Sto trzy

91 10 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Również niedziela zapowiadała się w równie wspaniały sposób, co wcześniejszy dzień – zupełnie jakby Gabriel chciał za wszelką cenę zrekompensować mi dni, kiedy go przy mnie nie było. I te, kiedy nie będzie, choć miałam wrażenie, że przed poniedziałkiem któreś z nas w końcu nie wytrzyma i albo poproszę go, by zrezygnował, albo sam to zrobi.

Do późna bawiliśmy się przy niezwykłym ogniu Layli i kiedy się kładłam byłam padnięta, nie zdziwiło mnie więc wcale, kiedy obudziłam się przed południem. Gabriel powitał mnie najcudowniejszy ze swoich uśmiechów, przeznaczonych jedynie dla mnie i czekał nas kolejny cudowny „poranek" nim w końcu zmusiliśmy się do wygramolenia z łóżka.

Tym razem Gabriel nie zamierzał wyciągać mnie z domu, dla odmiany postanawiając posiedzieć w salonie i spróbować odbić Edwardowi pozycję najlepszego muzyka w rodzinie – nie dało się ukryć, że z gitarą wyczyniał równie niezwykłe rzeczy, co mój tata z fortepianem. Dawno nie słuchałam gry ukochanego, dlatego zupełnie jak w jego domu, ułożyłam głowę na jego kolanach, nijak krępując się tym, że dołączyła do nas cała rodzina, by móc posłuchać – nawet Edward, chyba nawet wyjątkowo mojego partnera doceniając, zamiast doszukiwać się złych zamiarów wobec jego ukochanej córeczki.

W końcu pojawiła się nawet zaciekawiona Alba, która – wciąż starannie omijając Laylę, czego nie potrafiłam zrozumieć – umościła się w ramionach Isabesu. Przyrodnia siostra Gabriela pierwszy raz wydała mi się tak bardzo beztroska i radosna jak dziecko, kiedy zaczęła bawić się z kociną. Obie dostały jakiejś głupawki, panosząc się po całym salonie i kilkukrotnie doprowadzając Esme do przysłowiowego zawału serca, omal przypadkiem nie niszcząc kilku zabytkowych wazonów i drobiazgów, które wampirzycy udało się zgromadzić.

Gabriel płynnie przeszedł z granej właśnie melodii na inną, którą momentalnie rozpoznałam. Dźwięki starej, „niedoskonałej" ballady owijały się wokół mnie – z tym, że melodia ta nie była już niedoskonała, bo wtedy mój ukochany zaczął śpiewać. Słowa, które zostały wypowiedziane podczas oglądania wschodu słońca na balkonie w Volterze, idealnie wpasowały się w cudowną melodię, dając w efekcie coś niezwykłego. Dopiero kiedy wraz z ostatnią linijką, ciepłe palce Gabriela musnęły mój policzek, uświadomiłam sobie, że jednak nie powstrzymałam emocji i popłakałam się.

– Kochanie moje... – rozczulił się odrobinę rozbawiony Gabriel. – Mam już przestać grać? – upewnił się, nie zwracając uwagi na to, że na tę wiadomość zarówno Esme, jak i Layla skrzywiły się, rozczarowane.

– Co? Nie, oczywiście, że nie – zaoponowałam, podrywając się gwałtownie i omal nie uderzając go przypadkiem głową w brodę; uchylił się w samą porę. – Po prostu to takie... – Brakło mi słów.

Uśmiechnął się jedynie, po czym ucałował mnie krótko w usta. Był to tak niewinny pocałunek, że przy obecności tylu świadków wydał mi się jak najbardziej na miejscu i nawet udało mi się nie zarumienić.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz