Dwadzieścia

144 19 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Szaleństwo zdawało się być mi pisane. Nerwowe oczekiwanie na to, co będzie niejednego doprowadziłoby do rozstroju nerwowego, z każdym kolejnym dniem zaś miałam wrażenie, że wkrótce i po mnie wyciągnie swoje ręce. Do monotonnych, podobnych do siebie dni, zwieńczonych snami o Gabrielu, dołączył nieustający strach o to, że wkrótce pojawi się Esme; mówiła, że do porodu pozostał mniej więcej tydzień, ale to były jedynie przypuszczenia – tak naprawdę mogła urodzić już wcześniej i rzucić się w klifu za dzień czy dwa.

Wiedziałam, że tak musi się stać. W końcu przede wszystkim bałam się, że swoją obecnością zmienię przyszłość, powinnam więc dążyć do tego, by wszystko potoczyło się tak, jak miało pierwotnie. Było mi żal dziecka i uszczęśliwionej ciążą Esme, wiedziałam jednak, że z czasem się tym pogodzi i odnajdzie szczęście, nawet jeśli miało to potrwać jakiś czas. W końcu do było najważniejsze, bo miałam pojęcie, że obecny mąż mojej przybranej babci był okropny.

A jednak bałam się tego, że ona miała się pojawić. Samo spotkanie po dwóch tygodniach ze świadomością, że ona mnie nie zna i nawet nie mogę się przytulić, było trudne i przykre. Obawiałam się, że kiedy już stanie się wampirzycą i zamieszka z nami, nie będę w stanie dłużej ukrywać prawdy – kolejna bliska mi osoba mogłaby stać się kroplą, która przeleje czarę goryczy, którą od jakiegoś czasu w sobie tłumiłam.

A jednak kolejne dni mijały i nic nie wskazywały na to, by Carlisle miał być zmuszony do ratowania swojej przyszłej żony. Jego normalne pojawienie się sprawiało, że uspokajałam się po dniu napięcia i jednocześnie byłam lekko zaniepokojona tym, że to może stać się już jutro.

Doktor widział, że nie zachowuję się normalnie – zbyt cicha i zamyślona; niejednokrotnie próbował ze mną rozmawiać, jakoś delikatnie nakłaniając do opowiedzenia o tym, co mnie dręczy, ja jednak uparcie unikałam tego tematu. Ostatecznie zwaliłam wszystko na kolejne koszmary, bo wolałam by myślał, że wciąż źle sypiam albo bierze mnie jakaś choroba, niż non stop wypytywał o coś, co coraz trudniej było mi zachowywać w tajemnicy. Jak na razie skutkowało.

Dokładnie w tydzień po odejściu Edwarda poczułam, że coś jest nie tak. Obudziłam się bezpiecznie w łóżku, przykryta kocem – dziadek jak zwykle przeniósł mnie po tym, jak przysnęłam na parapecie okiennym. To już było dla mnie normą, że zasypiałam w jednym miejscu, by przebudzić się w innym, potrzebowałam więc dłuższej chwili by pojąć skąd bierze się dziwne uczucie, które mi towarzyszyło.

Gabriel... On...

Nie pojawił się.

Wciąż jeszcze zaspana z trudem przypomniałam sobie, że dobrą godzinę walczyłam z sennością, rozczarowana wpatrując się w pustą przestrzeń pomiędzy drzewami. Nawet nie pamiętałam kiedy zasnęłam, wciąż mając nadzieję, że pojawi się na mojej wyśnionej łące, noc jednak minęła mi bez ani jednego snu.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now