Dwadzieścia siedem

158 17 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Ocknęłam się we własnym łóżku. Pośpiesznie łapałam powietrze, czując się wykończoną i obolałą – zupełnie jakbym dopiero co przebiegła maraton i to taki na miarę wampira. Głowa pulsowała bólem, ciało zdawało się ważyć tonę. Było mi nieprzyjemnie gorąco, wręcz duszno i nie miałam nawet siły, by otworzyć oczy.

Wszelakie bodźce dochodziły do mnie z opóźnieniem, dopiero po chwili więc zorientowałam się, że mam problemy z oddychaniem. I to nie ze mną było coś nie tak – coś ciężkiego przygniatało mnie, leżąc niemal całym ciężarem na mojej piersi, prawie nie pozwalając zaczerpnąć tchu.

Zatrzepotałam powiekami, w końcu przymuszając się do otwarcia oczu. Obrazy jeszcze przez chwilę rozmazywały mi się przed oczyma, w końcu jednak wzrok mi się wyostrzył, przywykając do mroku i srebrzystej poświaty księżyca, wpadającej przez uchylone okno. Wszystko dochodziło do mnie z utrudnieniem, stopniowo, kiedy więc już odzyskałam kontrolę nad zmysłami dotyku i wzroku, przyszedł czas na słuch.

Urywany, wymęczony oddech bez wątpienia należał do mnie, kiedy jednak wsłuchałam się uważniej, zorientowałam się, że słyszę coś jeszcze. Ktoś oddychał miarowo, bardziej spokojnie ode mnie, ale z pewnością nie w naturalnym tempie. Czułam ciepłe powietrze na twarzy, słodki zapach drażnił moje nozdrza, przypominając mi o uczuciu duszności i ciężaru na klatce piersiowej.

Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że to Gabriel na mnie leży. Otrzeźwiałam momentalnie, kiedy dodatkowo dotarło do mnie, że jego twarz znajduje się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Puls gwałtownie mi przyśpieszył, kiedy to pojęłam – nie chciałam wiedzieć w jakim jestem stanie, skoro zarejestrowałam jego obecność – jego bliskość – z takim opóźnieniem.

– G... Gabriel? – wykrztusiłam z trudem, wciąż walcząc o oddech.

Poruszył się, pojęłam więc, że jest przytomny. Słysząc mój głos poderwał głowę, spoglądając prosto w moje oczy. Zamarliśmy na chwilę, po czym on zerwał się, pozwalając mi w końcu zaczerpnąć tchu. Zastygł tuż przy moim łóżku i tak przez chwilę patrzyliśmy na siebie, zupełnie jak wtedy przed szpitalem, kiedy próbował zorientować się w moich emocjach.

Czułam pewną pustkę z powodu odległości, która nas w tym momencie dzieliła, spróbowałam więc podnieść się niezgrabnie; w głowie mi wirowało, byłam jednak zdeterminowana, by się podnieść.

– Nie ruszaj się, proszę – szepnął, powstrzymując mnie gestem ręki. Głos drżał mu odrobinę, poza tym jednak wydawał się być w pełni opanowany. – Kilka minut, błagam – dodał już pewniej.

Posłusznie opadłam na poduszkę, nie spuszczając oczu z jego przystojnej twarzy. Rozluźnił się nieznacznie, po czym szybkim krokiem podszedł do okna, otwierając je jeszcze szerzej. Chłodne listopadowe powietrze wpadło do pokoju, przynosząc ulgę mojej rozpalonej skórze.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA I: BRZASK]Where stories live. Discover now