Usiadłam więc przy stole i patrzyłam co robiła. Jeju, Linz jest taka piękna... Naprawdę ją uwielbiam. Obserwowałam ją, kiedy przygotowywała nam jedzenie.


*Lindsay*

Lindsay, tylko się skup na tym gotowaniu. To takie trudne, gdy moja Anni tak siedzi i patrzy na mnie tymi swoimi ślicznymi oczkami... Będzie potem ze mną jadła, więc muszę się jeszcze bardziej postarać.

- Lindsay! Woda ci się gotuje na makaron. Nie widzisz? - powiedziała nagle.

- A, tak. Widzę - podbiegłam do kuchenki zmniejszyć lekko ogień nad wodą i wsypałam do garnka makaron.

Lindsay myśl, proszę...

- Nasypałaś soli do tej wody? - spytała znowu.

Zwątpiłam, więc sprawdziłam łyżeczką czy woda jest słona w smaku. Nie, nie zrobiłam tego... Jejku... Ten obiad mi nie wyjdzie...

- Dlaczego się tak denerwujesz? - Annika podeszła i nasypała trochę soli do wody z makaronem.

- Nie denerwuję się - zaprzeczyłam.

Przytuliła mnie, nie wiem który już raz dzisiaj. Moja dziewczynka...

- Lepiej ci? - powiedziała.

- Chyba tak. Możesz puścić.

- Jeszcze chwilkę... - dalej mnie tuliła.

- A co tu się dzieje? - usłyszałyśmy męski głos.

Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam swojego męża.

- Bradley? Wcześnie dziś jesteś - uśmiechnęłam się do niego.

- A może jednak "dzień dobry"? - zaśmiał się.

Puściłam Annike i podeszłam do niego.


*Annika*

Trzy razy udało mi się być u Lindsay bez konieczności poznania tego człowieka, ale w końcu się na siebie natkneliśmy. Niestety...

Lindsay przytuliła go na powitanie. Mężczyzna obejmując ją położył jej jedną rękę na tyłku. Zostaw ją! Jest moja!

- A to jest właśnie Annika, którą uczę prywatnie - przedstawiła mu mnie.

Podszedł do mnie i podał mi rękę.

- Dzień dobry. Miło mi poznać - powiedział.

Niechętnie, ale uścisnęłam jego dłoń.

- Dzień dobry... - powiedziałam.

- Co dobrego robicie? - spytał swoją żonę.

- Robię makaron i sos pomidorowy. Annika trochę mi pomagała, bo jakoś rozkojarzona jestem dzisiaj.

- Może ja ci pomogę? Ta dziewczyna jest naszym gościem, więc nie angażujmy jej w pomoc.

- Nie, nie. Nie ma potrzeby, naprawdę. Ja sobie już dam radę. Anni potowarzyszy mi tylko. Możesz sprawdzić co robi Lexy.

- No dobrze - pocałował ją w policzek i poszedł.

I dobrze! Idź sobie! Taka zazdrosna nie byłam nawet gdy do klasy dołączyła Tristiana. Lindsay jest moja! Niech on się nawet do niej nie zbliża.

- Bradley w kuchni, to nie jest najlepszy pomysł, mówię ci - cicho zachichotała.

Uśmiechnęłam się do niej. Ledwo go poznałam, a już pali się we mnie nienawiść. Jeszcze mu cię zabiorę, Linci. Jesteś tylko moja.

AnglistkaWhere stories live. Discover now