Kontrola cz.I

770 34 22
                                    

!UWAGA!
Zaburzenia psychiczne opisywane przez osobę bez odpowiedniej wiedzy
---------------------------------------------------

Bakugo

- To zaburzenia osobowości.- zapadł werdykt. Nie słuchałem dalej, miałem to szczerze gdzieś, i tak było to kłamstwem. Nic mi nie było, a raczej nic mi się nie stało. Od zawsze byłem jaki byłem więc nie widziałem powodu aby nagle robić z tego wielką sprawę. Wszystko rozdmuchało się przez to cholerne porwanie, moi rodzice stwierdzili że mogła na tym ucierpieć moja psychika więc bardziej zwracali uwagę na moje zachowanie. Oczywiście dopatrzyli się jakiś zmian i zaczęli mnie ciągać po psychologach, każdy stwierdzał że jest ze mną coś nie tak, chuja wiedzieli o mnie. Nagle moi starzy wstali więc zrobiłem to samo przypuszczając że wychodzimy, tak też było. W samochodzie usłyszałem coś nowego.

- Ten człowiek brzmiał jakby znał się za rzeczy. Wszystko co powiedział ma odzwierciedlenie w praktyce.- chciałem zaprotestować ale matka nie dała mi dojść do słowa.- Katsuki, od dzisiaj będziesz przestrzegał zaleceń i zażywał to.- w jej ręce znajdowała się jakaś niebieska tabletka.

- Co to jest do cholery?- spytałem nie ruszając leku.

Przypuszczałem że to coś na uspokojenie ale miałem nadzieję że to tylko moje obawy wzięły głos.

- Język.- odrazu uderzyła mnie w głowę.- Będziesz je brał i kropka.- widząc moje opory dodała jeszcze.- No już.- niechętnie wziąłem lek i go połknąłem.

- Zadowolona?- ruszyliśmy do domu. W połowie drogi odczułem już tę cholerną kurtynę otępienia spadającą na mój umysł.

***

Biegłem po parku z słuchawkami w uszach aby zagłuszyć wszystko do okoła. Nie chciałem towarzystwa, część osób zaczęła traktować mnie jak jajko co było wkurzające. Chciałem spowrotem być tylko Bakugo a nie "chorym" Bakugo. Na szczęście ci ludzie widzieli mnie jako zwykłego dzieciaka. Nagle zadzwonił telefon, nie chcąc zwalniać aby sprawdzić kto dzwoni odebrałem.

- Nie zażyłeś swoich leków.- odezwał się głos mojej matki.

Nie chciałem rozmawiać więc tylko się rozłączyłem, próbowała potem jeszcze kilka razy się do mnie dodzwonić jednak ignorowałem telefony. Czułem się jak w klatce, lekarze dyktowali co mi wolno a co nie tylko dlatego że zauważyli coś czego nie ma. Lubiłem swoje życie do tej pory i nie chciałem go zmieniać a oni wlychali mi te zmiany na siłę. Próbowali przytępić mój umysł niby po to aby mi pomóc ale niby jak miało to być dla mnie dobre. Po nich chciałem tylko spać, w szkole nie mogłem się skupić a na treningach wszystko zawalałem bo nawet nie potrafiłem wygrać z Minetą. Przyśpieszyłem bieg, ogień który czułem w płucach był wspaniały, tak inny od tego marazmu. Chciałem czuć tak jak przedtem, bywały chwile gdy po lekach myślałem czy jeszcze jestem do tego zdolny. Nie tak łatwo było mi poprostu nie brać ich, zawsze ktoś pilnował i tylko raz na jakiś czas udawało mi się wymknąć niezauwarzenie. Pot zaczął spływać mi do oczu ale nie przeszkadzało mi to i biegłem dalej, osoby które mijałem stawały się beztwarzowymi plamami. Chciałem krzyczeć, czułem się wolny, uświadomiłem to sobie, mogłem to zrobić. Ignorując wszystko dałem upust emocjom poprzez nieskrępowany ryk. W końcu poczułem jak moje ciało już nie daje rady i padłem na ziemię. Zacząłem się śmiać, to było wspaniałe.
Nie wróciłem do domu, tam szybko by zamknięto mój umysł, tylko skierowałem się do szkoły. W szafce powinienem mieć mundurek i liczyłem na to że uda mi się pożyczyć podręczniki. Mimo tego że jeszcze musiałem przed zajęciami zajść do szatni postanowiłem obrać dłuższą drogę, bo mogłem.
Niestety, co było do przewidzenia nikt nie zechciał mi pożyczyć swoich książek, w sumie nie raz nagadałem tym ludziom a jakoś inne klasy nie interesowała moja "choroba" abym chociaż mógł to wykorzystać. Ostatecznie siedziałem na angielskim z Kirishimą ponieważ sensei Mic stwierdził że i tak mamy pracę w parach. Rozmowa z Eijiro w obcym języku nie była tak zła jak myślałem, chłopak faktycznie miał humanistyczną duszę. Nawet zeszliśmy na inne tematy przez co sensei nas musiał sproradzać na odpowiednie tory, chociaż raz wtrącił się gdy omawialiśmy ostatni utwór The Bones. Potem przyszedł czas na trening, jak zwykle udało mi się wykonać zadanie, niestety ostatnie tygodnie z otępieniem zaniżyły te statystyki.

- Bakugo podejdź tu na chwilę.- sensei Aizawa poprosił mnie gdy szliśmy już do szatni.- Szło ci dzisiaj znacznie lepiej, wiem że dla ciebie może to znaczyć że możesz nie zażywać leków ale- mogłem się tego spodziewać, matka przecież musiała do niego zadzwonić.

- Właśnie to znaczy. Bez nich jestem lepszy, silniejszy i nieskępowany. Pan nie wie co one robią w głowie więc proszę się nie wtrącać.- warknąłem. Powinienem być grzeczniejszy ale miałem dość. Aizawa chciał coś dodać ale odszedłem.

Wszystcy zdążyli już wyjść i się przebrać. Na korytarz wpadało wiele światła co sprawiało że było naprawdę przyjemnie, czułem że mogę to zrobić. Znalazłem wzrokiem Kirishimę, rozmawiał z Denkim i Sero obok szafek. Moment był dobry jak każdy inny, szybkim krokiem do nich podszedłem i obruciłem Eijiro za ramię.

- O. Hej Baku- zaczął jednak przerwałem mu pocałunkiem.

Odrazu moje ciało przeszedł cudowny dreszcz. Po paru sekundach szoku chłopak rozluźnił się, niestety z głośników rozbrzmiał głos Recovery girl i prawdziwy świat znów spadł mi na głowę. Szybko rozłączyłem nasze usta i skierowałem się w stronę schodów aby wyjść z budynku słuchając jak mnie wzywają z powodów zdrowotnych. Nie w tym momencie, stwierdziłem. W końcu tyle rzeczy się udało. Na szczęście udało mi się uciec ze szkoły, tylko gdzie teraz? Przez chwilę po prostu kręciłem się w jej okolicy ale w końcu wpadłem na to że lepiej będzie się schować, gdyby ktoś mnie zauważył mógłby pytać dlaczego o dwunastej nie jestem w szkole chociaż mam na sobie mundurek. Oczywiście mógłbym się wyłgać ale prościej było iść w jakieś miłe miejsce. Ostatecznie wylądowałem w parku Sakury w rzadko odwiedzanym, bo odległym od bram, kącie. Położyłem się aby słońce mogło przyjemnie bawić się na mojej twarzy. Już prawie spałem gdy zadzwonił telefon, odruchowo go sprawdziłem, dzwonił Kirishima. Serce zaczęło bić mi mocniej, usiadłem i odebrałem.

- Hej, Eijiro.- zacząłem swobodnie.

- Musimy pogadać. Gdzie jesteś? Szkoła robi straszną zadymę z twoich wagarów.- położyłem się spowrotem słysząc te słowa, miałem przejebane.

- Spotkajmy się w parku, koło oczka wodnego.- spojrzałem na nie, nie było zbyt głębokie ale może.

- Bakugo- zaczął coś mówić jednak nie słyszałem do końca. Pierwszy raz pomyślałem o samobójstwie.
------------------------------------
Iìiii w końcu to skończyłam
Ogulnie miało być to 1 częściowe i jest szansa że napiszę to jeszcze raz bo... nah ale zobaczy się...
Bardzo ważna rzecz, nie bądźcie Bakugo, bierzcie swoje leki
I właśnie odkryłam jak byłam sflustrowana na początku pisania na watt więc przepraszam
Ostatnie! Na South Park jest życie (ostatnio tam pisałam) iiii pojawił się lemonek...:))) serdecznie zapraszam
No... mam nadzieję że się podobało i że do następnego!^^
Ps. Zapomniałam wspomnieć że inspiracją była piosenka z mediów

One Shoty z Boku no hero <3 cz.IWhere stories live. Discover now