Rozdział 59

2K 156 15
                                    

Przytulałyśmy się dłuższą chwilę. Potem zaczęłam ją całować po ramieniu, polizałam ją po szyi i popatrzyłam w oczy.

- Kupiłam ci też mały torcik urodzinowy. Jest o smaku czekoladowym. Może być? - powiedziała.

- No jasne. Jesteś taka kochana...

- To co? Wypijemy razem kawę i zjemy torcik?

- Tak. Bardzo chętnie.

Zeszłyśmy ze stołu i Lindsay pozbierała nasze ubrania z podłogi. Podała mi moje i obie ubrałyśmy się z powrotem. Zajęłam się robieniem kawy, a blondynka wypakowała z siatki pudełko z torcikiem.



*Lindsay*

- Jak ci się podoba? - spytałam pokazując na ciasto

Było małe, oblane czekoladą, a na górze było trochę jasnego kremu, czekoladowy prostokąt z logiem cukierni oraz dwie wiśnie.

Annika spojrzała na nie obojętnym wzrokiem po czym szeroko się uśmiechnęła, a jej oczy zabłyszczały.

- Czy to...? Kandyzowane wiśnie? - spytała z ekscytacją w głosie.

- Tak...? - zdziwiłam się trochę jej reakcją.

- Kocham je - sięgnęła po jeden owoc z tortu i zjadła. - Jeju... To jest takie dobre.

Zaśmiałam się.

- Jaka ty jesteś kochana - powiedziałam.

Wyjęłam torcik z pudełka i położyłam na dużym talerzu, który podała mi dziewczyna.

- Woda na kawę już się gotuje. Zrobię nam nasze malinowe cappuccino, dobrze? - powiedziała.

- Jasne. Chcesz pokroić swój tort, czy ja mam to zrobić?

- Ja chcę - znów podekscytowana sięgnęła po nóż i zajęła się krojeniem ciasta.

W tym czasie zagotowała się woda, więc dokończyłam za nią robienie kawy. Po chwili kątem oka dostrzegłam jak Anni zjadła z tortu drugą wiśnie. No i się ze mną nie podzieliła.

Wspólnie przeniosłyśmy filiżanki oraz tort na stół w salonie. Dziewczyna wzięła też dwa talerzyki i łyżeczki. Zabrałyśmy się za jedzenie.

- Świetny ten tort, Linz - zaczęła już drugi kawałek.

- Cieszę się, że ci smakuje - dokończyłam swój kawałek i patrzyłam jak ona je.

- Do której ze mną zostaniesz? - spytała po chwili.

- A do której chcesz?

Zastanowiła się

- Do siedemnastej - odpowiedziała pewnie.

Spojrzałam na zegarek w telefonie.

- Ale jest już siedemnasta dwadzieścia cztery - powiedziałam.

- No właśnie. Kolejna siedemnasta dopiero jutro - uśmiechnęła się.

Popatrzyłam na filiżankę swojej kawy.

- To chyba niemożliwe, kochanie... - powiedziałam.

Jak nigdy było mi smutno, że muszę jej odmówić nawet w urodziny.

Nastolatka spuściła głowę. Naprawdę było mi jej żal. Pewnie musi się czuć okropnie wiedząc, że mimo wszystko jest u mnie na drugim planie. Bardzo bym chciała zostać, ale mam jednak już rodzinę. Chcąc czy nie chcąc, to zobowiązuje mnie do czegoś.

- No dobrze, to... Do dwudziestej możesz? - spytała.

Przytaknęłam i upiłam łyk kawy. Dziewczyna położyła głowę na moich nogach i wtuliła się zamykając oczy.

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz