Jedenaście

211 25 4
                                    

Renesmee

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

Renesmee

Czerń jest wszędzie, ale nie jest to ta bezpieczna otoczka, która wcześniej dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Jest w niej coś przerażająco znajomego, co ostatecznie identyfikuję jako scenerię z mojego ostatniego snu. Spanikowana rozglądam się dookoła, usiłując znaleźć jakiekolwiek miejsce, gdzie bezkształtne cienie nie kotłują się w nicości, powoli przybierając materialny wygląd, ale nigdzie nie widzę skrawka wolnej przestrzeni. Jestem otoczona i ta świadomość jest straszna.

Śpię, przecież dobrze wiem, że śpię – wiem to teraz i wiedziałam wcześniej, ale mimo to nie jestem w stanie zapanować nad otaczającą mnie rzeczywistością oraz strachem, który powoli chwyta mnie za gardło. Cofam się powoli, a blade sylwetki postaci przesuwają się wraz ze mną. Coś podpowiada mi, że kilka z nich jest za mną i kiedy się odwracam, moje serce gwałtownie przyśpiesza swój bieg, kiedy dostrzegam niemal przeźroczyste ramiona, które usiłują objąć mnie od tyłu. Uchylam się w ostatniej chwili, czując się jakbym znajdowała się pod wodą; unoszę się w otaczającej mnie ciemności, mając pewne trudności z zapanowaniem nad własnym ciałem.

Jest ich coraz więcej, może z piętnaście osób i jestem już nawet w stanie dostrzec rysy twarzy niektórych z nich. Kilka z nich wydaje się być znajomych i nagle uświadamiam sobie, że musiałam widzieć ich ostatnim razem. Z przerażeniem dostrzegam, że postać, która próbowała mnie złapać, jest dokładnie tą samą, która usiłowała wcześniej dostać się do mojej twarzy, choć teraz widzę ją zdecydowanie wyraźniej.

To chłopak. Całkiem ładny, ciemnowłosy. Coś podpowiada mi, że nie jest człowiekiem, ale też nie wygląda na wampira. Hybryda. Oni wszyscy są hybrydami, dokładnie takimi jak ja. Ale jest coś, co nas odróżnia, widzę to w ich oczach, choć nie potrafię tego zidentyfikować.

Zatrzymują się nagle. Rozglądam się pośpiesznie, dostrzegając, że utworzyli wokół mnie idealny okręg; jestem w samym jego centrum, zaledwie metr od każdej z bezbarwnych postaci. Wszyscy wydają się młodzi, choć dawno już nauczyłam się, że wiek nie zawsze idzie w parze z wyglądem. A w ich oczach, mimo tej dziwne, trudnej do zidentyfikowania rzecz, dostrzegłam doświadczenie mienionych dziesięcioleci; byli starzy i młodzi jednocześnie. Niebezpieczni.

Ciemnowłosy spogląda na innych. Mam wrażenie, że to on dowodzi grupie dookoła mnie i chyba mam rację, bo w odpowiedzi na jego wzrok, bezbarwne postaci zaczynają szeptać. Jest to cichy dźwięk, kilkanaście współgrających głosów, ale mimo wszystko nie potrafię zrozumieć o czym mówią. To jakiś obcy język; słowa brzmią melodyjnie, ale nie umiem wychwycić ich sensu. Słucham jak zahipnotyzowana, a dźwięk wibruje w moim umyśle, zupełnie jakby każdy wyraz miał zostać wypalony w moim umyśle, bym nigdy go nie zapomniała.

Głośniej, coraz głośniej...

Dźwięki wibrują, odbijają się echem w moim głowie i wkrótce zaczynają przypominać krzyk. Chwytam się za głowę, nie mogąc dłużej tego znieść. Choć jest ich garstka, mam wrażenie, że słyszę dziesiątki różnych głosów, przekrzykujących się nawzajem i to sprawa mi ból. Sama zaczynam krzyczeć, chcąc by to ustało, ale moje słowa giną w panującym zewsząd zgiełku.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang