Toya cz.II

611 30 2
                                    

Shigaraki

Po długiej dyskusji przekonałem się do planu Dabiego, choć nadal nie byłem pewien.
- Napijesz się?- spytałem sięgając do mini lodówki. Nie czekając na odpowiedź wziąłem do ręki piwo cytrynowe, ten chłopak nie mniał gustu, i mu je podałem.
- Dzięki.- wziął puszkę i rozłożył się wygodniej. Sam wziąłem jeszcze dla siebie zwykłe piwo.- Nie rozumiem po co jeszcze mnie pytasz.- zaśmiał się Dabi po czym zeszliśmy na inne tematy.

Dabi

- Kurwa- przeklnąłem widząc jak cały plan się wali. Okazało się że cała ta akcja to pułapka i teraz mamy na karku bandę bohaterów. Spróbowałem kogoś złapać przez krótkofalówkę  biegnąc korytarzem. Niepokojące było to że nikt tu nie stał.
- Dabi?- usłyszałem głos Himiko po dłuższym czasie- Udało mi i Twicowi uciec ale nie wiemy co z Shigarakim i resztą.- nieco pocieszyła mnie ta myśl jednak niewiele. Musiałem znaleść Tomurę. On był silny ale nie sam, tu lepiej się zdadzą moce na większy dystans. Usłyszałem jakieś kroki, nieznany mi bohater biegł w moją stronę, aby nie marnować czasu zablokowałem jego korytarz ogniem licząc że nie jest na niego odporny. Zgadując po barwnej wiązance dobrze obstawiłem. Tomura gdzie ty jesteś? Pytałem się w myślach, już od chwili biegałem po jego obszarze. Skręciłem w jeden z głównych korytarzy mając nadzieję że tam jest.
- Stój!- zmroziło mi krew na ten głos. Odwróciłem się aby zobaczyć jak mój ojciec zaczyna podpalać ziemię wokoło nas. Naraz ożyły wszystkie te emocje które się z nim wiązały i niewiele myśląc posłałem ku niemu płomienie. Oczywiście taki oczywisty atak nawet nie trafił blisko. Nabuzowany wściekłością podpaliłem sufit nad nim.
- Nie stawiaj oporu.- mój ojciec nawet mnie nie poznał, traktował mnie jak każdego innego złoczyńcę. To tylko wzmogło moja niechęć do niego. Natarłem. On może trochę zaskoczony nagłą zmianą taktyki postanowił się bronić, wszystko szło tak jak chciałem. Już miałem wykonać manewr gdy Endevor złapał mnie za nogę i rzucił w ścianę. Na sekundę pociemniało mi w oczach przez co miał czas aby mnie złapać za koszulkę, zapewne chciał w ten sposób mnie skuć ale dało mi to szansę. Gdy byłem na wysokości jego oczu złapałem ho za nadgarstki i zapaliłem swoje dłonie aby mnie puscił, połowicznie się udało ponieważ drugą juz dał radę opanować.
- Jesteś żałosny.- powiedziałem mu to po czym wykręciłem się tak że mnie puścił. Nie tracąc czasu skoczyłem i korzystając ze ściany jako drógiego punktu odbicia udeżyłem w sufit. Ogień przez ten czas zrobił to na co miałem nadzieję i się zawalił. Wcześniej sprawdziłem gdzie bedę bezpieczny. Oczywiście to nie wyeliminowało mojego ojca z walki ale mocno ograniczyło ruchy, na tyle że na spokojnie kucnąłem przy jego głowie.
- To za Mamę, Shoto i resztę naszej rodziny.- gniew wymieszany ze zdziwieniem ojca był piękny.- Żegnaj "tato".- odrazu po wupawiedzeniu tych słów skręciłem mu kark. Wstałem i jeszcze raz spojrzałem na kogoś kto kiedyś śmiał zwać sie czyim kolwiek ojcem. Zacząłem odchodzić.
- Tęskniłem za tobą Toya.- poczułem jak moje serce się nadrywa. Znów zwróciłem wzrok w tamto miejsce, dlaczego biorą dzieciaki na takie akcje? Spytałem się.
- Ja za tobą też Shoto.- chciałem mu to wszystko wytłumaczyć ale, jak? Stałem jak wryty patrząc się jak mój młodszy brat stoi na przywalonym cielsku ojca.
- Dlaczego to zrobiłeś?- spytał w końcu. Wiedziałem że o to spyta, musiał.
- Pamiętasz co ci robił, jak- zacząłem cicho tłumaczyć swoje pobudki jednak on mnie uciszył.
- Dlaczego nas zostawiłeś!?- krzyknął. Nie spodziewałem się tego, zawsze byłem raczej tym niewidzialnym dzieciakiem.- Nie zostawiłeś nawet listu, niczego!-Shoto zaczął do mnie isć a ja nadal nie mogłem się poruszyć. Czekałem na cios, na to że mnie skuje jednak nie stało się to. Mój mały braciszek położył głowę na mojej klatce piersiowej i zaczął szlocjać. Całkowicie mnie to zaskoczyło jednak po paru sekundach już go przytuliłem.
- Przepraszam.- powiedziałem cicho gładząc włosy brata. Dla niego było to niczym zapalnik.
- Mogłeś zostawić ten głupi list! Mogłeś ostrzec! Nic nie zrobiłeś! I to tylko po to by dołączyć do nich! Aby nas zostawić!- udeżył mmie pare razy jednak nie puszczałem go.
- Nie zrobiłem tego aby was zostawić.- starałem się mówić spokojnym głosem jednak łzy ściskały mi gardło.- Potrzebowałem chwili, chciałem was następnie stamtąd zabrać, potem pojawił się Tomura i,- zawieśłem głos niepewny czy powinienem.- powiedział że pomoże mi z naszym ojcem.- nagle usłyszałem że biegnie ktoś do nas. Zanim zdążyłem coś zrobić Shoto postawił ścianę z lodu aby zablokować do nas dostęp. To sprawiło też że chyba się otrząsnął z tego całego szoku.
- Czy to znaczy że teraz wrócisz?- spytał beznamiętnie wskazując ojca. Chciałem powiedzieć tak jednak w tym momencie pomyślałem o Shigarakim.
- Nie.- powiedziałem słabo.
- Rozumiem.- Shoto nie naciskał.- Twój szef jest w sekcji B-4, próbuje zatrzymać go Hayate.- nie rozumiałem dlaczego to mówi.
- Dziękuję.- rzuciłem biegnąc we wskazanym kierunku. Oczywoście mogła to być pułapka ale ufałem swojemu braciszkowi.
- Nie ma sprawy. Nadal jesteśmy rodziną.- te słowa niezwykle mnie ucieszyły.- W czwartek, park sakury, szesnasta!- krzyknął jeszcze za mną. Biegłem przepełniony radoscią i nadzieją, miałem szansę odzyskać rodzinę, jendak po chwili całe szczęscie się skończyło. Zobaczyłem że nieprzytomna bohaterka o której mówił brat leży na podłodze a dalej ciągnął się ślad krwi. Nie był gróby więc zapewne nie była to powarzna rana mimo to serce opusciło mi kilka uderzeń. Przyśpieszyłem. Po chwili zobaczyłem Tomurę i policjanta który celowal do niego z pistoletu. Shigaraki miał problem z równowagą, chybotał się, przez co bałem się czy uda mu się uciec kuli. Byłem pewien że mundurowy strzeli, był młodzikiem który cały się trząsł i zapewne po drodze zgubił kolegę. Przyśpieszyłem przez co czułem jak palą mnie płuca. Strzał. Skoczyłem mając nadzieję że uda mi się powalić Tomurę. Uderzyłem w nogi chłopaka i podciąłem je, jednak czy wystarczająco szybko? Spojrzałem na niego, był nieco skołowany, teraz zobaczyłem że z ucha cieknie mu krew co tłumaczyło i ścieżkę i problemy z równowagą. Nie wstając nawet odciąłem policjanta od nas i chwyciłem Tomurę.
- Musimy uciekać.- powiedziałem chyba najbardziej oczywistą rzecz w swoim życiu. Shigaraki wspierając się o mnie wstał.- Cholera.- syknąłem cicho myśląc jak nas wydostać.

Dabi

Siedziałem u siebie w pokoju myśląc.
- Cześć Dabi!- nagle przerwał mi głos Togi.- Shigaraki cię prosi abyś przyszedł.- dziewczyna jak zawsze wprosiła się do mnie i usiadła na łóżku. Wstałem i zacząłem jak kolwiek się ogarniać, nie spodziewałem się gości ani wezwania więc byłem w dresach i rozczochranych włosach.
- Przypuszczam że nie wyjdziesz?- zacząłem ściągać bluzę i tak znając odpowiedź.
- Nie.- odpowiedziała zgodnie z przewidywaniami. Zdążyła już się położyć na moim łóżku i zacząć bawić się szklaną kulą. Starałem się ją poprostu zignorować.
- Kiedy to przyznasz?- nagle spytała Himiko. Nie byłem pewien czy wcześniej czegoś nie mówiła więc sie upewniłem.
- Do czego?
- Sam wiesz.- nic wcześniej nie mówiła.
- Chyba jednak nie.- odpowiedziałem sięgając po szczotkę.
- Do zakochania.- spojrzałem na nią przestraszony.
- O czym ty mówisz?- spytałem się licząc że tak uda mi się ją zmylić.
- Daj spokuj, widać że lubisz Shigarakiego.- siegnąłem po kurtkę aby wyjść.
- Zdaje ci się.- chciałem już sięgnąć po klamkę jednak dziewczyna nagle złapała mnie za rękę.
- Jesteś tego pewien?- spytała przybliżając nóż do mojej dłoni. Wiedziała że zawsze starałem się aby nie dostała ani kropli mojej krwi. Spróbowałem się wyszarpnąć ale okazało się że ma zadzieiająco mocny chwyt.
- Tak.- powiedziałem przez zęby. Sam poczułem jak bardzo kłamię. Dziewczyna dotknęła mojej skóry narzędziem.- Nie wiem.- złamałem się.- Nie chcę wyjsć z tym w złym momencie.- Himiko wogule nie wzruszona moim zrezygnowanym głosem pisknęła po czym radośnie wyszła z mojego pokoju. Czy ona zawsze siedziała u mnie myśląc że coś powiem? Naszło mnie pytanie jednak szybko je porzuciłem aby skupić się na tym co może powiedzieć Tomura. Droga do jego drzwi nie zabrała dużo, jak zawsze poprawiłem włosy i wszedłem.

Shigaraki

- Dlaczego tak ryzykowałeś?- spytałem się go w końcu. Nie musiał mnie ratować, nasza umowa dobiegła końca wraz ze śmiercią Endevora.- Glina mógł cię zastrzelić.- Dabi spiął się lekko gdy usłyszał te dwa zgania.
- W końcu jesteś moim szefem.- odpowiedział ale oboje wiedzieliśmy że to już nieprawda.
- Dabi, powiedz prawdę.- naciskałem na chłopaka.- Dlaczego to zrobiłeś?
- Tomura,- Dabi nagle spowarzniał i wziął nogi ze stołu.- to poprostu- chwycił moje ręce z mojej szyi i spojrzał mi w oczy, poczułem te gilgotki.- musiałem.- skończył już owiele suchszym tonem i puścił mnie. Nie mogło mi się wydawać.
- Prawda.- powiedziałem z naciskiem. Chłopak wstał.
- Jesteś pewien?- spytał się jednak jego głos był łagodny. Stanął przy moim biurku i zaczął oglądać w dłoniach jakąś figurkę. Po chwili znów wrócił do mnie.- Bałem się o twoje życie. Zastrzeliłby cię.
- Ciebie też mógł.- zaoponowałem jednak chlopak na to podszedł na to do mnie bliżej.
- Tylko że gdyby zabił ciebie to i mnie zarazem.- znów chwycił moje tęce przez co poczułem lejącą się krew po mojej szyi.- Kocham cię.- to wszystko co ciaśniło się w pestce arbuza eksplodowało i zalało emocjami i nagle całe moje ciało było zamałe aby się wszystkie pomieściły.- Pójdziesz ze mną na spotkanie z bratem?
------------------------------------
I koniec...
Kurwa... miało nie być wątku z Shoto ale nagle tak się nawinął i... 1400 słów się stało
Dobrze ale dziękuję za czytanie i miłego ^^
Zapraszam też na inne książki i do konwersacjiiii!

One Shoty z Boku no hero <3 cz.IWhere stories live. Discover now