Rozdział 103

1.2K 86 6
                                    

Pojechała. Tak po prostu. Tak zakończył się mój związek z przepiękną anglistką... Jeszcze przez chwilę stałam przy oknie i patrzyłam w niebo. Dlaczego...? Dlaczego to musiało się tak skończyć...? To wszystko moja wina... Za mało się starałam i za bardzo zachowywałam się jak dziecko... Jak mam teraz żyć bez niej...? Co mam dalej robić?
Spuściłam głowę i skierowałam się do wyjścia ze szkoły. Zestresowana i zrozpaczona nie miałam ani ochoty, ani siły stawiać kolejne kroki, więc szłam bardzo wolno. Do domu wracałam prawie godzinę. Na miejscu rzuciłam swoje rzeczy na podłogę i poszłam do sypialni. Z najniższej półki szafy wyjęłam karton po butach, a z niego oprawione w piękną ramkę zdjęcie swojej już byłej dziewczyny... Wskoczyłam do łóżka przytulając ramkę do siebie i ponownie zalałam się łzami. W myślach wciąż miałam te wszystkie wspólnie spędzone chwile. Co ja teraz zrobię...? Moja Lindsay....

*Lindsay*
Wyjechałam z parkingu szkoły i skierowałam się do domu. Jechałam bardzo szybko i trzy razy przejechałam na czerwonym świetle, ale miałam to gdzieś. Jeśli spowoduję wypadek i umrę, to na świecie będzie o jeden problem mniej...
Dotarłam do domu. Zostawiłam samochód w garażu i weszłam do pustego budynku. Przechodząc przez główny korytarz zatrzymałam się przy fotografi córki. Moja kochana Lexy... Z tego wszystkiego to ją najbardziej zraniłam... Nie zasłużyła na taką matkę... Na pewno już nigdy nie zaufa mi tak bardzo, jak kiedyś... Spieprzyłam wszystko co tylko się dało... Jestem do niczego...
Udałam się do sypialni, wzięłam kupkę sprawdzianów i zaniosłam je do salonu. Zaczęłam je poprawiać, ale łzy płynące wciąż z moich oczu i obraz Anniki w myślach, gdy z nią zrywałam uniemożliwiały mi pracę. W końcu poddałam się.
Nagle zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Loretta.
- Tak? - powiedziałam.
- Naprawdę wyrzuciła cię z pracy? - spytała przejęta.
- Co? Skąd wiesz?
- Nie chcę cię martwić, ale... Chwilę temu do pokoju weszła Hannah Howard i na cały głos powiedziała "Tego u nas jeszcze nie było! Nie zgadniecie! Lloyd ma romans z uczennicą! Ona daje się pukać nastolatce. Zawsze wiedziałam, że jest z nią coś nie tak. Na szczęście pani dyrektor ją zwolniła". Zaczęła się wielka dyskusja. Próbowałam cię bronić, ale większość rzuciła się na ciebie z oskarżeniami. Zaczęli nawet zarzucać ci, że dawałaś uczniom lepsze oceny za seks. Nie mogłam ich uspokoić, tym bardziej słuchać tych oszczerstw, więc wyszłam stamtąd. Boję się, że kilku uczniów też to słyszało... Będzie afera, Linz, mówię ci...
- Poważnie? Tak powiedziała?! Co za kłamliwa suka! Jeszcze raz ją kiedyś spotkam to powiem jej prosto w twarz co o niej myślę. - zdenerwowałam się, więc wzięłam głęboki oddech. - Tak, wyleciałam, Lora... Annisia też...
- Ona też? Oh, współczuję... Co teraz zrobicie?
- Ja? Nie wiem... Ona? Tym bardziej... Zerwałam z nią...
- Co? Dlaczego? Lindsay! Zostawiłaś ją w takiej chwili?!
- Jestem dla niej zbyt wielkim ciężarem... Przeze mnie nie będzie miała wymarzonego zawodu, przeze mnie ciągle na nią krzywo patrzą. I na mnie... Zrobili już nawet ze mnie pedofila i że daję oceny za seks... Nie chcę, by Anni miała przeze mnie takie życie... Znajdzie sobie kogoś innego. A ja...? Za stara już jestem... Nie znajdę nikogo...
- Lindsay... Przestań, proszę. Robisz się na starość coraz większą pesymistką. Każdy związek znajdzie swoich wrogów. Nie należy się tym przejmować. Byłyście razem szczęśliwe. Sama to widziałam. No, ale rozstanie to twoja decyzja. Nie mogę cię zmuszać, żebyś do niej wróciła. Aczkolwiek powinnaś.
- Do której pracujesz?
- Jeszcze dwie godziny.
- Przyjedziesz potem? Muszę poprawić sprawdziany do jutra, a w tym stanie nie dam rady... I potrzebuję wsparcia...
- Ile razy ja już ci pomagałam w pracy... Powinnam zarządać za to dobre ciasto - zażartowała. - Oczywiście, że pomogę - w tle było słychać dzwonek. - Muszę iść na lekcję. Trzymaj się. Cześć.
- Cześć...
Czekałam na przyjaciółkę usiłując pracować, ale przez ten czas sprawdziłam tylko sześć prac. Na szczęście w końcu doczekałam się przyjazdu Loretty. Od razu zaprosiłam ją do siebie.
- Cześć, kochana. Jejku... Chyba długo płakałaś, co?
- Wciąż nie mogę przestać... Myślę o Annice...
Przytuliła mnie.
- To w czym ci pomóc? - spytała.
Zaprowadziłam ją do salonu i wskazałam na kupkę sprawdzianów.
- Ile to klas? - spytała.
- Pięć.
- Oj... Ja sama też tego nie ogarnę. Musisz się pozbierać i mi pomóc. Zrobimy to razem.
- Spróbuję...
Usiadłyśmy razem przy stole i zaczęłyśmy pracować.
- Opowiesz mi jak to się stało, że Howard się o was dowiedziała? - spytała.
- Miałam cały dzień do dupy. Jedna taka złośliwa dziewczyna z pierwszej klasy obrażała mnie na lekcji. Naprawdę aż miałam łzy w oczach, tak mnie poniżała.
- Słyszałam o niej co nieco w pokoju. Na szczęście nie mam lekcji z jej klasą. I co, ona doniosła na was do Howard?
- Nie. Po tym jak mnie potraktowała czułam się okropnie. Ostatnią lekcję miałam z klasą Anni i ona zobaczyła, że coś jest nie tak. Chciała mnie pocieszyć, kusiła mnie sobą i wiem, że nie powinnyśmy w szkole, ale wyprosiła u mnie szybki numerek. Ledwo zaczęłyśmy się całować i na to do klasy weszła Howard. Zobaczyła sytuację jednoznacznie wskazującą na to, co faktycznie robiłyśmy. No i zabrała nas do pani Dyrektor. Najpierw ja wyleciałam, a potem Anni. Pani Cleveland uświadomiła mi też parę rzeczy. Ograniczam Annikę i przeze mnie ma problemy... Pomyślałam i zdecydowałam, że ją od siebie uwolnię. Nie chcę jej krzywdzić... Ona potrzebuje młodej dziewczyny, takiej jak ona. Ja się już tylko starzeję i będę ją coraz bardziej ograniczać...
- Nie prawda. Na pewno tak nie jest. Anni kocha cię do szaleństwa. Dokładnie tak, jak ty kochałaś Charlotte. Robiła wszystko co mogła, żebyś była szczęśliwa, a ty ją tak po prostu zostawiłaś. Kiedyś byłam przeciwna temu związkowi, ale kiedy zobaczyłam was razem, od razu dotarło do mnie jak bardzo się kochacie. Anni miała na ciebie bardzo dobry wpływ. W końcu po tylu latach pogodziłaś się z odejściem Charlotte.
- Jakie ona miałaby ze mną życie? Ani do kina, ani na randkę. Nawet się przyznać do mnie nie mogła... Wszyscy patrzyli na nas krzywo. A teraz jeszcze wyrzucono ją z jej wymarzonej szkoły. Trzeba było siedzieć cicho i się nie wychylać zanim na dobre się zakochałam...
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że żałujesz tego związku?
- Nie. Jestem wdzięczna Anni, że przypomniała mi jak to jest kochać. Ona jeszcze znajdzie miłość swojego życia. Mój czas już minął...
- Oh, Lindsay... - przytuliła mnie. - Kochana, nie możesz się tak wszystkim przejmować i stale użalać nad sobą. Szczerze, to denerwujesz mnie już.
- Przepraszam... Ale powiedz, ten związek miał zbyt wielu wrogów, Lora... Zobacz, co stało się z moim życiem. Moja córka się ode mnie odsunęła, wyrzucili mnie z pracy... Ja... Ja nie mam już nic...
Westchnęła.
- Już dobrze, Lindsay. Już dobrze. Zostanę z tobą do jutra. Muszę mieć cię na oku, bo nie podoba mi się to, co mówisz. Zostawiłaś ją, to twoja decyzja, ale pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć, tak?
- Wiem...
- Powiesz mi od razu, kiedy zaczniesz mieć jeszcze gorsze myśli, tak? Ja muszę o tym wiedzieć. Najchętniej wprowadziłabym się tu na parę dni, tak jak mieszkałam z tobą po odejściu Charlotte, ale teraz ja mam już rodzinę i nie mogę ich zostawić. Obiecaj, że mi powiesz, jeśli poczujesz się bardzo źle.
- Powiem... Na razie się trzymam...
Poprawiałyśmy pracę uczniów do dwudziestej trzeciej, a potem zmęczone zasnęłyśmy razem na kanapie.

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz