Sto dwadzieścia osiem

75 10 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Sebastien uniósł głowę, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. Bynajmniej nie wpłynęło to na moją postawę – wciąż patrzyłam się na niego, gotowa zaatakować, gdyby tylko dał mi po temu powody. Pokaźnych rozmiarów brzuch co prawda ograniczał w znacznym stopniu moje ruchy, złe to był tylko człowiek, więc powinnam sobie poradzić.

– Panienka powinna się uspokoić – odezwał się w końcu w miarę spokojnym głosem, chociaż wyczułam w nich odrobinę niepokoju. – To na pewno nie jest dobre dla dziecka.

– Dzieci – poprawiłam machinalnie, całkowicie zdezorientowana tym, jak mnie nazwał. Panienka? Niewiele lepsze od Gabrielowego „dziewojo", które zawsze mnie rozbrajało. – Nawet nie próbuj się do mnie zbliżać – dodałam, usiłując nie pozwolić, żeby myśl o ukochanym mnie zdekoncentrowała.

– Tym bardziej – stwierdził, jakby nie dosłyszał moich ostatnich słów. – Nie mam złych zamiarów. Chcę po prostu pomóc, więc przynajmniej porozmawiamy – zasugerował. – Jeśli mam być przy porodzie...

– Dziękuję bardzo, mam już lekarza prowadzącego – warknęłam, cofając się aż po same drzwi. Przez cały czas nie spuszczałam wzroku z Sebastiena, ale on po prostu stał spokojnie w tym samym miejscu, w którym go zastałam.

Nagle poczułam silne kopnięcie gdzieś u dołu brzucha. Jęknęłam i zgięłam się wpół, jedną ręką przytrzymując się ściany, a drugą dotykając brzucha; czule pogładziłam miejsce, w którym poczułam ból.

– Już, już... – wydyszałam, zaciskając zęby. – Mama już jest spokojna – zapewniłam dzieci, starając się oddychać miarowo, żeby maluchy się uspokoiły.

Sebastiena przestąpił z nogi na nogę, jakby walcząc z samym sobą. W końcu spojrzał na mnie zrezygnowany i zaryzykował:

– Czy bardzo zaryzykuję, jeśli spróbuję panience pomóc usiąść?

Zazgrzytałam zębami.

– Przestań mówić do mnie „panienko" – zirytowałam się i zaraz znów jęknęłam, emocjonalną reakcję przykładając bólem.

– Przepraszam, trudno mi po prostu stwierdzić ile masz lat. Wszyscy, których do tej pory poznałem, żyli w czasach, kiedy...

– Jestem młodsza od ciebie – przerwałam mu, bynajmniej nie zamierzając dodawać, że jeszcze nie powinno mnie na świecie być. – Nie wiem, poradzę sobie – dodałam i jakby na przekór moim słowom, zachwiałam się, bo zakręciło mi się w głowie.

Sebastien zareagował w jak najbardziej naturalny sposób i po prostu niewiele myśląc, podszedł bliżej i chwyciwszy mnie za ramiona, pomógł mi utrzymać równowagę. Zauważyłam, że drgnął, kiedy musnął palcami moją rozpaloną skórę; Carlisle wiedział, że zawsze mam lekko podwyższoną temperaturę, więc gorączka, która mogłaby człowieka zabić, jest dla mnie czymś normalnym, dla ludzkiego lekarza jednak musiałam być chyba jakimś ewenementem.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now