Trzydzieści dziewięć

108 13 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Energiczne pukanie do drzwi zmusiło mnie do wstania. Przeciągnęłam się leniwie, wciąż rozespana i chętna zasnąć na jeszcze kilka godzin, ale wystarczająco przytomna, by zupełnie machinalnie zacząć blokować swoje myśli, starannie zatajając wspomnienia ostatniej nocy. Mimo wszystko trudno było mi nie rozpamiętywać niezwykłego świata snów, który Gabriel upodobnił do bezkresnego, usianego milionami gwiazd nieba, okazało się jednak, że nie jest to niemożliwe.

Pukanie rozległo się ponownie. Ktokolwiek próbował dobijać się do mojej sypialni, najwyraźniej był bardzo niecierpliwy – gdyby nie wiadoma sytuacja, byłabym skłonna stawiać na Alice. Wyjrzałam przez okno i skrzywiłam się, widząc wciąż nisko zawieszone nad horyzontem słońce; kiedy dodatkowo zerknęłam na zegarek i przekonałam się, że jest przed szóstą, moja irytacja wzrosła, bo spokojnie mogłam jeszcze pospać. I nie chodziło tu jedynie o fakt, że więcej czasu spędziłabym w towarzystwie Gabriela.

– Wstałam! Już wstałam! – zapewniłam, bojąc się, że mój gość ostatecznie wyłamie drzwi.

W odpowiedzi na moje słowa, ktoś po drugiej stronie nacisnął klamkę, a potem drzwi uchyliły się i do pokoju wpadła Kate. Blondynka wręcz tryskała entuzjazmem i była zdecydowanie bardziej żywa ode mnie – jak na ironię, bo to przecież ja byłam połowicznie człowiekiem.

– Hej. – Uśmiechnęła się do mnie. – Carlisle mówił, że powinnam dać ci jeszcze pospać, ale ile można? – Teatralnie wywróciła oczami. W duchu żałowałam, że jednak go nie posłuchała. – Wybacz, zapomniałam, jak to jest być człowiekiem. Ale przecież nie jest znów tak wcześnie.

Powstrzymałam się od komentarza, po czym – w końcu godząc się z tym, że już nie zasnę – usiadłam na łóżku i spojrzałam pytająco na wampirzycę. Musiała mieć jakiś cel, skoro obudziła mnie w ten jakże brutalny sposób, prawda?

– No nie patrz tak na mnie – obruszyła się. – Chyba nie przyjechaliście tutaj, by siedzieć w domu, nie? Zwłaszcza ty. Powiedzmy, że jestem chętna sprawić, byś przestała w końcu się zamartwiać – wyjaśniła. – Biorę cię na spacer. Znaczy ja i Irina, bo Tanya już porwała resztę i gdzieś razem wybyli – uściśliła.

Potrzebowałam chwili, by mój wciąż nieco słabo pracujący umysł wszystko przeanalizował. Mimo wszystko nie byłam pewna co do tego, czy cieszę się, że Tanya jest blisko Edwarda, nawet jeśli towarzyszyli im Carlisle i Esme – w końcu jedynie ja wiedziałam, że oni nigdy nie będą razem, a niezręcznie się czułam, kiedy widziałam jak moja przybrana ciotka próbuje romansować z moim ojcem. Mimo wszystko czułabym się lepiej, gdybym mogła jakoś kontrolować sytuację.

No i pozostawała jeszcze Irina – wampirzyca, która praktycznie zginęła z mojego powodu. Ta z sióstr Denali, której nigdy tak naprawdę nie poznałam, która uznała mnie za nieśmiertelne dziecko i wydała na pastwę Volturi, donosząc im o sytuacji w naszej rodzinie. Nie byłam pewna, czy będę potrafiła tak po prostu z nią przebywać, wiedząc o wszystkim, co miała zrobić – nawet jeśli główną przyczyną było złamane serce i obwinianie bliskich nam zmiennokształtnych o zabicie niedoszłego życiowego partnera.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now