Czterdzieści dziewięć

114 14 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Edward, jak obiecał, przesiedział ze mną całą noc. Kiedy się obudziłam, byłam cała obolała od nie wygodniej pozycji, ale jednocześnie też szczęśliwsza, niż gdybym wyspała się w najwygodniejszym łóżku.

– Wszystko w porządku? – zapytał tata, uśmiechając się do mnie na powitanie. – Niestety, tym razem też nie mówiłaś przez sen – dodał, nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy.

– Już lepiej się czuję – zapewniłam, bo chyba o to pytał. Faktem było, że i fizycznie, i psychicznie było ze mną już niemal całkiem wszystko w porządku. – Możemy zejść na dół? – poprosiłam, prostując się w jego objęciach; jego wcześniejszą wypowiedź skwitowałam delikatnym uśmiechem.

– To dobrze... – odetchnął, dla pewności przykładając mi dłoń do czoła. – Jesteś pewna? Może lepiej będzie, jeśli zawołam Carlisle'a? – zasugerował, nieco rozluźniając uścisk, bym mogła się wyplątać z pościeli.

– Nie musisz panikować – skrzywiłam się, bo akurat za jego nadopiekuńczością tak bardzo nie tęskniłam. – Przecież i tak nie wychodzę z domu, ale w łóżku leżeć nie zamierzam – zastrzegłam, gotowa się z nim kłócić tak, jak kiedyś.

Uśmiechnął się, wychwyciwszy w moich myślach to, jak zawsze się mu przeciwstawiałam, kiedy zaczynał nieco przesadzać z troską wobec mnie, po czym jeszcze na chwilę mnie przytulił.

– Jak sobie tam chcesz – zgodził się, pomagając mi stanąć na nogi. Przeciągnęłam się lekko. – Chodź, zrobię ci śniadanie. Niestety, krew w lodówce nam się skończyła – zażartował, nawet nie wiedząc, że w przyszłości faktycznie będą takową gromadzić.

Skrzywiłam się, bo mimo wszystko chyba nigdy nie miałam się do ludzkich produktów przekonać, ale posłusznie wyszłam za nim na korytarz. Ostatecznie rozłączyliśmy się, bo chciałam wziąć szybki prysznic i się przebrać, tata zaś uznał chyba, że faktycznie nie wyglądam na kogoś, kto zamierza ponownie mdleć.

Kiedy zajrzałam do kuchni, posiłek oczywiście już na mnie czekał. Minę musiałam mieć jak na ścięcie, bo Edward zaśmiał się tylko, odsuwając dla mnie krzesło i z rozbawioną miną opierając o stół. Z westchnieniem zajęłam przygotowane dla mnie miejsce, przypatrując się nieufnie jajecznicy; zupełnie nie miałam pojęcia o co zawsze rodzicom chodziło z tymi jajkami i naprawdę wolałam nie wiedzieć, dlaczego to właśnie one są taty popisowym daniem. Zresztą, postanowiłam skupić się na próbach przełknięcia choć połowy porcji, bo mogłam się założyć, że nie będę mogła nawet zapolować, jeśli wcześniej nic nie zjem.

– Wyglądasz, jakbyś się bała, że te jajka cię zjedzą, nie odwrotnie – zauważył, przypatrując mi się. Rzuciłam mu nieco podirytowanie spojrzenie, bo kiedy tak mi się przyglądał, tym bardziej nie mogłam zmusić się do jedzenia. – Będę w salonie – poddał się, wycofując.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now