Pięćdziesiąt siedem

119 13 1
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Kolejne dni były już tylko lepsze – zarówno Gabriel, jak i moja rodzina przynajmniej próbowali się dogadywać, co zdecydowanie ułatwiało życie nam wszystkim. Esme już dawno zaakceptowała łączące mnie z pół-wampirem relacje, więc jej zachowanie nie zmieniło się w najmniejszym stopniu, Carlisle zaś zawsze łatwo wybaczał, a odkąd okazało się jak wiele Gabriel jest w stanie dla mnie poświęcić, nie mógł mu już praktycznie nic zarzucić – pomijając kilku charakterystycznych cech charakteru, które ja osobiście kochałam, nawet jeśli czasami doprowadzały mnie do szału.

Najbardziej wysilać musiał się Edward, wciąż zbyt dobrze pamiętający wszystkie sytuacje w których mój ukochany mógł okazać się dla mnie niebezpieczny. Wiedziałam, że cały czas bacznie nas obserwuje, choć niezbyt mi to przeszkadzało – ważne, że przestałam bać się o to, że nagle rzuci mu się do gardła i to jedynie dlatego, że przyszedł mnie odwiedzić. Komu jak komu, ale Gabrielowi ufałam w pełni i czułam się okropnie ze świadomością, że mój własny ojciec go nie akceptuje.

Nasz odm ostatecznie stanął dla Gabriela otworem, co chłopak skwapliwie wykorzystywał. Podejrzewałam, że chce jeszcze bardziej utwierdzić moich bliskich w przekonaniu, że nie jest dla mnie w żadnym stopniu niebezpieczeństwem, bo każdego dnia to on przychodził do nas, nie dając mi praktycznie okazji bym wychodziła z domu. Z jednej strony mi to odpowiadało, bo nie przepadałam za zimą i obecną pogodą na dworze, z drugiej jednak obecność bliskich i ich wyostrzone zmysły sprawiały, że musieliśmy zrezygnować z pewnych przyzwyczajeń – teraz nawet zwyczajny pocałunek na powitanie wydawał mi się naginaniem pewnych reguł, choć żadne z nas nie było w stanie pozwolić sobie na zrezygnowanie z okazywania uczuć.

Kolejne dni mijały, a ja czułam się coraz bardziej spokojna i na miejscu. Gabriel mógł przebywać przy mnie już nie tylko w snach – choć każdej nocy spotykał się ze mną właśnie w taki sposób, kiedy żadne z nas nie miało już żadnych ograniczeń. Coraz więcej czasu spędzaliśmy ze mną i moją rodziną, a po kilku dniach nawet zaczął wchodzić w rozmowy z moimi bliskimi, nie dotyczące już jedynie sytuacji z telepatami.

Po prostu byłam szczęśliwa.

Nie mogliśmy nie zauważyć, że bezbarwni coraz rzadziej pojawiali się w moich snach. Mnie to cieszyło – być może naiwnie, ale wierzyłam w to, że w końcu pojęli, że nie zdołają mnie dostać i dali sobie spokój, coś jednak podpowiadało mi, że Gabriel jest tą ciszą odrobinę zaniepokojony. Oczywiście wprost żadne z nas nie poruszyło tego tematu, ale widziałam, że coś jest na rzeczy.

A jednak nie myślałam o tym. Żyłam dosłownie jak we śnie, cały czas bowiem absorbowały mi rozmowy z Gabrielem, wspólnie spędzone chwile i sny. Zwłaszcza te ostatnie, bo to ostatecznie one stały się formą rozwijania moich umiejętności. Gabriel uczył mnie manipulować otaczającą nas rzeczywistością, a ja powoli zaczynałam rozumieć na czym polega świadomy sen. Co prawda nie byłam pewna, czy potrafiłabym cokolwiek zdziałać, gdybym znów musiała bronić się przed atakiem telepatycznym, ale przynajmniej okazałabym się już odrobinę mniej bezradna niż na samym początku.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz