Pięćdziesiąt trzy

101 14 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Gabriel był nieswój – zauważyłam to już na samym początku, kiedy wyjątkowo nie wyszedł mi na spotkanie, gdy zbliżyłam się do jego domu. Zignorowałam to, kiedy bowiem wspięłam się po schodkach na werandę, drzwi wejściowe otworzyły się nim w ogóle ich dotknęłam.

Gabriel uśmiechnął się do mnie blado i usunął w głąb korytarza, bym mogła wejść do środka.

– Pozwolisz, że tym razem zostaniemy w domu? – upewnił się; w jego głosie pobrzmiewało znużenie. – Nie jestem... w nastroju. – W ostatniej chwili zmienił zakończenie tego zdania.

– Jasne – zgodziłam się natychmiast, nie spuszczając oczu z jego twarzy; skórę miał bledszą niż zwykle i mocno napiętą – doskonale widziałam zarys jego czaszki. – Wszystko w porządku? – upewniłam się nieco niepewnie.

Zniecierpliwiony machnął jedynie ręką.

– Nic mi nie jest. Chodź, mam ci coś do pokazania.

Posłusznie ruszyłam za nim, machinalnie kierując się w stronę salonu, zdziwiłam się więc, kiedy Gabriel ruszył ku schodom na piętro. Nie poczekał na mnie, co nie było w jego stylu. Coraz bardziej zaniepokojona ruszyłam za nim, przeskakując po dwa stopnie na raz, by dotrzymać mu kroku.

O dziwo poprowadził mnie do swojej sypialni. Nie byłam w tym małym pokoiku od czasu przebudzenia po ataku telepatycznym, ale praktycznie nic się tu nie zmieniło; wciąż stały tu te same meble, zdecydowanie zbyt wąskie łóżko i nocna szafka ze zdjęciem Gabriela i jego sióstr.

Jedyną różnicę stanowiła wylegująca się na poduszce Alba, ta jednak zerwała się na równe nogi i czmychnęła z pokoju, kiedy tylko weszliśmy. Nie uszło mojej uwadze, że ominęła mojego towarzysza szerokim łukiem i nawet na niego prychnęła.

Gabriel nawet nie zwrócił na nią uwagi. W ułamku sekundy pokonał dzielącą go od łóżka i opadł na nie, praktycznie bez sił. Coraz bardziej mnie to niepokoiło, nim jednak zdążyłam odezwać się pierwsza i zaproponować mu, że może powinniśmy pójść do Carlisle'a, chłopak odezwał się pierwszy:

– Chodź tutaj do mnie – poprosił, rozkładając ręce, choć tkwiące w progu byłam zbyt daleko, by mnie dotknął, a co dopiero przytulił.

Nie wahałam się ani chwili przed spełnieniem jego prośby. Na miękkich nogach zrobiłam kilka niepewnych kroków, po czym ułożyłam się tuż obok niego; przygarnął mnie do siebie, a ja zwinęłam się w kłębek u jego boku.

– Pomyślałem sobie... Pomyślałem sobie, że może źle się do tego zabieramy – do tych ćwiczeń. Ciągle zapominam, że jesteś taka niedoświadczona, taka krucha i drobna... Niepotrzebnie porównuję cię do moich sióstr i może w tym leży problem.

Chciałam zaprotestować, bo przecież wcale nie potrzebowałam taryfy ulgowej. Skoro jego siostry dały radę przetrzymać te ćwiczenia, ja tym bardziej mogłam to znieść; to, że do tej pory chowana byłam „pod kloszem" wcale nie znaczyło, że wymagaj jakiegoś specjalnego traktowania. Może tym bardziej potrzebowałam traktowania na równi.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz