27.02.2021
Wstałam o 9.30 i siedziałam w telefonie do póki wszyscy nie opuścili domu... a przynajmniej tak myślałam, bo gdy wyszłam ze swojego pokoju żeby coś zjeść, zastałam Rebeccę pracującą przy stole w jadalni. Nie pytając co tu robi i kiedy przyjechała, skorzystałam z faktu, że gofrownica była na blacie wraz z miską nadmiarowego ciasta i zrobiłam sobie dwa okrągłe gofry, które zjadłam z plasterkiem bekonu i popiłam mlekiem. Potem sporo czasu spędziłam w swoim pokoju czytając The Walking dead. Dzisiaj skończyłam pierwszy tom i zaczęłam drugi - podoba mi się.
Po południu zaczęli się schodzić goście na imprezę urodzinową Raquel. Najpierw przyjechał wujek Rob z rodzinką i zrobił dla nas sałatkę, a potem dziadkowie - Mimi i Popop, którzy przynieśli domową lazanię - była wyśmienita! Zasiedliśmy wszyscy do posiłku; dorośli w jadalni, dzieci i Rebecca w kuchni i po modlitwie zjedliśmy rozmawiając.
Gdy talerze mieliśmy puste przyszedł czas na czekoladowy tort z orzechami, który Eileen upiekła dzisiaj rano. Zapaliliśmy na nim świeczki, zanieśliśmy go do stołu dorosłych i gdy tylko Raquel zdmuchnęła świeczki, zaśpiewaliśmy jej sto lat.
Dłuższą chwilę bawiłam się z dzieciakami - Isabellą i Aidenem, bo szczerze mówiąc nie sprawiało mi wielkiej radości siedzenie przy stole z jubilatką, która miała lepsze przyjęcie niż ja a i tak była opryskliwa i zadzierała nosa jak zwykle. Po raz kolejny powiedziała przy wszystkich, że mnie nienawidzi - aż Rebeccą to wstrząsnęło - chociaż gdy jesteśmy same prosi mnie żebym grała z nią w planszówki, a zawsze jak próbuje mnie obrazić, tłumaczy się, że pokazuje mi jak to jest mieć młodszą siostrę i ja tego nie zrozumiem, bo jestem jedynaczką - MHMMM. W każdym razie, na chwilę przed pożegnaniem, babcia dała każdemu mały podarunek z okazji wczorajszego dnia Świętego Patryka.
Po 20.00 wszyscy zebrali się do wyjścia i tuż po opuszczeniu naszego domu wujek Rob zawołał mnie na dwór. Nie wiedząc o co chodzi i jak ważne to jest, wyszłam na skarpetkach, a tam Isabella podała mi małą ropuchę. Jakkolwiek by to nie brzmiało, drętwy humor automatycznie mi się poprawił i usiadłam w fotelu przed drzwiami delikatnie trzymając mojego małego towarzysza. Patrzałam jak wszyscy odjeżdżają, puściłam sobie muzykę na telefonie i kilka/kilkanaście minut przesiedziałam na dworzu, po czym odstawiłam ropuchę na ziemię i wróciłam do środka.
(Nie podoba mi się, że żabka, albo żaba brzmi pozytywniej w Polskim niż ropucha, jakby jedne były ładne, a drugie brzydkie -.-)
Po powrocie Rick już się zmył, Rebecca pracowała, a reszta grała w karty. Ja byłam zmęczona, ale chcąc uniknąć niezadowolenia, że zamykam się w swoim pokoju, położyłam się na kanapie, przykryłam kocem i odpoczywałam cicho słuchając muzyki, dopóki Eileen nie kazała mi się przesunąć, bo chcieli obejrzeć serial. Ja wstałam i chciałam iść gdziekolwiek, ale nalegali mnie żebym została, „bo mi się spodoba". Tak obejrzałyśmy 2 odcinki The Society (trzeci i czwarty) i w rzeczy samej mi się podobało. Po 22.00 skończyliśmy, chwilę porozmawialiśmy i wszyscy się rozeszli.
ČTEŠ
Dziennik Uczennicy z Wymiany cz.1 🇺🇸
Literatura faktuCześć wszystkim! Nazywam się Wiktoria, w momencie publikowania pierwszych rozdziałów mam 16 lat i opowiem swoją historię jako polskiego ucznia wyjeżdżającego do szkoły w Stanach Zjednoczonych na rok szkolny 2020-2021. Przez cały rok będę publikować...