5. "Myślałem, że to taka gra."

3.9K 297 16
                                    

Nie potrafię spojrzeć Zaynowi w oczy po tym, co mówiłam, więc wychodzę z pokoju. Hannah widząc mnie, podchodzi do mnie i popycha do pokoju Justina. Jestem roztrzęsiona, bo nawet nie wiedziałam, że tak bardzo go kocham.

- Jak było? - pyta, przyglądając mi się ze współczuciem.

- Więc - zaczynam nerwowo bawić się palcami. - Powiedziałam wszystko co leżało mi na wątrobie. Nie dałam mu nawet dojść do słowa i jest mi z tego powodu głupio, ale chciałam po prostu wyrzucić z siebie te wszystkie słowa.

- Mówił co robił przez te trzy lata?

Przytakuję.

- Zajmował się eliminowaniem gangu Węży.

- Żartujesz?!

Niemal krzyczy. Jest tak samo zdziwiona jak ja. Jak tak młody chłopak może pozbyć się jednego z najgroźniejszych gangów?

- Nie mam pojęcia jak udało im się to zrobić.

- Im?

Wyjaśniam jej, że Zayn szukał osób, które też chciały pozbyć się Węży i to oni mu pomogli.

- Pójdę do domu, jestem zmęczona - wstaję i przecieram oczy.

Dziewczyna wstaje i idzie za mną do salonu. Wypadałoby się pożegnać, ponieważ nie wiem, kiedy znowu się zobaczymy. Zayn stoi przy oknie i wygląda na zdenerwowanego. Albo zranionego. Nie jestem pewna.

- Ja idę do domu - mówię cicho, ale wszyscy słyszą.

Przytulam każdego z osobna, tak jak mam to w zwyczaju. Zostaje mi tylko jedna osoba i nie wiem co zrobić. Powinnam go przytulić czy może olać?

Nie chcę wyjść na zołzę, więc ruszam w jego kierunku. Chcę objąć go i szybko wyjść, ale zatrzymuje mnie w pół kroku.

- Odwiozę Cię.

Nie protestuję. Pieszo zajęłoby mi to zdecydowanie zbyt długo, a chcę jak najszybciej znaleźć się w domu.

Wychodzimy przed bractwo, gdzie stoi zaparkowany nowy samochód. Wygląda na strasznie drogi. Zayn otwiera przede mną drzwi, więc wślizguję się do środka.

Droga mija nam w zupełnej ciszy. Jedyne słowa, jakie wypowiedziałam, to nazwę i numer ulicy. Czuję, jak moje nogi drżą, a ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Jest mi okropnie zimno i cała się trzęsę. Dziwię się, kiedy Zayn zatrzymuje pojazd na poboczu i odwraca się w moją stronę ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- Czemu nie mówisz, że jest Ci zimno?

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

- Czemu nie mówisz, że jest Ci zimno?

Przygryzam policzek od środka, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. "Hej mój były chłopaku, zamarzam, daj mi swoją bluzę!" Świetny pomysł.

Chłopak widzi, że nic nie odpowiem, więc bez słowa sięga ręką na tylne siedzenie. Podaje mi bluzę i nawet nie muszę przystawiać jej pod nos, żeby wiedzieć, że będę czuła jego świetne perfumy.

Ubieram ją, czując się dziwnie. Nie chcę, żeby myślał o mnie jakoś źle. Jest do mnie miły i troskliwy, więc nie powinnam chyba być taką suką, która nie przyjmuje nawet pomocy. Bo właśnie to robił, pomagał mi, bo miał wyrzuty sumienia. Nie dlatego, że mu zależy. Prawda?

- Czemu nie jedziesz? - pytam tak cicho, że przez chwilę zastanawiam się czy w ogóle cokolwiek powiedziałam.

Okazuje się jednak, że Zayn słyszał moje pytanie, bo odpowiedział.

- Nie pojadę, dopóki nie będę widział, że jest Ci cieplej.

- Rozgrzeję się w końcu.- wzruszam lekko ramionami. - Serio Zayn, nie przejmuj się i jedź.

Patrzy na mnie niepewnie, ale w końcu odpala samochód i wiezie mnie prosto przed dom. Na moje nieszczęście, zanim dojeżdżamy na miejsce, zaczyna lać. Błyskawice przecinają niebo i sprawiają, że mam ochotę piszczeć. Nienawidzę burzy.

- Możemy poczekać w samochodzie aż przestanie tak padać - proponuje.

- Albo przebiegniemy ten kawałek i przeczekasz u mnie aż się nie poprawi - sugeruję.

Nie pozwoliłabym mu jechać w taką pogodę. Za bardzo mi na nim zależy.

- Nie sądzę, że będę tam mile widziany.

Ma rację. Nie jest tam mile widziany, ale na szczęście rodzice i Matt mieli wyjechać do dziadków na kilka dni. Nie byłam pewna czy jechali rano, czy jednak zostali w domu, ale nie zamierzałam się tym zamartwiać.

- Po prostu chodź.

Nie protestuje i wybiega zaraz po mnie. Cali mokrzy docieramy pod drzwi, a ja szukam klucza pod doniczką. Wchodzimy do domu, gdzie panuje głucha cisza.

- Nikogo nie ma? - marszczy czoło, a ja przytakuję. - Pojadę od razu po tym, jak przestanie tak lać.

Och, nie tłumacz się już, Malik.

- Czego się napijesz? - ściągam jego przemokniętą bluzę i zawieszam ją na oparciu krzesła.

Legginsy, które mam na sobie są dosłownie przemoknięte, więc jestem zmuszona je zdjąć. Mam w dupie to, że Zayn stoi niedaleko mnie. Ściągam je, ale sytuacje ratuje koszulka, która sięga mi do połowy ud. Spoglądam na Zayna, który stoi już bez koszulki i marszczę czoło.

- Myślałem, że to taka gra. Wiesz, ty się rozbierasz i ja też - porusza sugestywnie brwiami.

Jest rozbawiony. Mogę słuchać jego melodyjnego głosu już do końca życia, przysięgam. Jest jak miód na moje gorzkie wnętrze.

- Spodnie zostawię, spokojnie. Po prostu to było niekomfortowe, kiedy koszulka przyklejała mi się do ciała.

- Spoko - mówię tylko i odwracam się, nie chcąc zacząć się ślinić na widok jego idealnie wyrzeźbionej klaty.

Cholera, jak można być tak idealnym w każdym calu?

Nastawiam wodę na herbatę i wzdrygam się, kiedy czuję na szyi ciepły oddech. Nie odwracam się, bo nie dałabym rady zmierzyć się z nim kolejny raz, ale wiem, że jego wzrok jest na moim ciele.

- Schudłaś - stwierdza.

- Wydaje Ci się.

- Nie - odwraca mnie do siebie przodem.

Moje ciało wciąż się trzęsie, a nasila to jego dotyk. Jego dłonie znajdują się na mojej talii i zmusza mnie, żebym na nie spojrzała.

- Kiedyś nie byłaś taka koścista - marszczy brwi. - Odchudzałaś się?

- Nie jestem głodna - nawet nie wiem czemu, moje słowa brzmią bardziej jak szept.

- Zrobię Ci coś do jedzenia, a ty usiądź.

- Nie jestem gło... - nie kończę bo ucisza mnie szybko.

- Nie wygrasz ze mną tym razem, kochanie.

____________

The Darker Side I, II, III || Z.MKde žijí příběhy. Začni objevovat