W górach

831 13 13
                                    

Mezo

Chodziłem z Fumikage po górach w celu znalezienia jakiegoś miłego miejsca do spotkań. Do tej pory albo był to cmętaż, skąd nas już wyrzucili, albo opuszczony budynek, niestety idzie do rozbiórki. Spacerowaliśmy już dobre parę godzin lecz nadal nie znaleźliśmy nic ciekawego za to spędzaliśmy miło czas. Długo nam zajęło zanim zaczęliśmy się spotykać po szkole, Tokoyami nie jest zbyt otwarty a ja nie chciałem się nażucać. Potem już było z górki, lubiliśmy swoje towarzystwo więc często spędzaliśmy czas razem. W szkole nawet znalazło się kilka osób shipujących nas, naszczęście nikt z naszej klasy. Raz nawet podszedł do mnie jakiś chłopak z prośbą abym zdjął chustę, odmówiłem. Oczywiście co jakiś czas ktoś o to pyta jednak nie w celu stworzenia rysunku.
- Idziemy wyżej?- z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciela. Staliśmy gdzieś w połowie trasy na szczyt, czyli o wiele wyżej niż planowaliśmy zajść.- Jakaś siła mnie tam ciągnie.- dodał zanim otworzyłem usta.
- W takim razie może być warto.- Tokoyami skinął głową i ruszył dalej. Zapadła ta przyjemna cisza gdzie obydwoje zatapialiśmy się we własnych światach. Niektórzy uznawali to za dziwne "A nie spotyka się z kimś po to aby to z nim być? Rozmawiać? Itp?", jednak my znaliśmy siebie na tyle aby wiedzieć że potrzebujemy tego. Pozatym, to nie było całkowite odcięcie, nie raz czułem się jakby te nasze światy się przenikały. Moje myśli zaczęły rozbiegać się we wszelkie strony, także te których teraz nie powinny odwiedzać. Po parunastu minutach doszliśmy nad przepaść, wyglądało to tak jakby ktoś uciął połowę góry nożem.
- Krwawi.- powiedział Fumikage. Z początku nie rozumiałem jednak po chwili podszedłem do niego bliżej, po zboczu spływała woda. Uśmiechnąłem się. Czy on mi czyta w myślach? Pomyślałem.
- Też myślisz że to to miejsce?- spytałem przyjaciela a on tylko kiwnął głową. Usiedliśmy na skraju spuszczając nogi za krawędź po czym z plecaka wyciągnąłem butelkę wody i prowiant.*
- Trochę daleko.- dodałem. Pomyślałem o całej drodze aby tu dotrzeć, zdecydowanie zabierało to mnustwo czasu jednak spojrzałem w bok i ujrzałem widok który mnie przekonał. Krajobraz wyglądał jakby został specjalnie zaprojektowany pod Fumikage albo jakby on urodził się dla tego miejsca. Jednego byłem pewien warto tyle iść aby zobaczyć to życie przepływające przez mojego przyjaciela. Spędziliśmy w tej cudowniej przestrzeni jeszcze godzinę po czym nastał czas aby wracać. Ustaliliśmy że na zwykłe spotkania nie możemy tu przychodzić jednak obiecaliśmy sobie że co jakiś czas odwiedzimy to miejsce. Powoli zaczeliśmy zchodzić w bardzo dobrych nastrojach. Nagle w pół zdania Tokoyami się przewrócił, podałem mu rękę jednak jej nie przyjął, dopiero wtedy zobaczyłem że trzyma się za kostkę.
- Źle jest?- spytałem klękając obok niego.
- Boleści umęczonej duszy są gorsze jednak nie dam rady na niej stanąć.- nie wiele myśląc, widok jego bólu nie wspomagał takich procesów, podniosłem go i usadowiłem na swoim ramieniu.
- Ekm... nie musisz.-Fumikage brzmiał na zawstydzonego. Trochę się zarumieniłem, mogłem go chociaż zapytać, ale już było za późno wiec zacząłem powoli iść.
- Nie zostawię cię przecież.- odpowiedziałem. Na szczęście okazało się że mój przyjaciel nie jest ciężki, martwiłem się że jego masa może być problemem. Przeszliśmy jedną trzecią trasy gdy Tokoyami zapytał:
- Mogę wyciągnąć wodę z twojego plecaka.- szybko się zgodziłem nie zatrzymując się.- Poezja?
- Tak, czasami lubię coś napisać.- zawsze brałem ze sobą ten zeszyt aby móc opisać napotkane piękno czy brzydotę.- Możesz coś przeczytać jeśli chcesz.- Fumikage odrazu otwożył na jakiejś losowej stronie i zaczął czytać, słysząc już pierwsze słowa przypomniałem sobie kiedy je zapisałem. Wiersz mówił o starej chacie w której zamarło życie. Tokoyami bez słowa przeżucił kolejnych parę stron.
- Kruk.- Fumikage przeczytał tytuł, nie mogłem sobie przypomnieć o czym był ten utwór do puki nie zaczął czytać pierwszych wersów.
- Z tego nie jestem dumny. Może przeczytaj następny.- przerwałem przyjacielowi. Raz spróbowałem napisać list miłosny, było to pod wpływem jednego z treningów na obozie, wyrażał moje uczucia względem Fumikage. Mój przyjaciel tylko uparcie kontynuował.
- On mrocznym władcą serca mego- odwróciłem głowę w drugą stronę. Tokoyami w końcu przestał czytać i zamknął zeszyt.- Dlaczego nigdy nie mówiłeś o swojej poezji?- wzdrygnąłęm się ponieważ byłem gotowy na najgorsze.
- Oum... wiesz że raczej wolę zostawiać takie rzeczy dla siebie.- potem nie wracaliśmy do tematu.
Na dole zadzwoniliśmy po taksówkę abym nie musiał nieść dalej Tokoyamiego. Kierowca najpierw podjechał pod mój dom więc szybko się pożegnałem i wyszedłem.

Pare dni później

Wróciłem ze szkoły i jak zwykle najpierw skierowałem się do kuchni aby zrobić sobie obiad jednak na blacie zobaczyłem list. Wiadomość posiadała pieczęć, już się domyśliłem od kogo była. Przełamałem wosk i wyciągnąłem list.
" Mój drogi,
Wierszem pisać nie potrafię dlatego zostawiłem ci ten list. Chcę w nim wyrazić radość jaką poczułem gdy przeczytałem twój utwór, to było niczym nagły płomień rozjaśniający ciemną jaskinię lub niczym blask księżyca bawiący się na powieszchni fal, tak figlarnie i beztrosto. Z mej głupoty nie potrafiłem odrazu ci powiedzieć że takim uczuciem też do ciebie pałam. Teraz liczę tylko na to że zechcesz przyjąć tak zmarzniętą i ciemną duszę jak moja do swego serca.
Twój Fumikage"
Nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem, to uczucie było odwzajemnione. Przycisnąłem kartkę do siebie z radości.
- Czyli to oznacza tak?- usłyszałem za sobą jego głos. Odwruciłem się i wziąłem go w ramiona. Kuchnię wypełniły nasze śmiechy.
------------------------------------
No meh... ale cóż
Pierwsze podejście do Mezo×Fumikage, shipu który sama uznałam i dopiero zaczęłam szukać w internecie a nie na odwrót
No i zaczęłam to pisać wczoraj ale... zasnęłam
No to życia !

One Shoty z Boku no hero <3 cz.INơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ