Było w nim coś niepokojącego i może powinnam się bać, ale ironiczny uśmieszek, który wydawał się nie opuszczać jego twarzy sprawiał, że czułam się uspokojona.

– Jedynie z imienia – stwierdził, nieco rozbawiony porównaniem, które zasugerowałam swoim pytaniem. – Z pewnością jestem ostatnią osobą, która pasowałaby do ludzkiego wyobrażenia boskiego wysłannika – dodał lekceważąco, wzruszając ramionami.

Dał mi tym jasno do zrozumienia, że temat religii jest mu całkowicie nie na rękę. Mnie zresztą też, bo nie wyznawałam żadnego wyznania. Wiedziałam jedynie tyle, co kiedyś opowiadał mi Carlisle i o czym w okresie świątecznym non stop mówiono w mediach, czyli niewiele. Nie wierzyłam to tak do końca, bo naprawdę było mi przyjąć fakt istnienia nadludzkiej istoty, która gdzieś z góry obserwowała każdy mój krok, zapamiętując wszystkie błędy, by po śmierci mnie z nich rozliczyć. To nie miało dla mnie sensu zwłaszcza, że ludzie cały czas powtarzali, że Bóg kocha wszystkich i jest miłosierny.

– Nie jesteś z Columbus. – Gabriel wyrwał mnie z zamyślenia. – Przybyłaś tutaj niedawno, prawda? – uzupełnił, dokładnie lustrując mnie wzrokiem. Pod spojrzeniem jego czarnych tęczówek, czułam się jak pod promieniami rentgena.

– Tak – zgodziłam się, nie zamierzając podejmować tematu. – Nie jestem stąd.

Jeśli liczyłam, że monosylaba i krótkie, niewnoszące nic zdanie mnie uratują, byłam naprawdę naiwna.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now