Trzydzieści

146 20 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Pierwszy dzień grudnia powitał mnie chłodem i śniegiem. Oparłam się na parapet swojego pokoju, kiedy już wpuściłam do środka niezadowoloną i wciąż prychającą Albę. Kocina od razu uciekła, demonstrując mi przy tym, że zamknięte drzwi i nisko położona klamka nie są dla niej większym problemem.

Pokręciłam głową. W sumie dobrze by jej zrobiło, gdyby zmarzła – może przestałaby tak ciągle znikać. Nie żebym nie wiedziała jakie są koty, ale ona zachowywała się odrobinę jakbym to ja była jej własnością, nie odwrotnie. A w tym domu była po prostu lokatorką; raz ją widywałam, innym razem pojawiała się dopiero po kilku dniach, kiedy już dochodziła do wniosku, że nie chce jej się dobywać jedzenia albo na dworze jest zbyt zimno.

Tym razem na dodatek było jeszcze ciemno. Wzdrygnęłam się lekko i odsunęłam. Było dopiero po szóstej popołudniu, ale już panowały niemal egipskie ciemności. W powietrzu czuć było zimę, co niezbyt mi odpowiadało, tym bardziej, że nie było mi dane nacieszyć się jakże upragnionym latem i wciąż na swój sposób ciepłą jesienią. Michael przeniósł mnie gdzieś do pierwszych tygodni listopada – jednego z najmniej tolerowanych przeze mnie miesięcy.

Trochę przerażał mnie fakt, że jestem tutaj już niemal miesiąc. Najdziwniejsze było to, że praktycznie nie czułam upływającego czasu, kiedy więc teraz o tym myślałam, ta różnica wydawała mi się odrobinę przerażająca. Tym bardziej, że prawie wcale nie myślałam o sposobie powrotu, o bliskich i, co jednocześnie smutne i przynoszące ulgę, o Jacobie.

Może Gabriel miał rację i faktycznie broniłam się przed wspomnieniami, które mogłyby zadać mi ból. O rodzinie myślało mi się w miarę lekko, bowiem Edward, Esme i Carlisle nieświadomie traktowali mnie prawie tak, jakby wiedzieli kim jestem. Zwłaszcza po przebudzeniu w środku nocy czułam się tak bardzo kochana, że aż chciało mi się płakać z radości.

Co do Jacoba, było inaczej. Kiedy próbowałam pomyśleć o nim, od razu przed oczyma stawał mi on i Leah – ostatni raz, kiedy widziałam przyjaciela i kiedy moje serce praktycznie zostało złamane. Zdecydowanie bardziej wolałam przestać rozpamiętywać tamten dzień i zapamiętać jedynie rdzawo-brązowego wilka, który nigdy mnie nie skrzywdził i którego wizerunek miałam zawieszony na szyi.

Bez pośpiechu podeszłam do łóżka i ułożyłam się na nim, bezmyślnie spoglądając w sufit. Tata i Esme byli na polowaniu. Po wczorajszym wybuchu Edwarda, wszystko już wróciło do normy – babcia faktycznie poszła go szukać i chyba sporo sobie wyjaśnili, bo ostatecznie oboje wrócili do mojego pokoju, będąc w zdecydowanie lepszych nastrojach.

A dzisiaj poszli razem polować – byli jeszcze młodymi wampirami, poza tym ja (choć omal nie spłonęłam wtedy ze wstydu) musiałam im przyznać, że wkrótce spodziewam się okresu; dwa spragnione wampiry bez silnej samokontroli, które zetknęłyby się ze mną w tym okresie, prawdopodobnie zabiłyby mnie na miejscu.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now