Dwie natury

790 11 19
                                    

Fumikage

Może to głupie ale tak bardzo pragnę miłości. Nie jest to tylko byle mgiełka którą wpychają nam filmy, czuję prawdziwą pustkę. Od dziecka z resztą ją czułem, dlatego gdy byłem mały zawsze miałem "dziewczynę". Potem sprawy się pokąplikowały bo zrozumiałem czego tak naprawdę pragnę i że to wszystko co było do tej pory było zwykłą próbą zapchania dziury czym popadnie. Nie rozumiałem dlaczego jest we mnie ta wielka siła ciągnąca mnie ku komuś. Co chwilę znajdowałem obiekt westchnień, raz na dłużej innym na krócej ale przez to już nie byłem pewien czy naprawdę kocham czy po prostu mój umysł chce mi dać coś abym nie oszalał. Pojawiały się osoby które zostawiały ślad, w których faktycznie byłem zakochany, niestety zazwyczaj moja niepewność sprawiała że tchużyłem, i czasami później sam się pytałem czy sobie tego nie wmawiam. Skoro potrafiłem myśleć przez tydzień o osobie raz spotkanej w metrze to może potrafiłem tak samo myśleć o kimś przez trzy lata gdy przez połowę tego czasu miałem styczność z nią na codzień. Spróbowałem oczyścić myśli aby w końcu zasnąć, mimo miłości do nocy było to najlepsze rozwiązanie na wszystko, tylko najpierw musiałem się zmusić. Obruciłem się na drugi bok łudząc się że nie mogę spać przez niewygodną pozycję. Jednak myśli szalały dalej, ale do tej pory nie było najgorzej. Przyszli. Na codzień zmagałem się również z byciem pomiędzy dwoma sprzecznymi naturami, romantyczną, która podpowiadała że ta jedyna miłość istnieje, i realistyczną dzięki której było łatwiej przeżywać ale nie żyć. Zazwyczaj przemawiała poprostu jedna, choć starałem się aby ta pierwsza nie robiła tego za często. Nauczyłem się że mówienie o miłości rodem z bajek nie dodaje męskości ani punktów respektu. Niby byłem teraz w szkole gdzie by to ignorowali ale nawyk pozostał. To jest on, zozbrzmiało w mojej głowowie zapowiadając katastrofę. Odrazu się zaczęło. Czułem się jakbym był na wojnie tylko zamiast w jednym z dołków to pomiędzy fontami gdzie oba są wrogie. Mimo że oba głosy należały do mnie nie czułem tego, dla mnie były innymi osobami. Nie istnieje coś takiego jak ten jedyny, tylko zniszczysz sobie relację. Znów się obróciłem błagając aby przestali, oczywiście nie dało to niczego. Kontr argumenty przelatywały przez moją głowę niczym strzały angielskiego łucznika pojawiając się tylko po to aby zostać odbite przez oponenta. Przykryłem głowę poduszką. On jest inny nie widzisz tego!? Romantyk strzelił czymś co mnie przeciągało na jego stronę. Tak jak Yajirushi? Ona też była inna, a jednak żyjesz bez niej. To była prawda, ta dziewczyna w mojej głowie jaśniała jako ideał bardzo długo, puki nie stwierdziła że zerwie kontakt a na serwisach społecznościowych nie pokazała w co się zmieniła, jedną z tych znienawidzonych przeze mnie dziewczynek. Odpuściłem sobie, z początku ze strachu przed odrzuceniem potem po prostu przestało mi aż tak zależeć. Zna go lepiej niż Yajirushi, tym razem są naprawdę blisko. Czułem się jakby romantyk wskazywał na mnie ręką mówiąc to, niby to wszystko byłem ja ale, nie potrafiłem tego określić. Jeszcze chwilę trwałem tak słuchając ich kłótni aż poczułem impuls. Szybko otworzyłem oczy i sięgnąłem po telefon.

Lord ciemności: Hej, musimy się spotkać, to bardzo ważne a za chwile zabraknie mi odwagi.

Przez kilka sekund patrzyłem na wiadomość nie wierząc że to zrobiłem. Gdy już udało mi się otrząsnąć strach wziął górę, kierowany przez realistę, lubił z nim współpracować, i chciałem skasować wiadomość, jednak w tym momencie oznaczyła się jako przeczytana. Nie było już sensu jej usuwać, przeczytał ją.

Nightmare: Ok. Już się ubieram tylko gdzie?

Przeklinałem ten swój przypływ odwagi, to mogło skończyć się tylko źle.

Lord ciemności: Wybacz. To była przesada. W zasadzie nie mam nic ważnego do powiedzenia. Naprawdę przepraszam. Dobranoc.

Wyłączyłem telefon i rzuciłem go gdzieś na łóżko.

- Ty idioto. Ty cholerny idioto. Nienawidzę cię. Jeżeli przez ciebie go stracę - Zacząłem grozić mojej romantycznej stronie chowając głowę między kolana i ściskając ją nimi jednak przerwał mi dźwięk wiadomości.

Nightmare: Spokojnie, za nic nie przepraszaj.

Zrobiło mi się gorąco i zacząłem wierzyć że to jednak on.

Nightmare: Jednak coś mi mówi że naprawdę masz coś ważnego do powiedzenia. Znam Cię, nie napisał byś czegoś takiego ot tak. Proszę spotkajmy się w parku na ławce życzeń.

Serce waliło mi jak oszalałe i każda komórka mojego ciała mówiła abym odpuścił i przekonał go do zostania w domu jednak ta iskierka którą rozpalił była silniejsza. Był to ten rodzaj który potrafił zmieniać się w buzujący, żywy ogień trawiący wszystko co stoi mu na drodze i tak było w tym przypadku. Wszystkie obawy, racjonalne czy nie zginęły pod butem nadziei. Szybko ubrałem jakieś losowe rzeczy i otworzyłem okno, nie raz przez nie uciekałem więc nie bałem się o to. Korzystając z wyżłobień w murze zszedłem na dół. Było dość zimno jednak nie przeszkadzało mi to aby praktycznie biec do parku. Powietrze zdawało się lekkie i tylko orzeźwiające a światła lamp były niczym dary bogów a nie zwyczajne ludzkie dzieło. Jednak gdy dotarłem do bramy na moim sercu zscisnęła się sieć obaw, w końcu mógł być to wielki błąd. Idąc już przez park zwolniłem jak tylko to było możliwe. Może to tylko moja wyobraźnia a tak naprawdę to wszystko było tylko w przyjacielskiej nucie? Mimo wszystko zmuszałem się aby nadal iść do celu. Czekał już tam, niby nie było to dziwne, mieszkał owiele bliżej tego miejsca ale liczyłem na chwilę aby ochłonąć.

- Hej Tokoyami. - Mezo najwidoczniej już mnie zauważył. Powoli podszedłem i usiadłem na ławce.

- Hej. - odpowiedziałem słysząc jak łamie mi się głos. Próbowałem dojść ze sobą do porzątku jednak próba uspokojenia się tylko pogarszała sytuację.

- Powiedz, o co chodzi? - chłopak nie brzmiał jakby chciał to ze mnie wydusić, jakimś cudem sprawił że jego ton zmienił te słowa w lekkie i przyjemne.

- Tooo - zacząłem ale nie miałem pojęcia jak przyznać się do uczuć. Opuściłem głowę w dół i zacząłem nerwowo skubać płaszcz.

- Spokojnie, masz czas. - Mezo pochylił się lekko i chwycił moje dłonie, niespodziewałem się tego przez co na sekundę zamarłem. - Przepraszam. - dodał po czym puścił moje ręce. Chciałem tego dotyku, dawał ciepło i otuchę, bez niego czułem się odsłonięty na ciosy.

- Było dobrze. - wydusiłem cicho. Chłopak zrozumiał co miałem na myśli i spowrotem chwycił moje dłonie. Czułem że łzy napływają mi do oczu mimo że jeszcze nic nie powiedziałem tak bardzo się bałem. - Mezo, - znów zacząłem ale słowa mi uciekały. Chłopak tylko cierpliwie czekał aż mi się uda, byłem mu za to wdzięczny. - j-ja, ja, - Przymknąłem oczy. - kocham cię. - łzy zaczęły płynąć po moich policzkach gdy nagle zostałem przytulony przez sześć ramion. Nie usłyszałem odpowiedzi tylko szybko wdychane powietrze.

- Ja ciebie też ptaszku. - on również szlochał co teraz było dla mnie komiczne. Przytuliłem go z całych sił.

- Powinniśmy przestać. W końcu to obu stronne.- Zaśmiałem się po czym on również się dołączył.
------------------------------------
Ok więc muszę podziękować MadlaineCakaliWheel za rady (zapewne połowę rzeczy tutaj zjebałam ale mam zamiar się w końcu tego nauczyć^^ )
Oraz dedykuje ten rozdział truskawkowy_alfons bo tak to albo bym nic nie napisała albo kolejne KiriBaku ; ) a miło czasem odmianę
I tak dla mnie to są słodcy soft boye : 3
Miłego życia ^^
Kiaaa! I dajcie znać czy podoba wam się taki sposób zapisu!

One Shoty z Boku no hero <3 cz.IWhere stories live. Discover now