Rozdział 97

1.5K 82 13
                                    

Rodzice pozwolili mi zostać u Lindsay do końca tygodnia. Potem już zobaczymy się dopiero w szkole.
Dwa dni po powrocie z wyjazdu przyszła do nas Loretta.
- Ale się cieszę, że cię widzę - mówiła Lindsay przytulając ją.
- Ja też, Linz. To opowiadaj mi teraz jak tam wycieczka.
Obie usiadły w salonie, a ja poszłam zrobić im coś do picia. Kiedy wróciłam była z nimi też Lexy.
- Było super, naprawdę. Wszystko było dobrze zorganizowane, byli fajni ludzie. I ładna pani przewodnik. Obgadywałam ją z Anniką - mówiła Lindsay. - Podobało nam się. Zwiedziłyśmy chyba całe miasto.
Usiadłam z nimi i podałam im kubki z kawą.
- Dziękujemy - Loretta uśmiechnęła się do mnie. - A ty, Anni, jak oceniasz pierwszą tak daleką wycieczkę?
- Było genialnie. Najchętniej zostałabym tam jeszcze tydzień. Zrobiłam tyle zdjęć. Najlepsze wakacje świata.
- To fajnie, że ci się podobało.
- A pani gdzieś była?
- Ja byłam z mężem i synami w Chorwacji.
- Super. Ja naprawdę jestem taka wdzięczna mojej księżniczce, że mnie ze sobą zabrała...
Położyłam blondynce rękę na policzku i pocałowałam ją w usta długim pocałunkiem. W tym czasie Lexy wstała i szybko wyszła z salonu.
- Annika... - Loretta popatrzyła na mnie.
- Co? - zdziwiłam się i popatrzyłam za Lexy.
- Nie przy niej.
- Ale co?
- Anni. Ja też już wcześniej miałam ci to powiedzieć. Nie całuj mnie w ten sposób przy mojej córce. Możesz mnie raz cmoknąć, ale bez przesady. Ty jednak jesteś na miejscu jej rodzica, a rodzice nie całują się w ten sposób przy swoich dzieciach - powiedziała Lindsay.
- No ok. Nie będę cię przy niej całować - zgodziłam się, chociaż nie do końca rozumiałam co zrobiłam nie tak.
- A jak w ogóle Lexy? Powoli się przyzwyczaja do rozstania rodziców? - spytała czarnowłosa.
- Bardzo powoli. Ale wszystko zmierza w dobrą stronę - Lindsay uśmiechnęła się. - Na wyjeździe w ogóle było super. Obie z Anni były zachwycone wszystkim dookoła i ani razu się nie złościły na siebie.
- To dobrze. Chyba już nie ma się co przejmować.
- Niby tak, ale jednak widziałaś przed chwilą. Czasami jak Anni jest blisko mnie, to Lexy ucieka. Dzisiaj miała powód, ale czasem go nie ma.
Loretta została u nas do późnego wieczora. Na koniec umówiła się z Lindsay, że jeszcze przed końcem wakacji spotkają się w domu u Lory. Też bym chętnie do niej pojechała, ale niestety w tym czasie będę u rodziców.
Następnego dnia wybrałam się do miasta do fotografa, by wywołać parę zdjęć z Rzymu. Kiedy wróciłam do domu wkleiłyśmy je razem z Lindsay do naszego albumu.
Po kolejnych dwóch dniach wpadłam na szalony pomysł, by znów razem z blondynką upiec jakieś ciasto. Lindsay powiedziała, że lubi ze mną piec, bo mi to lepiej wychodzi i może się ode mnie nauczyć. Próbowałyśmy namówić Lexy, żeby do nas dołączyła, ale nie chciała. Wolała stać z boku i się przyglądać. O szesnastej ciasto było upieczone. Zjadłyśmy chyba po sześć kawałków, a potem nie mogłyśmy się ruszyć od stołu. Lexy poczęstowała się tylko jednym i jak zwykle uciekła do swojego pokoju.
- Linz, nie wiem jak ty, ale ja idę do łóżka i będę leżeć chyba do wieczora - powiedziałam wstając od stołu.
- Ja chcę z tobą - uśmiechnęła się.
Poszłyśmy więc razem do sypialni i położyłyśmy się na łóżku.
- Wiesz co, kochanie? Przyszło mi na myśl, by za jakiś czas znów zrobić ci sesję zdjęciową - powiedziałam.
- Tak? Jaki temat tym razem?
- Jeśli się uda, to chciałabym zrobić ci jesienną sesję. Tylko warunek jest taki, że kiedy liście spadną z drzew nie może padać. Bo jak będą mokre, to nieprzyjemnie ci będzie, kiedy będę ci w nich robić zdjęcia.
- Zobaczymy jesienią - uśmiechnęła się.
- Tym razem znajdziemy w okolicy park z różnymi drzewami liściastymi, pojedziemy tam i będę cię fotografować.
- Dobrze, Anni... - przytuliła się do mnie.
Zaczęłam powoli głaskać ją po głowie.
- Śliczna jesteś - cmoknęłam ją w czoło. - I urocza.
- Ty też - podniosła głowę i popatrzyła mi w oczy.
Pocałowałam ją raz w usta. Uśmiechnęła się i zamrugała. Znów ją pocałowałam. Założyła mi włosy za ucho, ogarnęła je na bok i kładąc się na mnie lekko musnęła wargami moją szyje po czym delikatnie uszczypnęła moją skórę zębami.
- Ty! Chcesz mi przegryźć tętnicę czy od razu odgryźć całą głowę? - zażartowałam.
Zaczęła się śmiać i zturlała się ze mnie na bok.
- No co? - zaśmiałam się.
- Jesteś niemożliwa, naprawdę...
Po chwili uspokoiła się i znów przytuliła do mnie. Patrzyłyśmy sobie z bliska w oczy. Złapałam za kosmyk jej włosów i powoli owijałam sobie między palcami. Lindsay położyła dłoń na mojej talii. Leżałyśmy tak bez słowa uśmiechając się do siebie. W końcu blondynka złapała w dłonie moją twarz i zaczęłyśmy się całować. Nagle gwałtownie otworzyły się drzwi do naszej sypialni. Lindsay szybko odsunęła się ode mnie i obie popatrzyłyśmy w tamtą stronę.
- Mamo...? - powiedziała Lexy, ale kiedy dotarło do niej, że nakryła nas na całowaniu zamilkła.
- Tak? - spytała Lindsay.
Nastolatka patrzyła na nas parę sekund powoli się krzywiąc, a potem szybko wyszła do swojego pokoju.
- Ups... - zaśmiałam się i spojrzałam na swoją dziewczynę.
Cały czas patrzyła w stronę drzwi.
- No chodź... - przytuliłam się do niej i oplotłam ją nogą. - Kocham cię bardzo...
Znów zaczęłam bawić się jej włosami. Blondynka jednak patrzyła w bok bez emocji.
- Wiesz, Anni... - w końcu złapała mnie za rękę. - Przepraszam, ale chyba powinnam iść do córki. Obawiam się, że jest coś nie tak. No i po coś musiała tu przyjść. Chyba powinnam iść zapytać.
- Według mnie jest wszystko ok.
- Jestem jej mamą i czuję, że nie jest. Muszę ją o to spytać.
- No dobrze. Ale wrócisz do mnie, tak?
- Wrócę.

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz