Trzydzieści sześć

113 17 0
                                    

Renesmee

Ουπς! Αυτή η εικόνα δεν ακολουθεί τους κανόνες περιεχομένου. Για να συνεχίσεις με την δημοσίευση, παρακαλώ αφαίρεσε την ή ανέβασε διαφορετική εικόνα.

Renesmee

Obudziła mnie chłodna dłoń na moim policzku. Wciąż zaspana jęknęłam w proteście i chciałam odwrócić się na drugi bok, by móc jeszcze pospać. Było mi dobrze i naprawdę nie rozumiałam, dlaczego ktoś przerywa mi jakże potrzebny sen.

– Skarbie... – W końcu rozpoznałam głos Carlisle'a. Spojrzałam na niego odrobinę niechętnie. – Kochanie, budzimy się powolutku – szepnął, uśmiechając się do mnie czule i czekając, aż w końcu zacznę być trochę bardziej przytomna.

Zamrugałam, wciąż nieco zaspana, ale już przynajmniej świadoma tego, gdzie jestem i co się dzieje. Przeciągnęłam się odrobinę, bo ciało miałam zdrętwiałe od niewygodnej pozycji na fotelu samochodu. Już i tak cudem było, że zdołałam zasnąć na tak długo – za oknem było praktycznie ciemno, zmierzch już dawno zapadł i wyglądało na to, że przespałam cały dzień. Ale, jak z ulgą zauważyłam, przynajmniej brzuch przestał mnie już boleć i czułam się zdecydowanie lepiej.

– Hm, jednak się zepsuł? – zapytałam, wciąż nieco zaspanym głosem, próbując zapanować nad pragnieniem, by przymknąć oczy na jeszcze przynajmniej kilka minut.

Usłyszałam prychnięcie Edwarda, a chwilę później odezwał się, odrobinkę tylko złośliwym tonem:

– Lepiej ci, co?

Obejrzał się, by na mnie spojrzeć. Wysiliłam się na lekki uśmiech, po czym w końcu wyprostowałam się na fotelu, już bardziej przytomna. Tym bardziej, że zorientowałam się, że wciąż jedziemy, choć zdecydowanie wolniej niż do tej pory – chyba nawet człowiek by nas wyprzedził, gdyby się naprawdę postarał. Zaciekawiona wyjrzałam na zewnątrz, ale nie zobaczyłam nic, prócz zalegającego wszędzie śniegu.

– Będziemy musieli kawałek przejść – wyjaśnił mi Carlisle. – Jesteśmy praktycznie pod samym rezerwatem. Zostanie nam niewielki kawałek lasem; samochód tam nie wjedzie, poza tym na piechotę będzie mimo wszystko szybciej.

Skinęłam głową, odrobinę rozbawiona jego wypowiedzią, Edward z kolei znów prychnął. Ale co można było poradzić na to, że obecne modele aut były beznadziejne nawet dla ludzi, a co dopiero dla wampirów? Wszyscy w rodzinie preferowali szybką jazdę, podejrzewałam więc, że prawdziwa pasja do samochodów miała się rozwinąć dopiero za kilka lat, wraz z pojawieniem się nowych cudów techniki.

Auto w końcu się zatrzymało. Sięgnęłam dłonią do klamki przy drzwiczkach, nim jednak zdążyłam ją nacisnąć, ktoś mnie uprzedził. Tata zdążył już wysiąść i teraz stał przede mną, zachęcająco wyciągając rękę w moją stronę. Ujęłam ją, nim zdążyłam się głębiej zastanowić i pozwoliłam, by pomógł mi wysiąść.

Zima na Alasce była zdecydowanie bardziej urokliwa niż w innych zakamarkach Stanów. Wszystko było białe, teraz dodatkowo skąpane w srebrzystym blasku księżyca; skóra Edwarda iskrzyła się delikatnie, choć nawet w połowie nie tak intensywnie, jak w świetle słonecznym.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα