Weak cz.II (może poprawię...)

668 22 9
                                    

Shoto

W końcu udało mi się dojść do domu Izuku zahaczając wcześniej o dworzeć, aby zmyć krew. Po drodze byłem też w aptece  dzięki czemu byłem w stanie w miarę normalnie chodzić. Zwpukałem w drzwi. Po paru sekundach otworzyła je zielonowłosa kobieta, nieco brudna od mąki.

- Dzień dobry. - przywitałem się. - Czy jest Izuku?

- Ah! Tak, tak! - otworzyła drzwi szerzej abym wszedł. - Jest u siebie w pokoju. - podziekowałem jej i poszedłem w skazanym kierunku. Znałem to miejsce, spędziłem tu sporo czasu ucząc się, rozmawiając, raz nawet grając w grę na konsolę, nie rozumialem jej działania. Jednak teraz czułem się tutaj  dziwnie, jakbym naruszał bardzo delikatny ekosystem. Nie mogłem jednak się cofnąć, nie wybaczyłbym sobie. Pchnąłem drzwi od jego pokoju i zobaczyłem coś strasznego. Midoryia siedział na łóżku przytulając pluszaka All Mighta a oczy miał czerwone od łez. Wiedziałem że to moja wina, a teraz jeszcze śmiałem do niego przychodzić.

- Midoryia. - nie wiedziałem jak zacząć. Chłopak spojrzał na mnie wściekły.

- Co ty tu robisz?! - wstał. Nowe łzy pojawily się w jego oczach. Chciałem uciec. - Po co przyszedłeś? - podszedł kilka kroków.

- Przepraszam. - odpowiedziałem cicho. Nie mogłem sobie pozwolić na głośniejszą mowę.

- Trochę za późno. - warknął. Nagle w jego oczach coś się zmieniło. - Co ci się stało?

- To nie ma znaczenia. - odparłem zgodnie z prawdą. Teraz liczyło się co innego. - Izuku. - podniosłem rękę ale nie miałem odwagi go dotknąć. - Ja też cię kocham. - pewien ciężar spadł mi z serca. Nie oczekiwałem że odpowie "ja ciebie też" nie miałem prawa nawet wymagać wybaczenia.

- D-dlaczego? - nie rozumiałem. - Dlaczego najpierw odszedłeś rozwścieczony a teraz sam mi mówisz o miłości!?

- To nie tak! - chciałem uspokoić chlopaka dotykając jego ramienia ale odtrącił moją rękę. - Nie byłem zły. Nie na ciebie. - dodałem po sekundzie zastanowienia.

- Skończ! - wrzasnął aż zrobiłem krok do tyłu. - Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień. Widziałem to co miałem. - poczułem ścisk w gardle. - Siadaj tam. - dodał już łagodniej i wyszedł z pokoju. Posluchalem go i zająłem wyznaczone miejsce. Izuku po chwili wrócił z apteczką. - Nie możesz tak chodzić po mieście. - warknął klękając przede mną. Towarzyszyło temu bardzo dziwne uczucie, to ja powininem być niżej. - Jak wogóle byłeś w stanie? - zaczął mamrotać owijając jakąś ranę bandażen. Nie chciałem go okłamywać a ani przyznanie że jestem na bardzo dużej ilości leków ani to że siłę dawał mi cel w postaci jego nie były dobrym pomysłem. Po chwili Midoryia znów zwrócił się do mnie. - Kto ci to zrobił. - chyba nie było żadnych przeciwskazań aby powiedzieć prawdę.

- Ojciec. - chlopak odrazu podniósł wzrok znad opakowania maści.

- Shoto. - w jego głosie pojawiło się wspułczucie i opiekuńczość, nie chciałem tego.

- Nie przejmuj się. - wstałem niepewnie. - Nie powinno mnie tu nawet być. Tylko cię bezpotrzebnie kłopoczę. - chciałem wyjść ale Izuku złapał mnie za nadgarstek.

- Opowiedz o tym. - poraz kolejny chciał być moim terapeutą. Dziś to nie ja miałem byc w centrum uwagi.

- Midoryia, proszę, nie chcę abyś się zmuszał. Wiem że cię zraniłem, i pewnie mi tego nigdy nie wybaczysz, nie będę mieć ci tego za złe. To będzie słuszna decyzja. - chłopak przytulił mnie. Byłem na tyle zaskoczony że nie bylem w stanie nic powiedzieć.

- Przestań! - słyszałem że dusi łzy.

- Midoryia,

- Nie! - odsunął się ode mnie. - Shoto, zrozum. Ja już ci wybaczyłem! - w jego oczach były łzy. Bezwiednie podniosłem dłoń do jego policzka. - Tak wygląda miłość Shoto! - chwycił moją dłoń. - Chcę wiedzieć co ci się stało. Chcę o tym słuchać, pomóc, ulżyć. Shoto. - dotknął mojego policzka. - Chcę z tobą być abyś był bezpieczny i szczęśliwy. - nie wytrzymałem i przytuliłem chłopaka podnosząc go.

- Dziękuję. - szepnałem. Łzy spływały w ciszy po policzkach. Izuku dał mi szansę! Mimo tego co zrobiłem! Po chwili odstawiłem go na ziemię.

- Więc teraz opowiadaj. - poprosił pchając mnie na łóżko aby dalej mnie opatrywać. Sporo jego pracy poszło na marne z powodu tego mojego wybuchu radości.

- To jego przypomnienie o moim powołaniu. - zacząłem. Po chwili Midoryia wiedział już o wszystkim. W połowie mojej opowieści przerwał swoją pracę i usiadł obok mnie aby ścisnąć moją dłoń. Nie potrzebowałem tego, gdy mówiłem o tym niczego nie czułem, ale bardzo doceniałem ten gest.

- Czyli, - zaczął powoli się zastanawiać. - odrzuciłeś mnie przez to co ojciec ci wmawiał? - było to głupie, wiedziałem o tym. Przytaknąłem.

- W zasadzie, bardziej przez to nagłe zderzenie. - widząc wzrok chłopaka odrazu kontynuowałem. - Póki to wszystko było tylko w głowie nic się ze sobą nie ścierało, on i jego słowa mijały się z myślami o tobie. Jednak kiedy realne stały się obie rzeczy, - nie mogłem znalesć odpowiednich słów. - słyszałem go. Nie mogłem tego zignorować. Obydwoje mnie atakowaliście, rozdzieraliscie. - Izuku bardzo przeżywał moje słowa. - Już jest dobrze. - uspokoiłem go. - Przyznałem że jestem słaby. - mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Rozumiem. - kiwnął głową. - Przykro mi że tak to wszystko się stało.

- Możliwe że to była najlepsza droga.
------------------------------------
Nah
Wstawiam bo nie chcę kolejnego nie skonczonego ale raczej jeszcze dzisiaj cos napiszę (tylko nwm czy na to)
Więc do zobaczenia

One Shoty z Boku no hero <3 cz.IWhere stories live. Discover now