- Wiesz, ja zwykle nie rozumiem ludzi dookoła mnie - zaśmiała się.

Podeszła do nas Anastacia.

- Cześć, Anni. Wy rozmawiacie? - usiadła przed nami.

- Tak. Zaciekawiła mnie, bo zobacz co robi. Ona normalnie robi na drutach sweter - pokazałam na ręce Tristiany, które cały czas przeplatały oczka. - Ja nie wiem jak to się dzieje, że ona w ogóle nie patrzy na swoje ręce, a nie przestaje tego robić. To jakaś magia.

Nowa znów się zaśmiała.

- Annika, to nie jest trudne, więc ja tylko co jakiś czas spoglądam czy wszystko jest w porządku. Jeśli chcesz mogę cię nauczyć - powiedziała.

- Chyba nie chcę. Nie jestem taka zdolna.

- To proste, ale poniekąd dziękuję, że uważasz, że jestem zdolna - śmiała się.

- Moja babcia też robi na drutach - powiedziała Anastacia.

- Cóż. Zostałam babcią klasową - powiedziała Tristiana.

Wszystkie się roześmiałyśmy. Kontynuowałyśmy rozmowę już w trójkę do rozpoczęcia pierwszej lekcji. Na chemii usiadłam w ławce z Anastacią.

- Czy ty się zaprzyjaźniłaś z tą nową? - spytała szeptem.

- Wcale nie jest taka zła jak mi się wydawało. Jest bardzo zabawna. Myślę, że ją polubiłam. Jest nawet urocza i przez swoją tajemniczość interesująca.

- Widzisz? A przed feriami nie chciałaś, żeby w ogóle przychodziła.

- Byłam zazdrosna o coś, co sobie wymyśliłam. Niestety jestem zazdrośnicą. Nic nie poradzę. No, ale skoro nie jest zła to już się tamtym nie przejmuję.

- To dobrze. A umiesz w ogóle na technologię?

- Umiem, umiem - uśmiechnęłam się.

Minęły dwie lekcje, a potem angielski. Na zajęciach moja Lindsay zachowywała się do mnie miło, ale z dystansem. Zawsze podziwiałam nauczycielki, że tak dobrze maskują uczucia. Są prawie jak aktorki.

Po lekcji podeszłam do Lin.

- Wie już pani kiedy mogę przyjść? - spytałam.

Rozejrzała się czy na pewno jesteśmy same.

- Miało być "Lindsay" - uśmiechnęła się.

- No tak. Więc, wiesz już kiedy mogę przyjść?

- Mam propozycje, żeby to była środa. Sprawdziłam, że tego dnia obie kończymy o tej samej godzinie, więc od razu po szkole mogłabym cię zabrać. Co ty na to?

- W porządku.

- Tylko jest taka jedna sprawa. Nikt nie może zobaczyć, że wsiadasz ze mną do samochodu. Musimy znaleźć miejsce poza szkołą skąd mogłabym cię odbierać i żaden z uczniów by nic nie zobaczył.

- Ja się tym zajmę - zaproponowałam.

- No dobrze. Dasz radę na jutro?

- Pewnie.

- To super - uśmiechnęła się i założyła włosy za ucho. - No i jeszcze... Chciałam ci podziękować za różę.

Uśmiechnęłam się.

- Skąd pewność, że jest ode mnie? - spytałam.

- Kartka, która była do niej przyczepiona. Tylko z tobą miałam konflikt. Nikt inny nie miał mnie za co przepraszać.

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz