Ratunek

1.2K 58 0
                                    

Nie umarłam! 
KiriBaku fantasy... nic o tym nie wiem ale jebać :)
Nie wyszło do końca... eh
------------------------------------
Bakugo

Kurwa jego mać, zaraz umrę, to była moja jedyna myśl przesączona złością do cna. Chowałem się w koronie drzewa jednak nie liczyłem na to że magicznie mnie nie zauważą. Okrążyli mnie jak jakąś jebaną sarnę. Wyciągnąłem z pochwy swoją złamaną szablę, wiedziałem że gdybym wtedy jej nie poświęcił teraz bym nie czekał na śmierć, kupiła mi tę godzinę. Zacząłem się bawić zniszczoną bronią i zastanawiać się jak pozbyć się jak największej części tych durniów zanim skończą ze mną. Nie mogłem na nic wpaść. Usłyszałem szmer w krzakach, zapewne to był ten młody chuderlawy rycerz, było widać, że dopiero zaczyna. Jego starszego kolegę zdradził jedynie delikatnie poruszony liść. Wstałem i rzuciłem resztką ostrza w kierunku tego drugiego, trafiłem.
- Witajcie! Stęskniłem się za wami!- powiedziałem z uśmiechem. Może gra pewnego coś mi da. Pan jeden listek nawet nie drgnął, chyba troszeczkę za mocno rzuciłem, ups. Zaczeli powoli wychodzić, łucznicy oczywiście zostali z tyłu, pod względem taktyki mogli by coś zmienić, już pare razy mnie tak podchodzili. Tylko tym razem im się udało.
- Oh, co tak nieśmiało? Przecież nie gryzę- zrobiłem małą pauzę jakbym się zastanawiał- chyba.
- Zejdź to może nic ci się nie stanie!- krzyknął jeden z rycerzy, serio myślał że to zadziała? Zacząłem swobodnie chodzić po gałęzi, przynajmniej byłem ruchomym celem.
- Kuszące ale te moje piękne wizerunki z informacją że należy mnie zabić porozwieszane po całym lesie jednak przekonują mnie że nie skorzystam.- strzała przeleciała mi obok ucha lekko je tnąc- To nie miłe!- rzuciłem przez ramię do starszej kobiety o brąz włosach.- Nawet dobrze nie skończyłem.- niestety nie widziałem jej na tyle dobrze jednak czułem że się uśmiechnęła, inny drapieżnik.- skoczyłem, co nie obyło się bez paru jęków i westchnień ze strony osaczających mnie, i złapałem gałąź wyżej po czym wciągnąłem się na nią.
- Nie próbuj żadnych sztuczek!
- Masz rację!- odkrzyknąłem widząc kolejną strzałę, tym razem uskiczyłem w porę.- Przecież zapomniałem że mam tu tajne przejście!- podszedłem do pnia i obmacałem, czasami można było znaleść stare kryjówki, niestety to było zwykłe drzewo. Chyba zdenerwowałem dowódcę ponieważ zamiast delikatnie, nie zauważalnie kiwnąć, machnął całą ręką aby strzelać. Dużo to nie zmieniło, strzały zaczęły nadlatywać z każdej strony. Jedna mi się wbiła w nogę, kolejna w ramie. To już koniec, pomyślałem, co by tu powiedzieć, zastanawiałem się starając się nie stać cholernym jeżem. Nagle wszystko pociemniało, nie straciłem tyle krwi, przemknęło mi przez myśl, zaraz potem uderzyła we mnie bardzo silna fala wiatru. Chwyciłem się podłoża nie myśląc już o tym że nieruchomy jestem łatwym celem, przez tą wichurę i tak nie tafią. Poczułem jak szpony zaciskają się wokół moich ramion, w tym samym momencie spojrzałem w górę, no kurwa zajebiście, będę smoczą karmą! Pomyślałem. Zacząłem tracić oparcie nóg
- Ty! Jaszczura! Wolę już aby oni mnie pocieli niż abyś ty mnie wysrał!- krzyki to było jedyne co mogłem zrobić. Gadzina lekko mną potrząsneła. Nie wierzę.- No wybacz nie poznałem cie!- smok przestał mną trząść.- Dziękuję, ale co ważniejsze. Co zrobiłeś na kolację Eijiro?- zaśmiałem się jednak mój żart skutkował tym że Kirishima puścił mnie i pozwolił spaść parę metrów po czym mnie złapał. Nigdy nie było to przyjemne jednak nie pierwszy raz to robił. Po chwili wylądowaliśmy. Eijiro zmienił swoją formę.
- Znowu żeś się wpakował w kłopoty bezemnie ?- czerwonowłosy ukląkł przy mnie i pozbył się pierwszej strzały, w niezbyt przyjemny sposób. Wyrwał mi się krzyk z gardła.- To kara za roztanie.- wyrwał drugą strzałę, znowu krzyknąłem  - A to za to że musiałem cie ratować.- mimo bólu który mi podarował cieszyłem się na jego widok, nie tylko dla tego że właśnie mnie ocalił. Przez ostatni miesiąc noc w noc śnił mi się, gdy zobaczyłem tylko coś czerwonego to myślałem że to jego łuski, tęskniłem za nim.
- Ciebie też miło widzieć kochanie- odparłem zakładając opatrunek. Wiedziałem że nie powinienem go tak nazywać ale tak bardzo tego chciałem. Spojrzał na mnie spodełba, czyli tyle nie wystarczy. Spodziewałem się, jednak miesiąc nawet się nie widzieliśmy.- Posłuchaj.- chwyciłem go za rękę.
- Zamknij się.- przerwał mi.- Wiem, tęskniłeś, ja też. Bardzo chętnie do ciebie wrócę ale obiecaj mi jedno- przez to się rostaliśmy, pomyślałem- nie szukaj kłopotów.- westchnąłem. Wiedziałem że rozumie że walki będą, w końcu wszędzie wisi moja twarz z wyrokiem śmierci, jednak on chciał abym ich bez potrzeby nie szukał. Przed roztaniem to była jedna z moich woększych atrakcji, i nieraz przez to Kirishima musiał mnie szybko ewakuować.
- Nie będę szukał kłopotów. Zaszyjemy się gdzieś w lesie i będziemy żyć prawie normalnie, jak na smokoczłeka i "dzikusa"- Kirishima zaśmiał się na to ostatnie słowo, zawsze byłem tak opisywany przez innych jednak ja wolałem określenie księcia lasu.
- Trzymam cie za słowo.- pochylił się i na ułamek sekundy połączył nasze usta. Ożywiło to głód we mnie, teraz już musiałem posmakować jego warg. Chwyciłem go za szyje i przyciągnąłem do siebie. Eijiro odwzajemnił namiętny pocałunek i po chwili sam zaprosił się do moich ust. Całowaliśmy się a ja zapominałem o całym świecie.
------------------------------------
Branoc

One Shoty z Boku no hero <3 cz.INơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ