Sto dwadzieścia pięć

88 11 0
                                    

Renesmee

Ops! Esta imagem não segue as nossas directrizes de conteúdo. Para continuares a publicar, por favor, remova-a ou carrega uma imagem diferente.

Renesmee

Obudziłam się zdezorientowana i z bólem głowy. Nie od razu przypomniałam sobie, co się stało i uświadomiłam, że leżę na czymś cholernie niewygodnym i twardym. Mimo pulsowania w skroniach spróbowałam się skupić i nawet udało mi się otworzyć oczy.

Isabeau! Poderwałam się tak gwałtownie, że świat zawirowało i obraz na chwilę znów się rozmazał. Byliśmy razem, chciała mnie przed czymś ostrzec i...

Oczy dopiero teraz zaczynały przyzwyczajać mi się do panującego półmroku, mogłam więc rozejrzeć się dookoła. Olbrzymia hala w której się znajdowałam zdecydowanie nie przypominała mi czegoś znajomego. Leżałam na czymś, co od biedy można było nazwać materacem, ale chyba wygodniej byłoby mi nawet na zagraconej, brudnej podłodze; poza tym było bardzo zimno i zaczęłam drżeć, nawet pomimo zimowych ubrań i kurtki. Przynajmniej czułam delikatne ruchy dzieci, co pozwalało mi czuć się bezpieczniej przynajmniej w kwestii tego, czy są zdrowe.

Coś poruszyło się w ciemności; poderwałam się gwałtownie, stając na równych nogach i rzuciłam się do ucieczki, nie udział jednak nawet dwóch metrów – poczułam szarpnięcie i straciłam równowagę; jak długa lądując na podłodze. Przynajmniej w ostatniej chwili udało mi się przekręcić tak, że boleśnie upadłam na rękę, ale nie ryzykowałam uderzenia w brzuch.

Usłyszałam chichot, a potem westchnienie. Twarz Drake'a pojawiła się nade mną nagle, co całkiem mnie rozstroiło i nie od razu zareagowałam, kiedy telepata wyciągnął rękę w moją stronę.

– Pozwolisz, że pomogę? – zapytał i gdybym nie wiedziała do czego jest zdolny, uznałabym go po prostu za dżentelmena. – Och, litości – westchnął, bo jedynie gapiłam się na niego.

Nachylił się i chwyciwszy mnie pod ramię, pomógł mi się podnieść. Nie miałam większego wyboru i wciąż mając problemy z utrzymaniem równowagi, skorzystałam z jego wsparcia; zniecierpliwiony podtrzymał mnie i pomógł wrócić na materac na którym zaraz usiadłam i skupiłam się pod ścianą, zasłaniając brzuch i przyciskając do siebie obolały nadgarstek.

– Było się nie rzucać – westchnął. – Pokaż tę rękę – zażądał, a kiedy nie zareagowałam, sam przykucnął i bez pytania ujął moją dłoń w swoją. Oczekiwałam, że będzie chciał zadać mi ból, dlatego zdziwiła mnie delikatność z jaką jego palce muskały moją skórę. – Pewnie się poobijałaś. – Wzruszył ramionami. Jego dłonie były przyjemnie ciepłe, podobnie jak Gabriela, kiedy pomagał mi na bolącą kostkę, dlatego Jego dłonie były przyjemnie ciepłe, podobnie jak Gabriela, kiedy pomagał mi na bolącą kostkę, dlatego byłam pewna, że używa mocy. – Wysłałem Kristin po lekarza, ale chyba to zły pomysł. Długo jej nie ma, więc zakładam, że przypadkiem biedaka zabiła – skrzywił się, wznosząc oczy ku niebu w geście bezradności.

– Nie potrzebuję lekarza – bąknęłam, wyrywają dłoń z jego uścisku. – Czego znów chcecie, Drake? I gdzie jestem? – zapytałam, starając się brzmieć gniewnie, w moim głosie jednak pobrzmiewało wyłącznie ogromne zmęczenie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora