*Lindsay*
Wzięłam tygodniowe zwolnienie z pracy w technikum, ale ze szkoły podstawowej postanowiłam nie rezygnować. W końcu to tylko dwa dni. Może mnie to odstresuje, kto wie. A jeśli nie, to trzy lekcje dziennie to nie jest tak dużo. Powinnam dać radę.
We wtorek przyjechałam do pracy o siódmej trzydzieści i udałam się do pokoju nauczycielskiego. W tej szkole nie mam stałego miejsca siedzenia. W końcu pokój jest bardzo mały i nawet nie ma tylu miejsc siedzących co nauczycieli. Zajęłam sobie miejsce przy dużym owalnym stole.
Zaczęłam myśleć o Annice. Jak mogła mi to zrobić... A ja ją tak kocham... Widziałam, że stale do mnie dzwoni, że nagrywa mi się na pocztę, ale nie mam jeszcze siły na to, by z nią porozmawiać, ani by odtworzyć nagrania...
- Już dawno nie widziałam kogoś tak przybitego jak pani - usłyszałam nagle.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że na krześle obok mnie pojawiła się młoda piegata blondynka z włosami związanymi w gruby warkocz.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że na krześle obok mnie pojawiła się młoda piegata blondynka z włosami związanymi w gruby warkocz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kojarzyłam ją z korytarzy, jednak nigdy nie rozmawiałyśmy.
- Tamara - podała mi rękę.
- Lindsay...
- To przez faceta? - spytała.
Przytaknęłam.
- Zgaduję, że ma inną - mówiła dalej.
Wciąż powoli kiwałam głową na tak.
- I właśnie dlatego się z nimi nie spotykam - zachichotała. - Nie przejmuj się. Jak niewierny to zostaw go i poszukaj sobie kogoś, kto cię naprawdę doceni - uśmiechnęła się.
- Łatwo mówić...
- No, możesz też żyć jako niezależna singielka, tak, jak ja. A jeszcze niedawno byłam w identycznej sytuacji. Myślałam, że kocha, a zostałam zdradzona. Ale już mi przeszło. Ty też nie zamartwiaj się, Lindsay, bo to szkodzi urodzie - puściła do mnie oczko.
Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam. Wtedy zadzwonił dzwonek.
- Do zobaczenia później - powiedziała zabierając ze stołu jakąś teczkę i wyszła.
Podążyłam za nią wzrokiem. Ma kobieta rację...

*Annika*
Kiedy tylko zobaczyłam Lore w szkole od razu do niej podeszłam.
- Pani Loretto? - spytałam. - Co się dzieje z Lindsay? Nie odbiera ode mnie.
- Jeszcze masz czelność mnie o to pytać? Przypominj sobie co jej zrobiłaś na urodzinach swojej koleżanki. Wyobraź sobie, że ona to widziała... - powiedziała zdenerwowana. - Jesteś naprawdę podła. Już myślałam, że może faktycznie pasujecie do siebie, ale po tym co jej zrobiłaś... Ona cię naprawdę kochała - poszła.
Oczy zaszły mi łzami. Co ja takiego zrobiłam na urodzinach Tristiany?
Pobiegłam do przyjaciółek.
- Anastacia? Tres? Co się stało na tych urodzinach w sobotę...? - spytałam smutna.
- No... - zaczęła Anastacia a Tristiana spuściła głowę.
- Mówcie! Loretta mi właśnie powiedziała, że coś zrobiłam, i że Lindsay to widziała...
- Ona tam była...? - powiedziała Tristiana po czym oparła się plecami o ścianę, zasłoniła twarz rękoma i zsunęła się w dół na podłogę.
Kucnęłam przed nią.
- Tres..? Co tam się stało? Upiłam się i nie wiem, a chyba powinnam - powiedziałam.
- Anni... Tak, upiłaś się... Ja też, i... Tańczyłyśmy będąc bardzo blisko ze sobą, przytulałaś mnie, patrzyłaś mi z bliska w oczy i... pocałowałaś mnie...
- Co!? - byłam w szoku.
- Przepraszam, że ci na to pozwoliłam... Też byłam pijana... Powiedziałam ci..., że mi się podobasz... i od tego momentu zaczęłaś się do mnie kleić... Lindsay też była zaproszona na te urodziny... Tylko mówiła mi, że przyjdzie później, bo ma plany. Nie widziałam jej tam, ale po tych słowach Lory... Musiała tam być i nas widzieć...
- O mój Boże... - usiadłam na ziemi i zasłoniłam twarz rękoma.
- Wszystko będzie dobrze, dziewczyny. Spokojnie - Anastacia próbowała nas pocieszać.
- Nie mogę uwierzyć, że jej to zrobiłam... Już nigdy nie wypiję nic, co ma alkohol. Nigdy... Zdradziłam swoją dziewczynę i nawet tego nie pamiętam...
- Przepraszam, Annika... To ja cię sprowokowałam... - powiedziała Tristiana.
- To nie twoja wina. Moja. Ja powinnam wiedzieć, że źle robię i nie powinnam tyle pić... 
- Naprawdę się nie gniewasz? Naraziłam naszą przyjaźń i twój związek z Linz...
- To ja wszystko zepsułam. I muszę to teraz odkręcić. Głupio mi bardzo. Mam nadzieję, że między nami zostanie po staremu.
- Tak, oczywiście... - uśmiechnęła się lekko.
- Oby tylko udało mi się uratować mój związek. Biedna Lindsay... Jestem idiotką... Skrzywdziłam własną dziewczynę... Kto wie jak ona się teraz czuje... Biedna moja... Chyba spróbuję znów zadzwonić.
Wstałam i odeszłam kawałek. Dzwoniłam sześć razy, ale nie odebrała. Wcale się jej już nie dziwię.
- Lindsay, kochanie... Ja już wszystko wiem... Wybacz mi, proszę. Kocham cię bardzo. Nie pamiętam nic z tamtej pechowej nocy. Nic. Tres mi dopiero dzisiaj powiedziała co się stało. Byłaś tam, prawda? Byłam tak pijana, że nic nie pamiętam, naprawdę. Już nigdy nie wezmę do ust alkoholu. Oddzwoń, proszę... - nagrałam się.
Przez cały dzień chodziłam ze łzami w oczach i w ogóle się nie uśmiechałam. Zaraz po lekcjach znów próbowałam skontaktować się z Lindsay.
- Kochanie. Księżniczko moja... Oddzwoń, błagam... Wybacz mi. Nie byłam świadoma... Kocham cię, musisz mi wybaczyć... - nagrałam się mówiąc przez płacz.
Najgorsze uczucie świata...

///////////
Hej ^^ Jak oceniacie rozdział? Co sądzicie o nowej znajomej Lindsay? Czy Annice w końcu uda się skontaktować z dziewczyną? Linz jej wybaczy?
Do następnego! 💕

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz