03.10.2020
Dzisiaj jest Pumpkin Patch! A'la festiwal, na którym gospodarstwa w Stanach Zjednoczonych organizują jesienne gry i zabawy. W celu wzięcia udziału w takim wydarzeniu, o 11.00 pojechaliśmy do Springdale.
Zaraz po kupnie biletów rozejrzeliśmy się dookoła. Był zamek z siana, strzelanie dynią i kukurydzą, labirynt w polu kukurydzy, przejażdżki traktorem i jedzenie, a do tego, dwóch panów przez pół dnia wykonywało utwory country. W pierwszej kolejności poszliśmy do giga proc, żeby strzelić dynią w słonia namalowanego na drewnianej konstrukcji.
Największym problemem było dostateczne naciągnięcie gumy, ale jak się udało i trafiło, dało się odczuć satysfakcję. W następnej kolejności poszliśmy do armat na kukurydzę, żeby zastrzelić korona wirusa, ale sprzęt był na tyle prowizoryczny, że dałabym mu celność -6.
Z 6 szans ani razu nie trafiłam, ale i tak było fajnie.
Potem poszliśmy spróbować przysmaków, które tutaj mają. Raquel wzięła corn doga, Eileen nogę indyka, a ja jakieś takie dziwne ciasto - ale dobre! Jak nasze faworki.
Zabawna ciekawostka, bo mieli coś co się nazywa Polish Sausage i Eileen powiedziała mi, że to Polski hot dog, ja sobie myślę „to teraz hot dogi są naszą narodową potrawą czy coś?", ale gdy przechodziliśmy pomiędzy stolikami, w pewnym momencie wskazała na panią, która takiego hot doga miała i wiesz co? To było dokładnie to co my nazywamy Amerykańskim hot dogiem. Bułka przecięta wzdłuż z parówką, cebulką i jakimiś warzywami. Jak powiedziałam to Eileen, to zaprotestowała, mówiąc, że w amerykańskich nigdy nie na sałaty, tylko są pikle... dla mnie to i tak to samo.
Po jedzeniu poszliśmy na przejażdżkę dookoła pola kukurydzy. Swoją drogą, zapomniałam wspomnieć, że byliśmy tam całkiem dużą ekipą - ja, Raquel, Rick, Eileen, Rebecca, Elizabeth, wujek Rob, jego córka Elizabeth, Evan, Cole (dwóch ostatnich to znajomi moich host sisters).
Na koniec poszliśmy się zgubić w polu kukurydzy. Dorośli i młodzi oddzielnie. Im się udało, a my wyszliśmy wejściem. Ja i Raquel byłyśmy na tyle zmęczone, że siedziałyśmy sobie na sianku, gdy nastolatki poszły jeszcze raz. Pod ich nieobecność pojechaliśmy w czwórkę do winiarni gdzie poczekaliśmy aż reszta do nas dołączy, żeby zjeść pizzę i co niektórzy spróbowali wina.
Potem wróciliśmy do domu z czego spoza naszej rodziny obecni byli tylko chłopcy. Graliśmy w fajną grę karcianą, po czym ich opuściłam, żeby zająć się swoimi sprawami. Młodzi dorośli zorganizowali sobie kino na podwórku i oglądali coś do nocy. Dzień zakończony.
YOU ARE READING
Dziennik Uczennicy z Wymiany cz.1 🇺🇸
Non-FictionCześć wszystkim! Nazywam się Wiktoria, w momencie publikowania pierwszych rozdziałów mam 16 lat i opowiem swoją historię jako polskiego ucznia wyjeżdżającego do szkoły w Stanach Zjednoczonych na rok szkolny 2020-2021. Przez cały rok będę publikować...