Dziewięćdziesiąt jeden

81 10 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Wyjrzałam przez okno mojego pokoju i zaraz z jękiem się cofnęłam. Rdzawo brązowy wilk, którego dostrzegłam zaledwie kilka metrów od naszego domu, skrytego pomiędzy drzewami, zaskomlał cicho, a ja zapragnęłam paść twarzą na łóżko, przykryć głowę poduszką i udawać, że wcale go nie słyszę, a co dopiero zdaję sobie sprawę z jego obecności. Było to nader dziecinne, ale co mogłam poradzić na to, że zwyczajna rozmowa po prostu nie wchodziła w grę.

Już wcześniej obawiałam się, że przez ten miłosny trójkąt ktoś będzie cierpiał – najmocniej Jacob, bo nie potrafiłam odwzajemnić jego uczuć – ale było zdecydowanie gorzej. Nie przewidziałam, że Jake zechce walczyć o moje względy. Przez to ranił mnie, bo po prostu zaczynałam się jego zaborczości obawiać, podobnie zresztą jak tego, że w końcu doprowadzi do czegoś, co zakończy się otwartą konfrontacją pomiędzy nim a moim partnerem. No a Gabriel z kolei bał się, że podzielę los jego siostry.

Innymi słowy Jacob martwił mnie, jak Gabriela, a Gabriel Jacoba i tak to właśnie koło się zamykało, ostatecznie zmieniając mój pogląd na to, że uczucia są jedyną dziedziną życia, której nie muszę się obawiać. Bynajmniej nie byłam z tego stanu rzeczy zadowolona.

Jacob zawył rozdzierająco. Melodia, która kiedyś była dla mnie ukojeniem, momentalnie stała się preludium koszmaru.

Wycie ustało równie nagle, co się pojawiło, ale dopiero kiedy usłyszałam głos Edwarda zrozumiałam dlaczego.

– Nie – uciął stanowczo. Nikt mu nie odpowiedział, więc domyśliłam się, że Jacob rozmawia z nim mentalnie. – Nie, nikt z nas jej nie zawoła, bo ona nie chce z tobą rozmawiać – powiedział nieco ostrzej; stosunek pomiędzy moim tatą a przyjacielem chyba nigdy nie miał się zmienić... A przynajmniej nie na lepsze.

Po cichu raz jeszcze podkradłam się do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Jacob już nie próbował się chować; podszedł bliżej i stał naprzeciwko Edwarda. Obaj odnosili się ze sobą z wyraźną rezerwą, a i odległość jaką zachowywali była znacząca. Niby nic specjalnego się nie działo, a ja mogłam spokojnie ich usłyszeć, ale nauczona doświadczeniem z Edwardem i Gabrielem, wolałam dla pewności kontrolować sytuację.

– Jacob, zrozum w końcu, że moja córka chce spokoju – jęknął Edward. Nie dało się ukryć, rozczulił mnie wprost nazywając mnie swoją córką. – I nie zamierza ci tego powiedzieć wprost, więc sobie daruj. Ona nie chce cię widzieć.

Sama nie ujęłabym tego tak ostro i zrobiło mi się Jacoba żal, ale tak było lepiej. Szczerze wątpiłam, by w obecnej sytuacji nasza przyjaźń była możliwa, poza tym po tym, jak Jake pocałował mnie na siłę, bałam się, że znów zdobi coś, czego mu w końcu nie wybaczę. Nie obawiałam się tego, co Gabriel, bo Jacob nie byłby w stanie posunąć się tak daleko, ale mimo wszystko nie zamierzałam dalej pozwalać nam się nawzajem ranić.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now