Pięćdziesiąt pięć

102 13 0
                                    

Taylor

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Taylor

– Jaques Delacur. – Ciemnowłosy pół-wampir o brązowych włosach i dość pospolitej urodzie, skłonił się, kiedy Taylor i Lilly weszły do dawnej hali produkcyjnej zapomnianej przez Boga fabryki. – Słynne już bliźniaczki Glass, jak mniemam.

Akcent zdradzał, że miały jak najbardziej do czynienia z francuzem.

Stojący tuż za obcokrajowcem Drake, prychnął jednoznacznie, ale żadna z sióstr nawet nie zwróciła na niego uwagi. Taylor uważała po prostu, że nie było warto, a Lilian była zbyt oczarowana Jaquesem, który z szarmanckim uśmiechem ujął jej dłoń, by musnąć wargami jej wierzch. Dziewczyna zachichotała, jej siostra zaś wzniosła oczy ku niebu – mogła się założyć, że chłopak zachowywał się tak wobec każdej kobiety, którą miał nadzieję „zaliczyć".

Drake odchrząknął znacząco, zwracając na siebie uwagę całej trójki. Miał zacząć mówić, nim jednak sformułował choć początek zdania, coś od strony wejścia zwróciło jego uwagę. Taylor machinalnie obejrzała się za siebie, dostrzegając Bliss, która szybkim krokiem zmierzała w ich stronę, prowadząc za sobą siódemkę pozostałych telepatów, których jak na razie udało im się zwerbować.

– Dobra, dzieciaki, nie mamy całego dnia – zirytował się Drake, gestem ponaglając siostrę. – Część z was zna już Jaquesa, reszta – jeszcze go pozna. Jak na razie powinniście wiedzieć tyle, że jest z nami praktycznie od początku i zajmuje na tyle wysokie miejsce w naszym gronie, by do tej pory załatwiał dla nas pewne sprawy w pojedynkę.

– A my to co? – rzucił z urazą Dylan, rudowłosy i z natury bardzo pobudliwy. – Cały czas albo męczymy się, wznawiając kolejne ataki, albo podróżujemy, próbując przekonać innych, by nas wsparli. Gdzie w takim razie w tym wszystkim jesteśmy? – zapytał.

Jego słowa wywołały niewielkie poruszenie. Reszta zebranych – zwłaszcza młodych, którym Jaques do tej pory był obcy – poparła go, mniej lub bardziej stanowczo. Taylor również czekała na odpowiedź, zaintrygowana.

– Zamknąć się! – zażądała Bliss, spoglądając na brata. Drake miał zamknięte oczy i chyba próbował zachować cierpliwość. – Nie mam ambitniejszych zadań od was, a jakoś nie narzekam. Zwłaszcza, że bez niego – skinęła na francuza – nie moglibyśmy zrobić wielu planowanych rzeczy, więc radzę wam z łaski swojej zamknąć się i zacząć słuchać.

W siostrze Drake'a było coś takiego, że nawet jeśli na co dzień trzymała się na uboczy i rzadko się ją zauważało, kiedy przemawiała, wszyscy natychmiast zaczynali darzyć ją szacunkiem. Tym razem również wystarczyło jedynie spojrzenie zielonych oczu, by w sali zapanowała niczym niezmącona cisza – dokładnie taka, jakiej oczekiwano od samego początku.

– Dziękuję, Bliss – odezwał się w końcu Drake. – Irytujecie się, a nie potraficie słuchać. Pragniecie wyjaśnień, a kiedy chce się ich wam udzielić, zachowujecie się jak stado zwierząt, nad którym nie da się w najmniejszym stopniu zapanować. Więc czego – pytam się, czego – oczekujecie? – zapytał, z każdym kolejnym słowem unosząc głos.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now