Sto siedem

77 10 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

W całym tym zamieszaniu zaczęłam żałować, że dziadek wyszedł – mimo wszystko to on jako głowa naszej rodziny podejmował decyzje. Pałeczkę zdecydowała się przejąć Isabeau, która tonem zawodowego dyktatora, kolejno kazała bratu się zamknąć, Edwardowi przestać wyzywać ją w myślach, a Michaelowi zająć się czymś pożytecznym.

– Idź przypilnuj tych dwoje – ponagliła. – Szok szokiem, ale dla mnie to idiotyzm kręcić się po lesie tuż po ataku telepatów. Lawrence niby się nie interesował do tej pory synem, ale jako, że ostatnio mamy cholernego pecha, wcale im nie zaszkodzi, jeśli pokręcisz się w okolicy – stwierdziła.

Choć z natury Michael wyglądał na kogoś, kto z trudem darzy innych szacunkiem, przed Isabeau skłonił się teatralnie i zniknął. Dziewczyna z westchnieniem podarła czoło jedną ręką, drugą wciąż przyciskając prowizoryczny opatrunek z liści – zakładałam, że sok rośliny musiał mieć działanie bakteriobójcze, które w przypadku zwyczajnych leków na takich jak my byłoby znikome, choć oczywiście się o to nie zapytałam, nie chcąc by i na mnie Isabeau naskoczyła.

Lorena zawahała się i niczym w szkole, uniosła rękę do góry. Siostra Gabriela wywróciła oczami i skinęłam jej głową.

– Powinniśmy już iść – oznajmiła. – Od momentu ucieczki cały czas jesteśmy w ruchu, ze względu na dar Demetriego. Przez przygotowania do balu może nas tak intensywnie nie szukali, ale lepiej nie ryzykować – stwierdziła.

Isabeau skinęłam głową.

– Nie ma sprawy – zapewniła. – Volturi to ostatnie, czego nam tutaj trzeba. I tak wiem już wszystko, czego potrzebowałam. – Wzruszyłam ramionami.

– Isabeau chciała powiedzieć „dziękuję" – wtrącił Gabriel nieco chłodnym tonem. – Jeśli będziemy coś wiedzieć jeśli chodzi o Lay, damy wam znać.

Przybysze jedynie pokiwali głowami. Angel bez wahania ujął dłoń swojej podopiecznej i oboje oddalili się pośpiesznie; zaczynałam dochodzić do wniosku, że mają się ku sobie.

Zostaliśmy we czwórkę – ja, Licavoli i tata. Zupełnie machinalnie spojrzeliśmy na Isabeau, skoro już bowiem tak wyrywała się do dyrygowania nami, mogła zasugerować dalszy plan działania.

– Gabriel, pokaż jej to co mnie i Layli – powiedziała po chwili zastanowienia. – Trzeba wykorzystać to, że dopiero co udało jej się wykorzystać moc. Wiesz, że inaczej zaczniemy się cofać – przypomniała. – Sama też chętnie sobie przypomnę kilka sztuczek.

– Chcecie walczyć? – zapytał z niedowierzaniem Edward. – Dalej nic nie wiemy. Skąd pewność, że nas zaatakują? Może powinniśmy się w porę wynieść, tym bardziej, że Carlisle z pewnością nie uzna rozwiązania siłowego, zwłaszcza kiedy za wszystkim stoi jego ojciec – stwierdził, niestety słusznie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now