Rozdział 2

4.8K 238 16
                                    

Następnego dnia budzik obudził mnie o szóstej trzydzieści. Niechętnie zsunęłam się z łóżka na szarą wykładzinę i wyciszyłam alarm. Łóżko cioci i wujka jest chyba najwygodniejsze na świecie, a do tego na tyle spore, żebym mogła spać prawie w poprzek.
Wstałam z podłogi i podeszłam do jasnej, drewnianej szafy. Wyjęłam z niej czystą bieliznę, swoją ulubioną szarą spódniczkę uszytą z koła i koszulkę w kolorze morskim. Ubrałam się, a potem sięgnęłam po nowy, jasnoróżowy plecak szkolny. Spakowałam podręczniki, zeszyty, piórnik i jeszcze parę potrzebnych mi rzeczy. Następnie poszłam do kuchni biorąc plecak ze sobą. Zjadłam śniadanie, a potem zapakowałam do plecaka jogurt pitny oraz jabłko. Udałam się do łazienki i pomalowałam rzęsy czarnym tuszem, oraz rozczesałam jasnobrązowe kręcone włosy. Na koniec jeszcze ułożyłam grzywkę na bok przy pomocy lakieru do włosów i byłam gotowa. Wyjątkowo szybko wyszykowałam się tego ranka. Najczęściej wszystko zajmuje mi prawie godzinę. Dziś mam jeszcze piętnaście minut, a jestem już gotowa do wyjścia. Postanowiłam więc, że nie będę czekać, tylko wyjdę wcześniej do szkoły. Tak też zrobiłam. Zamknęłam mieszkanie na klucz, wyszłam na dwór i udałam się w stronę przystanku autobusowego. Nie czekałam długo. Autobus przyjechał nieco zatłoczony, ale było dla mnie miejsce. Parę minut i byłam w szkole. Jako pierwszą miałam matematykę w sali dwadzieścia cztery. Nie brzmiało to zbyt optymistycznie, ale może akurat trafi nam się fajny nauczyciel.
Udałam się na drugie piętro. Pod klasą zauważyłam już dwie dziewczyny. Pierwsza z nich stała oparta plecami o ścianę. Ubrana była w miętową bluzę, białą koszulkę i dżinsy, a włosy miała do łopatek. Druga stała przed nią. Miała na sobie czarną koszulkę i nieco ciemniejsze dżinsy niż koleżanka. Obie były brunetkami.
- Cześć? - powiedziałam niepewnie, podchodząc do nich.
- Cześć. Jestem Eva - powiedziała dziewczyna w czarnej koszulce i podała mi rękę. - Chodzisz z nami do 1C?
Uścisnęłam jej dłoń.
- Annika - przedstawiłam się. - Tak, do 1C.
- Ja jestem Lena. - Druga dziewczyna również podała mi rękę.
- Annika - powtórzyłam uśmiechając się
- Skąd jesteś? - spytała Eva.
- Z daleka. Na czas szkoły wynajmuje mieszkanie - odpowiedziałam.
- Też wynajmuję. Bardzo się stresowałam, że nikogo tu nie będę znała. Teraz znam już was.
- Ja się nie denerwuję. Chcę znaleźć w końcu przyjaciół - uśmiechnęłam się. - Jestem dobrej myśli. Zawsze optymistycznie podchodzę do wszystkiego.
- Dlaczego wybrałaś tę szkołę? My już trochę rozmawiałyśmy i Eva po prostu lubi robić zdjęcia, a ja dlatego, że chcę być w przyszłości fotografem i chcę wiedzieć o tym zawodzie jak najwięcej - powiedziała Lena.
- To ja tak jak ty. Kocham fotografować wszystko i wszystkich. Mam w oczach obiektywy - zaśmiałam się. - No i też dlatego, że na nic innego się nie nadaję.
Rozmawiało nam się bardzo miło. Z minuty na minutę przybywało też coraz więcej osób.
- Która z was usiądzie ze mną w ławce? - Lena spytała mnie i Evę tuż przed dzwonkiem.
- Ja mogę. Pod warunkiem, że nie będziesz kłaść mi rzeczy na mojej części ławki - zażartowałam.
- Nie będę. Też nie lubię kiedy ktoś tak robi - odpowiedziała z uśmiechem.
Niedługo po tym zadzwonił dzwonek. Nauczycielka szybko przyszła i wpuściła nas do klasy. Była to średniego wzrostu kobieta o dużych, szarych oczach i poważnym wyrazie twarzy. Usiadłam w trzeciej ławce z Leną. Lekcja co prawda jedynie organizacyjna, ale była w porządku. Nasza matematyczka na pierwsze wrażenie wydawała się być nieco wymagająca, ale jednocześnie miła. Okaże się jaka jest naprawdę, kiedy rozpocznie się prawdziwa nauka. Kolejne trzy lekcje też minęły spokojnie. Coraz bardziej podobało mi się w tej szkole.
Następna w planie była lekcja polskiego. Udałam się w kierunku schodów na drugie piętro, w towarzystwie Leny. Przechodziłyśmy obok pokoju nauczycielskiego, gdy nagle ktoś otworzył drzwi, prawie mnie nimi uderzając. Na szczęście zdążyłam się zatrzymać. Z pokoju wyszły dwie nauczycielki. Obie trzymały po kubku kawy. Pierwsza była blondynką, a druga miała czarne włosy. Kojarzyłam je z wczoraj, ale nie byłam pewna gdzie je widziałam.
- Zawsze mam takiego pecha. Co przechodzę koło drzwi, to mi się otwierają - zaśmiałam się do Leny.
Wtedy nauczycielka blondynka odwróciła się w naszą stronę. Patrząc na nas stanęła jak wryta i puściła kubek, który upadł na ziemię i się rozbił. Kawa z niego ochlapała nas wszystkie cztery po nogach.
- Lindsay, uważaj... - zwróciła jej uwagę koleżanka, patrząc na swoje buty, mokre od ciepłego napoju.
Kobieta nie zareagowała, więc czarnowłosa popatrzyła na blondynkę wgapioną we mnie, na mnie, znów na blondynkę i również zdawała się bardzo zdziwić.
- Dzień dobry? - powiedziałam cicho, czując się głupio w tej sytuacji.
Blondynka otworzyła lekko usta cały czas się wpatrując, a jej koleżanka złapała ją za rękę i wciągnęła z powrotem do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Aha? - powiedziała zdziwiona Lena i zaczęła się śmiać. - Nie wiem co im zrobiłaś, ale patrzyły się jak na ducha. Szczególnie blondynka.
- Patrzyły tak typowo na mnie, prawda?
- Tak.
- Ja nie wiem. Czułam się tak głupio... Mam coś na twarzy, czy coś? Dlaczego tak patrzyła? - Odwróciłam się przodem do koleżanki.
- Nie, nie masz nic. Nie wiem o co im chodziło.
- To dobrze. Mam też wrażenie, że je widziałam już wczoraj.
- Ja chyba też je widziałam. Szczególnie blondynkę. Czekaj... Wiem! Wczoraj jak nas wychowawczyni oprowadzała, to ona siedziała w jednej klasie. Ma nas uczyć chyba angielskiego.
- Tak, możesz mieć racje. To chyba ona.
Obeszłyśmy kałużę kawy i udałyśmy się na drugie piętro. Kiedy zadzwonił dzwonek zjawiła się nauczycielka. Była to ta sama czarnowłosa kobieta, którą chwilę temu spotkałyśmy piętro niżej. Bez blondynki obok, nie zwróciła na mnie szczególnej uwagi. Jak każda nauczycielka wpuściła nas wszystkich do klasy. Usiadłam w ławce ponownie z Leną.
- Dzień dobry - przywitała się. - Witam was na pierwszej lekcji języka polskiego. Ja nazywam się Loretta Fedeline. - Zaczęła pisać na tablicy swoje imię i nazwisko. - Zanotujcie sobie gdzieś na marginesie zeszytu, żeby nie było potem sytuacji, że potrzebujecie coś ode mnie, przychodzicie do pokoju nauczycielskiego i mówicie: "My do pani od polskiego." albo "Do tej polonistki, tej w czarnych włosach.", dobrze? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Przypominało mi się, gdzie ją wczoraj widziałam. To jedna z nauczycielek, które wczoraj dostały wychowawstwo w pierwszych klasach - szepnęłam do Leny.
- Możliwe - odpowiedziała obojętnie.
- Dobrze, to teraz sprawdzę obecność. - Nauczycielka usiadła przy ciemnym drewnianym biurku. - Logan Adams?
- Obecny!
- Bella Bennett?
- Obecna!
- Roxanne Bentley?
- Jestem!
- Bridget Blake?
- Jestem!
Nauczycielka wychyliła się z za biurka i popatrzyła na dziewczynę.
- Kojarzę nazwisko. Masz starsze rodzeństwo? - uśmiechnęła się.
- Nie w tej szkole. Może zbieżność? - powiedziała dziewczyna.
Pani Fedeline kontynuowała sprawdzanie obecności. Dalej podała nam temat, rozdała kartki z wymaganiami przedmiotowym i zaczęła go omawiać. Dotarła do czwartego z sześciu punktów i  przerwał jej dzwonek na przerwę.
- Tak szybko? - zdziwiła się spoglądając w stronę drzwi. - No nic, doczytajcie sobie w domu.
- Gaduła z niej - zaśmiałam się do Leny, kiedy wyszłyśmy na przerwę. - Lekcje będą na pewno ciekawe.
Dziewczyna, nie była raczej zainteresowana moim zdaniem o pani Fedeline.
- Ty zawsze tak komentujesz nauczycielki? - spytała.
- Tak jakoś - uśmiechnęłam się. - Choć nie tylko nauczycieli, komentuje w sumie wszystkich. Fascynują mnie ludzie i ich zachowania. W szkole podstawowej i gimnazjum stałam z boku, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać, więc obserwowałam wszystkich dookoła i z czasem to polubiłam. Ludzie są naprawdę interesujący. Kiedy będziemy chodzić tu już dłuższy czas i zdążę się zorientować kto jaki jest, to opowiem ci o tym. Zobaczysz, że nie dostrzeżesz wielu zabawnych nawyków tych wszystkich osób, które ja...
- Też nigdy nie miałam zbyt wielu przyjaciół, ale nie było źle - przerwała mi. - Nie martw się, masz teraz mnie - uśmiechnęła się.
- Dziękuję.
Poszłyśmy razem pod salę od angielskiego.
- Jak byłam młodsza byłam taką szarą myszką. Nie lubiłam mieć zbyt dużej grupy ludzi wokół siebie, dlatego potem nie miałam wielu znajomych. A dlaczego ty nie miałaś przyjaciół? - spytała Lena kontynuując rozmowę.
- Nie wiem. Wszyscy woleli się ze mnie naśmiewać niż spróbować mnie poznać. W podstawówce chyba robili to dla zabawy lub z nudów. Wszystkich bawiło to jak płakałam... Nie umiałam się bronić, więc byłam kozłem ofiarnym. A gimnazjum to nie była zbyt duża szkoła. W klasie nas było dwunastu, większość chodziła ze mną wcześniej do podstawówki. W klasie byli prawie sami chłopacy, którzy lubili dla zabawy wrzucać mi papierki we włosy, bo są kręcone i łatwo się w nie wplątywały. Czasem też oblewali moje rzeczy wodą. Poza mną dziewczyny były jeszcze cztery, z czego jedna przychodziła raz na miesiąc i z nikim nie gadała, a trzy pozostałe uważały się za lepsze i dogadywały mi stale. To było straszne, ale nauczyłam się nimi nie przejmować. Tylko stale mi było smutno, że nikt mnie nie lubi. Dobrze, że chociaż nauczycielki chciały ze mną rozmawiać.
- Ja miałam w klasie jedną przyjaciółkę, Jane. Kiedyś  też przyjaźniłam się z takim jednym chłopakiem, ale już się z nim nie zadaję. Trochę mi się najpierw podobał, ale potem zobaczyłam, że to bez sensu, bo jest fałszywy i odpuściłam go sobie.
Zawahałam się chwilę.
- Fajnie masz, że umiesz się zakochać - powiedziałam. - Mnie jakoś do tego nie ciągnie. Niby bym chciała, ale nie umiem się zakochać.
Nie lubię o tym mówić. To nic złego, że się jeszcze nigdy nie zakochałam, ale jest mi często głupio z tego powodu, że wszyscy wokół mnie choć raz byli zakochani, a ja nie.
- Nawet trochę? - spytała.
- Trochę może raz.. Do tego samego gimnazjum co ja chodził taki jeden Nicholas. Trochę zwracał moją uwagę, miał takie ładne długie blond włosy. Próbowałam,rozmawialiśmy parę razy, ale nic z tego. Po może dwóch tygodniach stwierdziłam, że nie umiem kochać i przestałam go zauważać. Wiem, że to trochę głupie, ale no nie umiem....
- Nie no, spokojnie. Jeszcze poznasz kogoś, zobaczysz. - Położyła mi rękę na ramieniu.
Rozmowę przerwał dzwonek na lekcje.

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz