Pięć

242 26 11
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Oczy.

Pierwsze pojawiły się oczy, czarne i nieprzeniknione. Przypominały dwie kosmiczne dziury, gotowe wchłonąć wszystko dookoła, nieubłagane i bezlitosne. Ciemne tęczówki w których dojrzałam jakiś tajemniczy błysk. Straszne i przerażające, sparaliżowały mnie jeszcze bardziej niż szkarłatne tęczówki, które kilka dni wcześniej widziałam w lesie. Zwykły kształt na papierze okazał się mieć zdecydowanie potężniejszą moc niż oczy gotowego do polowania drapieżnika.

Czułam, że moja ręka porusza się nadal, choć przecież usiłowałam się powstrzymać, oderwać wzrok od papieru, ale... nie potrafiłam. Niczym w transie malowałam dalej, a już po chwili pojawiły się zarys sylwetki, rysy twarzy, kruczoczarne włosy... Jeszcze odrobina światłocienia, kilka szybkich pociągnięć wokół postaci, mających oddać ruch i gotowe.

Koniec.

Po chwili odzyskałam władzę nad własnym ciałem i w końcu oderwałam dłoń od papieru; pastel upadł mi na kolana, po czym stoczył się i z głuchym pacnięciem wylądował w piasku. Nawet nie zwróciłam na to uwagi, niczym w transie wpatrując się w swoje dzieło.

Przed sobą miałam wizerunek wyglądającego na osiemnaście lat, idealnego pod każdym względem chłopaka. Ciemne włosy w nieładzie opadały mu na czoło, mocno kontrastując z jego alabastrową skórą. Dobrze umięśnione, szczupłe ciało opinała ciemna skórzana kurtka i dopasowany jeansy, doskonale podkreślając jego sylwetkę. Mimo woli skojarzył mi się z ciemnowłosym aniołem zagłady i śmierci, potężnym i mrocznym, bezwzględnie radzącym sobie ze swoimi wrogami. Opisać go potrafiłam jedynie jednym słowem: chiaroscuro, światłocień w sztuce malarskiej. Zdawało mi się, że nie ma trafniejszego opisu jego postaci, składającej się jedynie z tych dwóch barw – bieli i czerni.

Jego spojrzenie utkwione było we mnie, hipnotyzujące i mroczne. Choć to jedynie rysunek, przerażał mnie i pociągał jednocześnie swoją tajemniczością i mrokiem. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś podobnego, a fakt, że wszystkie te emocje wywołane zostały przez nieświadomie stworzony rysunek sprawiał, że doznania były jeszcze intensywniejsze.

Kiedyś się spotkamy..., pomyślałam oszołomiona, zupełnie nie rozumiejąc tej nagłej myśli. Bardziej trafne i na miejscu byłyby tu istotne pytania: „Kim on jest?" albo „Dlaczego go namalowałam?". Nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne z nich.

– Całkiem nieźle – usłyszałam nagle. Wyrwana z zamyślenia wydałam z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk i aż podskoczyłam. Machinalnie zakryłam malunek, odwracając go na drugą stronę i pełna irytacji uniosłam głowę by spojrzeć na spłoszoną moim zachowaniem Kim. – Przepraszam. Nie chciałam cię przestraszyć – zreflektowała się i chciała odejść, ale pośpiesznie ją zatrzymałam.

– Nie, czekaj. Zamyśliłam się – wyjaśniłam, niedbale wpychając rysunek ciemnowłosej istoty na dno torby. – Nic się nie stało, serio – zapewniłam, oddychając głęboko by szybciej zapanować nad wciąż kołatającym sercem. – Hm... Dzięki – dodałam, uśmiechając się blado. – Lubię rysować, ale ta praca akurat mi nie wyszła.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now