Czterdzieści cztery

116 13 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Nie przypuszczałam, że spacer po lesie może być tak przyjemnym doświadczeniem. Polowanie zwykle kojarzyło mi się z czymś bardzo dynamicznym – pędem przed siebie, zdawaniem się na zmysły i zatracaniem w tym, co się robi. Zawsze tak było, kiedy polowałam w towarzystwie Emmetta i Jaspera – wtedy liczyły się tylko i wyłącznie nasze wampirze zdolności, im szybciej zaś się poruszaliśmy, tym lepsza zabawa podobno była.

Właśnie dlatego tak bardzo zdziwiło mnie, że Gabriel po prostu prowadził mnie przed siebie, zwyczajnym ludzkim tempem. Szłam u jego boku, mocno ściskając jego ciepłą dłoń i raz po raz spoglądając na znajomą twarz. Za każdym razem uśmiechał się delikatnie, choć nawet wtedy nie mogłam stwierdzić o czym właściwie myśli – kto jak kto, ale Gabriel był mistrzem ukrywania swoich emocji.

W jego towarzystwie czułam się prawie jak człowiek, na dodatek bardzo niezgrabny i hałaśliwy. Nie wiedziałam, jak to robił, ale poruszał się tak cicho i bezszelestnie, że chyba nawet wampir miałby problem z wyczuciem go. Byłam tego absolutnie pewna, bo w końcu miałam okazję się o tym przekonać – Gabriel spokojnie zakradł się do mojego pokoju, kiedy Carlisle był praktycznie obok i nikt do tej pory się o tej wizycie nie dowiedział. Ja z kolei wspominałam ją bardzo przyjemnie, zwłaszcza moment naszego pierwszego pocałunku.

Gabriel ścisnął moją dłoń, jakby doskonale wiedział o czym właśnie pomyślałam. Znając jego zdolności, było to jak najbardziej możliwe, ja jednak po raz kolejny przekonałam się, że nie jestem w stanie zareagować na to jawne naruszenie prywatności gniewem.

– Powiedz mi, co tak właściwie jest w uganianiu się za zwierzętami? – zagadnął, zerkając na mnie. – Znaczy, samą filozofię tego, że można zaprzestać mordów rozumiem i w pełni popieram, ale nie myśleliście, że są mniej wymagające sposoby?

Wciąż zapominałam, że Gabriel żywi się w tradycyjny sposób. Zadrżałam mimo woli, nie wyobrażałam sobie bowiem tego, że ktoś tak bardzo mi bliski, może być regularnym mordercą. Co ciekawe, nie bałam się go ani nie brzydziłam – ani teraz, ani kiedy się dowiedziałam, że potrzebuje cudzej energii, by normalnie funkcjonować. Może i było to naiwne, ale marzyłam, że zostanę tą dobrą bohaterką, która swoją miłością zmienia czarny charakter na lepsze – może miałam go przekonać do zmiany diery? Co jak co, ale Carlisle z pewnością byłby zadowolony...

– Gabrielu, przecież dobrze wiesz, że nie ma innych sposobów. Jasne, teoretycznie ja bym mogła wypić tyle, by nie zabić, gdybym się postarała – spłonęłam rumieńcem na wspomnienie tamtej nocy – ale w przypadku reszty jest to niemożliwe. W końcu pozostaje kwestia jadu – przypomniałam mu, spoglądając gdzieś w bok.

Poczułam delikatne szarpnięcie, kiedy przymusił mnie, żebym się zatrzymała. Jego dłonie znalazły się na moich policzkach, a chwilę później zmusił mnie, bym spojrzała mu w oczy. O dziwo nie dostrzegłam w nich gniewu, a jedynie zrozumienie i... rozbawienie?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now