I just wanna feel something cz.I

1K 37 3
                                    

Hawks

Naprawdę polubiłem pracę z Endeavorem ale to była przesada. Nie miałem już nawet jednego piórka na skrzydłach a wyglądało na to że muszę z dachu walącego się budynku przetransportować dzieci na drugi. Jakby to chociaż było jedno niemowle, miałbym nikłą szansę powodzenia, ale nie, to była cała gromatka w różnym wieku.

- Dlaczego zawsze zapominają o takich szczegółach. - mruknąłem szukając innej drogi. Ewakułowaliśmy szkołę łączoną, podstawówka i przedszkole, dla wyjątkowo trudnych dzieci, pod względem mocy. W placówkach tego typu normalne są specjalnie zabezpieczone sale dlatego nie zebrałem tej hałastry piórami. Na domiar złego maluchy zaczęły płakać i uzyskanie od nich pomocy bylo niemożliwe.

- Wszystko będzie dobrze. - spróbowałem je uspokoić ale na niewiele się to zdało. Możliwe że to przez to że sam w to nie wierzyłem. Enji był zajęty jednym z tych uroczych monstrów więc nie miałem prawa zarzucać mu czegoś.

- Bedę chronił wam plecy. - spojrzałem w stronę skąd dobiegał głos. Kilka metrów ode mnie stał chłopak cały w bliznach.

- Jesteś jednym z tych którzy zaatakowali to miejsce. - próbowałem grać groźnego.

- Ta. - chłopak przeciągnął samogłoskę idąc kawałek po łuku. - Nie taki był plan. - dodał jakby to wszystko wyjaśniało. Nagle osypał się fragment dachu blisko nas. Chyba nie miałem wyboru.

- Dzieciaki chodźcie ze mną! - chwyciłem dwójkę najbardziej przejętych i pobiegłem z nimi do zejścia na schody. Reszta na szczęście podążyła za nami wraz z czarnowłosym. Wchodzenie do walącego się budynku nie jest oczywiście najlepszym pomysłem, kilkukrotnie musiałem osłaniać jakieś dziecko ciałem aby kawałek ściany na nie nie spadł. W tych momentach chciałem być jak ci filmowi bohaterzy co nawet nie czują bólu. Po chwili kilkoro z dzieci otrząsnęło się z pierwszej fali paniki i zaczęło używać swoich mocy do ochrony siebie i reszty, zazwyczaj wykluczając mnie i chłopaka z bliznami. Bardzo pomagał chronić maluchy, i też ile mógł mnie co było zaskakujące. Nie udało się niestety wyprowadzić wszystkich w idealnym stanie, dwójka dzieci miała nieco wieksze rany. Gdy w końcu wyszliśmy z tego cholernego budynku bliznowatego nie było z nami, nie wiem kiedy nawet się odłączył. Dojście do punktu bezpiecznego nie było już trudne, no może pomijając ból wszystkiego. Dzieciaki szybko pobiegły do swoich opiekunów i część z nich zabrano do szpitala.

- Bardzo dziękuję. - w którymś momencie podeszła do mnie starsza kobieta gdy na uboczu czekałem aż pióra do mnie wrócą.

- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się łagodnie a staruszka odeszła. Jeszcze chwilę zajęło nim moje skrzydła wróciły do pierwotnego stanu. W między czasie dowiedziałem się że Enij pokonał już stwora. Nie mając już nic więcej do zrobienia oddaliłem się bocznymi uliczkami. Chciałem już tylko znaleść się w swoim mieszkaniu i wysmarować się tą cuchnącą maścią od Recovery. Byłem już tylko kilka przecznic od celu ale nagle zza rogu wyszedł tamten chłopak i zastąpił mi drogę. Teraz mogłem zobaczyć że jest nawet w gorszym stanie ode mnie, kilka ran zdecydowanie wymagało szycia.

- Tak? - spytałem nie mając już cierpliwości czekać aż zacznie. Bliznowaty obejrzał mnie dokładnie, miałem już tego dość, może pomógł mi z ewakuacją ale nie uprawniało go to do zabierania mi teraz czasu. Mógłbym przecież nawet go aresztować, ale z jakiegoś powodu nie czułem takiej potrzeby. Spróbowałem go wyminąć ale tylko przesunął się aby zagrodzić mi drogę.

- Czego ty chcesz? - warknąłem. Chłopak znów spojrzał na mnie jakby we mnie czytał i w końcu się odezwał.

- Chodzisz z nim? - zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc. Bliznowaty westchnął jakbym wykazywał się właśnie wielką głupotą. - Czy jesteś z Endeavorem? - parsknąłęm, ta wizja była tak niedorzeczna.

- Po co o to pytasz? - zrobiłem krok w tył orientując się jak blisko siebie stoimy, choć chyba on też wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Miałem to dziwne przeczucie że to nie jest podstęp, że mogę mu tutaj zaufać, ale nadal to był jeden ze złoczyńców.

- Znam go lepiej niż ty. - odparł lodowato a jego oczy jakby się zmatowiły. Uniosłem brew.

- Mówisz? - chlopak odwrócił głowę w bok aby po chwili złapać mnie za kurtkę, chyba liczył że w ten sposób mnie przestraszy, no cóż, nie udało się.

- Czy on naprawdę się zmienił? Aż tak? - jego głos zdradzał ile emocji w nim buzowało. Położyłem swoje dłonie na jego i poluzowałem chwyt.

- Stara się. - odpowiedziałem ostrożnie. Wyglądało na to że to osobista sprawa. Chlopak przygryzł wargę aż zobaczyłem zbierającą się krew przy jego zębach, wydawał się tego nie zauważać. - Kim on dla ciebie jest? - zaryzykowałem. Chłopak puścił mnie i odszedł kilka kroków.

- Śmieciem. - warknął ale w jego postawie nie było pewności, widocznie to co powiedziałem nieco go ruszyło. Otworzyłem usta aby coś dodać ale nie zdążyłem. Bliznowaty zamaszystym ruchem ręki podpalił ścianę budynku, ogień zgasł po kilku sekundach z braku paliwa. Widziałem że mówi cos do siebie ale nie mogłem tego usłyszeć. Podszedłem do niego, nie utrudniał mi tego, wyglądał jakby już się całkowicie uspokoił.

- Te blizny, - zacząłem powoli na wypadek jakby znów miał ochotę coś podpalić. - to jego wina? - zgadywałem. Czarnowłosy się zaśmiał.

- Nie. - rozłożył ręce z szerokim uśmiechem. - To moje dzieło.

- Więc co Enji ci zrobił? - na twarzy bliznowatego nie było cienia zaskoczenia tym imieniem więc musiał je znać.

Dabi

- Szkolił na swojego następcę. - mimowolnie zacisnęły mi się pięści na myśl o tamtych latach. - Choć i tak nie byłem wystarczająco dobry, traktował mnie jako ewentualne wyjście jakby mój brat nie podołał. - mimika ptaszka zmieniła się wraz ze zrozumieniem kim jestem, aż zaciekawiło mnie ile wie o rodzinie swojego przyjaciela.

- Jesteś jego synem? - uśmiechnąłem się półgębkiem i skinąłem głową.

- Tak, tym nie udanym. - Hawks przełknął ciężko ślinę. Oparłem się o ścianę wiedząc że już teraz nie ucieknie i stwożyłem mały płomyczek w dłoni.

- Toya. - czyli coś wiedział.

- Wolę Dabi. - pierzasty podszedł do mnie z determinacją wymalowaną na twarzy.

- Dlaczego stałeś się przestępcą? - polubiłem go, sporo czasu spędziłem na sprawdzaniu kim jest i stalkowaniu więc postanowiłem powiedzieć prawdę.

- Po tym wszystkim znieczuliłem się. - złapałem ptaszka za ramię i przyciągnąłem do ściany, w tym staniu nalrzeciw siebie było zbyt wiele formalności. - Nie jest to przyjemne. - pozwoliłem aby płomyczek przeszedł po mojej ręce i zatrzymał na ramieniu, blisko twarzy pierzastego. - Nie chciałem już tak żyć. Po prostu chciałem coś poczuć, coś prawdziwego, więc uciekłem. Te blizny to pamiątka po początkach gdy jeszcze byłem sam i nie wiedziałem jak działa prawdziwy świat. W obronie przed czyjąś mocą przesadziłem ze swoją. - Hawks złapał mnie za przedramię więc spojrzałem na niego.

- Mogę ci pomóc, z twoimi zdolnościami łatwo zostaniesz bohaterem, mogę - przerwałem zanim by się rozkręcił jeszcze bardziej.

- To jest moja ścieżka, lubię ją i nie chcę z niej schodzić. - pierzasty zmocnił chwyt.

- Rozumiem. - nie przyszło mu to łatwo, mięśnie szczęki miał napięte ale wierzyłem mu. Po chwili ciszy Hawks znów się odezwał. - Dlaczego pomogłeś mi uratować dzieci?

- Dzieci są za małe aby cierpiały za decyzje dorosłych. - zawsze widziałem w maluchach moje rodzeństwo z dzieciństwa. - Z ligą mam umowę że ich nie krzywdzimy, złamali ją.

------------------------------------
Pewnie będzie remake tego ale niech sobie to też będzie

One Shoty z Boku no hero <3 cz.Iحيث تعيش القصص. اكتشف الآن