Psycho cz.II

662 33 23
                                    

!UWAGA!
Porwanie, tortury, manipulacja, opis stanu psychicznego po takich doświadczeniach napisany nie przez eksperta

*wyjątkowo nie chce mi się pisać sceny tortur... coś złego się ze mną dzieje :"D
------------------------------------
Kiwnąłem tylko lekko głową. Mój anioł zaprowadził mnie do dwuosobowego łóżka w kącie pokoju. Najwidoczniej tutaj spaliśmy, może nawet to było całe nasze mieszkanie tylko nie odkryłem jeszcze wszystkich miejsc. Saiko położyła mnie powoli i przykryła, kołdra była tak cudownie ciepła. Przez zmęczenie i danie w końcu ciału tego co potrzebowało, szybko zasnąłem. Był to sen głęboki, przyjemny, widziałem w nim jakiś ludzi, zielonowłosego z oczami tej samej barwy, różowo skórą dziewczynę, chłopaka ubranego w strój pikachu. Jednak najwięcej scen odgrywało się z czerwonookim blondynem, czułem jakieś ciepło w tych jego uśmiechach. Świat był zupełnie inny, pełen kolorów i zapachów. Poczułem czyjąś drobną dłoń na czole. Po otworzeniu oczu zobaczyłem Saiko, zacząłem myśleć czy napewno to tutaj jest wszystkim, jednak jej zmartwiona mina mówiła że chce mojego dobra, że nie skrzywdziłaby mnie.
- Dzień dobry skarbie.- powiedziała delikatnie unosząc konciki ust. Podała mi szklankę abym mógł się napić, ciecz była mdła, może trochę słodka, zapewne leki.
- Hej.- odpowiedziałem z lekkim uśmiechem, jej dłoń na mojej ręce uspakajała mnie.
- Chyba miałeś zły sen, płakałeś w nocy.- próbowałem przypomnieć co mi się śniło jednak pamiętałem jedynie że po obudzeniu czułem strach, niepewność, i inne tego typu.
- Chyba masz rację.- dziewczyna wstała i odeszła na chwilę. W trakcie jej trwania próbowałem wyobrazić sobie nasze życie, nie wychodziło mi to najlepiej. Saiko wróciła i podała mi rękę.
- Zapewne weźmiesz mnie teraz za potwora, w końcu jaka dziewczyna zrobiła by to swojemu chłopakowi.- jej głos drżał i zobaczyłem że oczy się jej szklą- Przepraszam cię. Muszę. Jeśli chcę abyś był zdrowy.- spuściła głowę cicho chlipiąc. Złapałem jej dłoń, jej oczy zwróciły się na mnie.
- To nie twoja wina, prawda? Chodźmy już, im szybciej będziemy mieli to z głowy tym lepiej.- powiedziałem to spokojnie nadal głaszcząc jej dłoń. Jej usteczka zmieniły się tylko w zaciśniętą kreskę i pomogła mi wstać. Tego dnia miałem już więcej siły więc nie ciągnąłem się za Saiko. Doszliśmy do ściany, przypięte do niej były łańcuchy, a na ziemi była krew. Cofnąłem się krok, nie wyglądało to normalnie. Saiko popatrzyła na mnie smutna, po jej policzkach spływały łzy.
- Mówiłam że się mnie zlękniesz!- szloch przerodził się w krajający serce płacz. Podładziłem ją po ramieniu i uklękłem przy kajdanach zapinnając jedną na nodze.
- Pomożesz mi czy mam sam się leczyć? - próbowałem zarzartować aby pomuc mojej dziewczynie, już zacząłem tak o niej myśleć, w końcu tylko ona mi teraz pomaga. Saiko podeszła i zapięła obręcze na moich kończynach. Byłem nagi z lekko rozchylonymi nogami i rękami trochę po bokach. Nie rozumiałem dlaczego tak to wygląda, może zawsze tak to jest. W mojej głowie był mętlik, już niczego nie byłem pewien prócz mojego anioła i tej piwnicy. Saiko przyciągnęła metalowy stolik na którym leżały rzeczy od strzykawek po noże. Moja luba wzięła jedną z zielonym płynem i bez zapowiedzi wstrzyknęła mi. Moje mięśnie zwiodczały a mój umysł zwolnił. Wszystko było czarno białe, dźwięki były odległe, tak samo jak moje myśli. Poczułem nagle rozrywający ból na prawym boku. Krzyczałem, a przynajmniej tak mi się zdawało, próbowałem kopać i uderzać ale łańcuchy nie pozwalały. Ta szara istota przedemną przestała ciąć moje żebra, karzdy oddech sprawiał cierpienie. To stworzenie znowu nachyliło się nad raną, tym razem coś wilgotnego wdzierało się w rozcięcie.* Osoba kontynuowała to, tworzyła nacięcia po czym lizała je dogłębnie. W końcu po wieczności tortur zostawiła mnie, powieki same opadały.
Obudziłem się w łóżku, szybko sprawdziłem czy nie mam ran, nawet śladu po nich nie było. Po chwili przyszła Saiko.
- Jak się czujesz kochanie?- spytała przysiadając na skraju łóżka.
- Co tam się stało? Dlaczego nie mam ran?- zacząłem a ona aby mnie uspokoić położyła mi dłoń na policzku.
- To wina leków. Ja tylko pobrałam trochę krwi, muszę to robić aby sprawdzić czy nadal masz w niej toksynę.- jakby na dowód pokazała mi fiolkę z czerwoną cieczą- Nie mówili że będziesz tak cierpieć, kazali mi skówać cię ale mówili o odruchach nie bólu.- położyła się na mojej piersi. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem głaskać jej głowę.
- Ciiii, już dobrze. Poradzimy sobie z tym.- pocieszałem ją.
Wszystkie dni były podobne, różniły się czasami ilością zaniegów. Powoli przyzwyczaiłem się do tego. Zrozumiałem że mogę liczyć tylko na Saiko, i że to co się dzieje to moja żeczywistość. Nie zdziwiło mnie gdy okazało się że muszę mieć coraz więcej bolesnych leczeń. Wszystko stało się normą, nie ruszało mnie już tak jak na początku. Zacząłem też nocami spać z moją oblubienicą, czasami prosiła o więcej, jednak mi nie dawało to satysfakcji ani upojenia.
Znowu byłem przypięty do ściany a moja dziewczyna trzymała zakrwawiony nóż w ręce, płyn należał do mnie. Miałem parę ran, dość głębokich ale to i tak nie było najboleśmiejsze z tego co było zaplanowane na dzisiaj. Nagle usłyszałem jakiś huk, dochodził z góry gdzie nigdy nie byłem. Saiko przeklnęła i gdzieś pobiegła. Patrzyłem tylko na cały przebieg sprawy, chciałem tylko aby się skończyła aby wrócić do normy. Moja dziewczyna wróciła z bronią, i czekała. Widziałem w jej oczach panikę.
- Masz!- rzuciła mi klucze które upadły przedemną- Rozkuj się! Musimy uciekać.- popatrzyłem na klucze jednak nic nie zrobiłem. Nie widziałem sensu w robieniu czegokolwiek.
- Po co?- spytałem podnosząc na nią wzrok.
- To ci którzy doprowadzili cię do tego stanu, tamci złoczyńcy.- nadal tylko patrzyłem na nią.- Proszę cię kochanie zrób to.- w jej głosie ewidentnie była panika. Nagle wybuch zniszczył jedną ze ścian, Saiko przez pęd powietrza musiała zrobić krok w tył aby się utrzymać na nogach. Zanim się zotiętowałem powstała ściana z lodu między nią a mną. Moja oblubienica puściła się biegiem za siebie strzelając na oślep. Złapał ją jakiś chłopak w zielonym ubraniu, nie mogła mu się wyrwać. Gdy opadł kurz zobaczyłem resztę, było ich sporo. W moją stronę podbiegł jakiś blondyn.
- Nic ci nie jest Eijiro?- spytał przytulając mnie.- Zaraz cię stąd weźmiemy. Szukaliśmy ciebie tak długo. Przepraszam że aż tak wiele czasu to zajęło. Tak się o ciebie bałem.- chłopak cały drżał, czułem łzy moczące moją skórę.- Ta psychopatka już cie nie skrzywdzi. Już nikt. Będę bardziej o ciebie dbał.
- Kim wy jesteście?- zapytałem co spowodowało jeszcze więcej płaczu blondyna. Patrzyłem po nich jednak nie rozpoznawałem ich, znałem tylko Saiko która teraz leżała na podłodze skuta. Czerwonooki puścił mnie powoli i zniszczył obręcze wokół moich kończyn.

Bakugo

- Jego stan fizyczny jest już dobry, porywaczka albo jakiś jej znajomy miał dar leczenia, niestety nie można powiedzieć tego o psychice.- był następny dzień po tym jak przenieśliśmy Kirishimę do szpitala. Cały czas siedziałem na szpitalnym korytarzu, lekarze mówili że tak będzie dla niego lepiej. Przychodzili co jakiś czas nasi znajomi i pocieszali mnie, ale to nie ja wymagałem pomocy. Gdy przypominam sobie co widziałem w tamtej cholernej piwnicy miałem ochotę zabić tą małą sukę.- Stracił pamięć, wszystko co było przed zamknięciem dla niego nie istnieje. Tortury i "miłość" do Saiko sprawiły że, najłatwiej to opisując, zobojętniał. Aby to naprawić potrzeba będzie dużo pracy. Jest spore prawdopodobieństwo że nie wróci całkiem do siebie, może stać się inną osobą. W końcu doświadczenia nas kształtują.- lekarka wszystko mi wytłumaczyła po czym odeszła. Płakałem, nie mogłem przestać.
------------------------------------
I chyba tak zostawię...
Chyba że chcecie co było dalej to wtedy nie ma problemu
Ogulnie to przepraszam za nie obecność... zaczynałam coś pisać ale nie umiałam skończyć...
Ale przełamane : )
Niestety idzie szkoła i zapewne już nie będę mogła tak często tu czegoś dawać... ale miejmy nadzieję że to nie umrze
Miłego dnia!

One Shoty z Boku no hero <3 cz.IWhere stories live. Discover now