Trzydzieści cztery

134 17 2
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Dlaczego wciąż czuję niepokój, kiedy ciemność rozstępuje się i odkrywam, że Gabriel przyszedł do mnie we śnie? Przecież chcę go zobaczyć, upewnić się, że nic mu nie jest... Może po prostu boję się tego, co mógł nieść ze sobą atak Edwarda – tego, jak może wyglądać jego twarz, co on może w tym momencie myśleć o mnie.

Czy będę w stanie znieść niechęć w jego oczach, gdyby okazało się, że po tym wszystkim nie będzie chciał mnie widzieć?

– Tym się martwisz? – słyszę jego głos, pełen niedowierzania i czegoś na kształt rozbawienia. – Tego, że nie będę chciał być przy tobie, bo twój ojciec miewa napady szału? – pyta; nie mam już wątpliwości, że nie tylko wniknął do mojego snu, ale i bacznie kontroluje moje myśli.

Powinnam być za to zła, ale nie potrafię. Jestem w stanie jedynie zaciskać powieki, w obawie przed spojrzeniem na jego twarz – przekonaniem się, jak może teraz wyglądać. Przecież czułam krew, byłam świadoma siły uderzenia taty... Może powinnam się cieszyć, że Gabriel jeszcze w ogóle żyje i jest w stanie do mnie przyjść.

Wyczuwam, że podchodzi do mnie, mocniej więc zaciskam powieki i dodatkowo jeszcze przyciskam dłonie do twarzy. Słyszę, jak wdycha nieco podirytowany. Nie odzywa się i przez chwilę myślę nawet, że zaraz odejdzie, pozwalając mi ponownie zapaś się w nieświadomość, wtedy jednak jego dłonie z czułością zaciskają się na moich nadgarstkach.

Kiedy odrywa moje ręce od twarzy, nie potrafię już powstrzymywać się przed otworzeniem oczu – patrzę na niego, nawet jeśli mam tego pożałować.

Uśmiecha się. Spogląda na mnie łagodnie, pełen troski i zrozumienia. Jego twarz wcale nie zdradza tego, by jakkolwiek był ranny, co momentalnie sprawia, że z serca spada mi ogromny ciężar. Nie interesuje mnie to, w jaki sposób wyszedł z ataku cało – najważniejsze, że stoi przede mną i mogę go dotknąć.

– Tak mi przykro – szepce nagle, przesuwając kciukiem po moim nadgarstku. Spoglądam na rękę i krzywię się, widząc ciasno przylegający do mojej skóry opatrunek. – Boli? – Gabriel natychmiast rozluźnia uścisk, źle interpretując moją reakcję.

– Nie, nie – zaprzeczam pośpiesznie, przysuwając się do niego pod wpływem impulsu. – Po prostu nie przywykłam do urazów. Nie wiem, jak moja mama to znosiła – wyjaśniam, spuszczając wzrok, nieco speszona troską, którą mnie otacza.

Jego palce wciąż przesuwają się po mojej rannej ręce. Rozluźniam się pod jego dotykiem, kiedy więc daje mi do zrozumienia, bym usiadła, natychmiast poddaję się jego dłoniom. Siedzimy naprzeciwko siebie, zdecydowanie bliżej niż zdarzało nam się w snach kiedykolwiek w snach, ja jednak odczuwam dziwny ból, spowodowany dzielącą nad odległością.

– Chodź do mnie. – Rozkłada ręce, jakby chciał, bym wpadła mu w ramiona. – Proszę, chodź... – Wydaje się mieć wątpliwości, czy będę chciała spełnić jego prośbę.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now