Pięćdziesiąt osiem

99 12 0
                                    

Renesmee

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

Renesmee

W drogę powrotną wyruszyliśmy, kiedy zaczynało już zmierzchać. Co prawda wciąż było stosunkowo wcześnie, ale ze względu na porę roku słońce szybko znikało z nieboskłonu i nie mieliśmy większego wyboru – Gabriel nie chciał podpaść moim bliskim, zwłaszcza tacie. No i nie dało się ukryć, że był zmęczony.

Wcześniej udało mu się raz jeszcze przekonać mnie do wspólnego skoku. Tym razem wiedziałam czego się spodziewać i że jestem bezpieczna i nie protestowałam, podczas lotu zaś w końcu skupiłam się na tym, co najbardziej istotne – na rozkoszowaniu się płynącą z tego przyjemnością. Nie dało się ukryć, że doświadczenie było niezwykłe, choć wymagało od Gabriela sporo koncentracji i wysiłku.

Właśnie z tego powodu nie zgodziłam się na trzecie podejście. Nie chciałam, by w najbliższym czasie mój ukochany zmuszony był mnie opuszczać, by zapolować na energię, sama też nie mogłam mu jej użyczyć ze względu na reakcję bliskich.

Powrót zajął nam zdecydowanie mniej czasu, bo niemal rzeź cały czas biegliśmy. W którymś momencie rzuciłam hasło „wyścig", co zaraz zostało entuzjastycznie przyjęte; szanse były nawet wyrównane, choć podejrzewałam, że chłopak po prostu daje mi fory, moje przypuszczenia zaś zostały potwierdzone, kiedy kilkanaście metrów od domu Gabriel nagle wystrzelił przed siebie z zawrotną prędkością. Zupełnie machinalnie zaczęłam zwalniać, dobrze wiedząc, że nie mam już najmniejszych szans.

Szłam spokojnym ludzkim krokiem, kiedy poczułam znajomy zapach. Byłam wdzięczna losowi, że nie każdy wampir potrafi się maskować tak, jak Gabriel, bo chyba w końcu dostałabym zawału od ciągłego niespodziewanego pojawiania się przy mnie różnych osób – na przybycie Carlisle'a mogłam się przynajmniej przygotować i wcale nie zdziwić się, kiedy do mnie dołączył. Przy okazji mogłam stwierdzić która może być godzina, bo doktor najprawdopodobniej wyczuł mnie, kiedy wracał z pracy.

– Jesteś sama? – zapytał mnie dla pewności, bo od ostatniego wypadku starali się, by tak nie było.

– Gabriel gdzieś się tu kręci – zapewniłam go. – Byliśmy na spacerze, a potem jakoś tak mi się po drodze zapodział – wyjaśniłam, celowo z każdym kolejnym słowem nieco unosząc głos, by chłopak również mnie usłyszał.

Mogłabym przysiąc, że w odpowiedzi usłyszałam chichot, choć nie potrafiłam stwierdzić z której dochodzi strony – kogo jak kogo, ale Gabriela Licavoli nie dało się wytropić, jeśli sobie tego nie życzył.

– Ach tak... – Carlisle posłał mi uśmiech. – Tak właściwie chciałbym o czymś z wami porozmawiać, zwłaszcza z tobą, Nessie. Myślę o tym już od dłuższego czasu, ale wciąż pojawiały się powody, by zwlekać.

Spojrzałam na niego zaintrygowała. Chciał rozmawiać ze wszystkimi, ale cierpliwość nigdy nie była moją dobrą stroną.

– A o co chodzi? – zapytałam. – Edward i Esme wyszli rano, zapolować. Nie jestem pewna czy już wrócili, ale... – zaczęłam.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant