Sto dwadzieścia sześć

83 11 0
                                    

Gabriel

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Gabriel

– Jak to: nie pomożesz?

Gabriel był w szoku. Czy te słowa da się ułożyć właśnie w takiej kolejności? Albo inaczej – czy mógł je wypowiedzieć Jacob Black, jedyna osoba, która kochała Nessie tak mocno jak on?

– Mam zobowiązania wobec watahy – odparł tamten taki tonem, że Gabriel po prostu wiedział, że Black chce się go po prostu pozbyć.

– Na litość bogini, co ty opowiadasz? – zapytał, ledwo będąc w stanie kontrolować złość. – Słyszałeś w ogóle, co powiedziałem? Jej grozi niebezpieczeństwo! – powtórzył, mimowolnie podnosząc ton głosu o oktawę.

– Słyszałem cię doskonale – zapewnił zmiennokształtny. – Poza tym powiedziałem, że nie pomogę tobie. Wiedziałem, że kiedyś ją zniszczysz i wcale się nie pomyliłem. – Ręce Jacoba drżały, zdradzając, że wieść o porwaniu Renesmee wstrząsnęło nim bardziej, niż okazywał. – Nie zostawię jej, ale nie będę współpracować z tobą, pijawko – oznajmił.

Gabriel patrzył na niego jak na wariata, nie wierząc własnym uszom. Niech ktoś mnie zabije, pomyślał. On chyba nie mówił poważnie!

– Chcesz rywalizować? – zapytał, czując jak zaczyna tracić cierpliwość. – Ona może umrzeć, a ty chcesz ze mną rywalizować?!

Jacob potrzebował chwili, żeby powstrzymać się od okazania gniewu i nie ryzykować natychmiastowej przemiany. Gabriel i tak wiedział, że powstrzymuje go jedynie pakt.

– Gdybyś był rozsądny, teraz byś się usunął – stwierdził w końcu. – W końcu ją zabijesz, dobrze o tym wiesz. Zaangażuje pozostałych i zrobimy wszystko, żeby jej pomóc, ale lepiej żebyś nie wchodził nam w drogę. Gdybyś nie pojawił się w jej życiu, prawdopodobnie już dawno byłaby szczęśliwa i bezpieczna ze mną. A tak zginie z ich rąk albo zabiją je te czarcie pomioty, które z twojej winy...

– Nie waż się obrażać moich dzieci! – warknął. – Tego jej życzysz? Śmierci, dlatego, że nie jesteś w stanie mi jej odebrać, a ona nigdy z tobą nie będzie? – zapytał, czując jak ogarnia go obrzydzenie.

Oczy Jacoba rozszerzyły się w geście niedowierzania. Pokręcił pośpiesznie głową, głośno protestując; wbrew wszystkiego zabrzmiało to szczerze.

– Nigdy nie chciałem i nie będę chciał, żeby umarła – powiedział wstrząśnięty. – Z tobą czy z kimś innym, ważne byle była żywa. Nic innego się nie liczy, tylko... – zaczął, ale się zawahał.

– Tylko co? – ponaglił Gabriel, ta rozmowa zaczynała go powoli męczyć.

Black westchnął.

– Od momentu, kiedy zobaczyłem ją... Kiedy zobaczyłem, co jej zrobiłeś – skrzywił się – coś się zmieniło. Już nie jest tak, jak było kiedyś – przyznał. – Kocham ją, bardzo ją kocham – podkreślił – ale od tamtego momentu... Nie wiem, jak to opisać. Byłem zły, bardzo, bo wiedziałem, że w tym momencie ostatecznie ją straciłem. To było trochę tak, jakby umarła, bolało równie mocno. I nagle... Po prostu przestało. – Pokręcił głową; wydawał się na chwilę zapomnieć, że zwierza się komuś, kogo najchętniej by zabił. – To coś podobnego do rezygnacji i... akceptacji? Coś się wtedy w tych naszych niezdrowych stosunkach unormowało, nagle stała się dla mnie kimś jak siostra. Nie ewentualna życiowa partnerka, ale przyjaciółka, ukochana siostra. Dziwne, prawda? Podania o tym nie wspominały, że można przestać... czuć pragnienie, żeby wpojenie stało się twoją jedyną miłością... – Westchnął. – To tak jakbyśmy wróci do tego, co było jak była mała. Siostra, którą się chroni, którą się kocha, ale nie patrzy się na nią w jakiś niewłaściwy sposób.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora